Bywało gorzej… Zaczęło się od przegranego zakładu z przyjaciółką z Hufflepuff. Miałam przeczytać książkę (Ponad trzysta stron) w godzinę. Nie musiałam nic rozumieć, musiałam czytać jak najszybciej i to na głos. Miałam dosłownie ostatni akapit do przeczytania, gdy Viperin oznajmiła, że czas się skończył. Puchonka cieszyła się jak nigdy i z dumą wręczyła mi moją karę – całe dwa tygodnie na obozie literackim. Jako czystokrwista ślizgonka, nie miałam do czynienia z wieloma mugolskimi rzeczami, ale że wprost uwielbiałam pisać, zgodziłam się. Rodzicom wmówiłam, że jadę na dwa tygodnie do koleżanki. Nie mogę powiedzieć, że są rasistami, ale też nie mogę powiedzieć, że nimi nie są. Powiedzmy, że mieszczą się gdzieś pośrodku. Pośrodku osób tolerancyjnych i na odwrót. Właśnie dlatego wolałam skłamać. Obóz zaczynał się w drugim tygodniu lipca. Viperin powiedziała, że jej rodzice mnie odwiozą. Ona wyjeżdżała na obóz sportowy, a że mieli po drodze, nie było z tym problemu. Viperin była moją przyjaciółką, odkąd tylko pierwszy raz rozmawiałyśmy na Ceremonii Przydziału. Różnica domu nie stworzyła między nami muru, wręcz przeciwnie, przyjaźnimy się od dobrych sześciu lat i wiem, że mogę na nią liczyć. Jeśli to Viperin wybrała obóz, mogę mieć pewność, że będę się tam świetnie czuła. Wyjechaliśmy z Londynu. Plan był taki – odwożą mnie do Torquay, gdzie znajduje się hotel, pod którym mamy się stawić. Mieliśmy do wyboru przejazd autobusem wycieczkowym od obozu lub zwykłe auto. Wybraliśmy drugą opcję. Viperin wybierała się aż do Salcombe. Zabawne, nawet nie wiedziałam, że istnieje takie miasto w Anglii, ale to w końcu ogromny kraj i nie mam potrzeby na razie, poznania wszystkich miast. Zamiast tego, po prawie pięciogodzinnej drodze, moje plecy bolą mnie, jakbym uderzyła się o ścianę i z dwoma walizkami w ręce, ubolewam nad byciem z chłopakiem w jednym pokoju przez cały pobyt tutaj. Organizatorka, która była już na miejscu, wyjaśniła, że zabrakło miejsc w pokojach dziewcząt, więc muszę spać z chłopakiem. Na szczęście będę miała osobne łóżko. Zajęcia rozpoczynały się jutro. W planach mieliśmy podstawowe śniadania i różne rozrywki. Różnica polegała na tym, że pisaliśmy wymyślne historie o tym dniu i podczas przebywania tutaj każdy z nas miał obowiązek napisać kilka własnych opowiadań. Wyciągnęłam zeszyt z pomysłami i zaznaczałam gwiazdką, te które mogłyby zdać egzamin. Puściłam z odtwarzacza moją ulubioną playlistę i zaczęłam przypominać sobie wymyślone przeze mnie historie, przesuwając oczami po kartkach. Denerwowała mnie ciągła cisza, mimo, że doskonale słyszałam muzykę. Nie lubiłam siedzieć w ciszy, wolałam mieć się do kogo odezwać. W tej samej chwili jak na zawołanie, otworzyły się drzwi do pokoju. Wysoki (Przeklinam cię mamo, zobaczycie, ja jeszcze urosnę), chłopak stanął w drzwiach, z walizką w ręce. Miał bladą twarz, zielone oczy oraz lekko falowane, blond włosy. Spoglądaliśmy na siebie przez chwilę, ja z otwartymi ustami, ten z podniesioną do góry brwią. Zamknęłam usta i uniosłam brwi w stylu "Serio?". Po chwili zaczęliśmy się śmiać, choć w sumie do tej pory nie wiem z czego dokładnie. – Cześć jestem Remus Lupin. – [T.I.] [T.N.]. Miło poznać. – Nawzajem. Tak nawiasem mówiąc, to czemu jesteś ze mną w pokoju? – zapytał, śmiesznie podnosząc jedną brew. Zachichotałam. – Ponieważ, w pokoju dziewcząt zabrakło miejsc Panie -Podnoszę-Jedną-Brew. Powtórzył swój gest, kiedy usłyszał przezwisko. – Nie powiem, kreatywne przezwisko. – Nieprawdaż? Jak na Ślizgonkę jestem dziwnie kreatywna, aż dziw, że nie trafiłam do Ravenclaw – mruknęłam bardziej do siebie, mając nadzieję, że nie usłyszy. Usłyszał. F*ck. – Jesteś w Slytherinie? – zdziwił się. – Jesteś w Slytherinie i jesteś na mugolskim obozie? – Przegrany zakład. Ale w sumie nie powinno być tak źle, może kilka rozdziałów książki skończę. – Piszesz książkę? – spytał coraz bardziej zszokowany. – No mówię przecież – zaśmiałam się. Lupin po chwili jakby się otrząsnął. – Przepraszam cię, po prostu jestem przyzwyczajony do waszej… niechęci do mugolskich rzeczy. – A widzisz, cuda się zdarzają – uśmiechnęłam się. – O czym piszesz? – Głównie powieści fantasy i przygodowe. Kryminały też nie są złe. – Ja piszę głównie kryminały i powieści przygodowe. Zdarzają się komedie. – Zgaduję, że lubisz czytać skoro lubisz i pisać. – Poprawnie – uśmiechnął się miło zielonooki siadając po turecku na moim łóżku, na przeciwko mnie. – Jakie książki lubisz? Ja po prostu kocham czytać kryminały. Masz swojego ulubionego autora? – Wolniej – zaśmiał się, na co ja wydałam z siebie śmiecho-parsk. – Cóż…ja wyjątkowo lubię Aghatę Christie, sam czytam dużo kryminałów. – Nie słyszałam o niej. Wolę książki Arthura Conan Doyle'a. Czy tamte książki są ciekawe? – Jak dla mnie są po prostu świetne. Nieważne jak bardzo byś się starała, mogłabyś czytać każdy wers po kilka razy, a i tak zakończenie będzie kompletnie inne niż myślałaś – uśmiechnął się. – Świetnie się składa, dość niewiele jest takich książek! A co sądzisz o… I tak wyglądał mój obóz. Pisanie, czytanie, zabawy i poznawanie nowych ludzi. Było dużo lepiej niż myślałam. – Widzimy się w Hogwarcie, jaśnie panie? – zaśmiałam się, kiedy autokar, przywiózł nas z powrotem. – Ależ oczywiście mademoiselle – powiedział i teatralnie się ukłonił, na co ja dygnęłam. – Moglibyśmy uczyć savoir vivr'u – powiedziałam, przez co Remus zakrztusił się pitą właśnie wodą. – Na pewno wrócimy do tego pomysłu – oznajmił z uśmiechem.
Ps. Wszystko pięknie i fajnie, ale wybrałam rysowanie oraz Ravenclaw, a wyszedł mi obóz literacki jako ślizgonki XD. 😅🐦🎨🐍📚
Pps. Podziwiam za taką kreatywność za wymyślanie tego wszystkiego. 😊😉😘
Severus Snape Nareszcie wakacje! Po ciężkim roku w Hogwarcie – wbrew pozorom nauczyciele nie odpuszczają nam na szóstym roku – miło jest wrócić do rodziny, nawet, jeśli Twoja mama jest mugolem. Ojciec też był niemagiczny. Stwierdził jednak, że nie będzie wychowywał rozwydrzonej dziewuchy w dodatku czarownicy. Moją mamę dopadła depresja, jednak z moją drobną pomocą szybko się jej pozbyła. Postanowiła poświęcić się mojemu wychowaniu, a przy okazji oddać się pasji – stworzyła ogromny obóz tańca, który otwarty jest w wakacje i ferie. Zapisałam się na niego, jako pierwsza, taniec był wspólną pasją moją i mamy. Razem z mamą uczymy tańca nowych uczniów, a ze stałymi bywalcami układamy nowe układy taneczne oraz dajemy przedstawienia w całej Anglii. Obóz stał się niezwykle popularny, czasami mamy osoby z całej Anglii, chcące uczyć się różnych tańców. Razem z mamą podzieliłyśmy się – ona daje lekcje tańców bardziej tradycyjnych, towarzyskich czy ludowych, a ja uczę tańców nowoczesnych. W te wakacje nie mogło mnie zabraknąć. – Dziewczyny w tym tygodniu musimy tylko dopracować cały refren. Następnie raz w tygodniu próba, aby nie zapomnieć całego układu. W przyszłym tygodniu wyjeżdżacie do Birmingham na turniej tańca. Postaram się dotrzeć na trzeci dzień turnieju, chcę zobaczyć wyniki i dołączyć finałowych tańców – uśmiechnęłam się ciepło do dziewczyn z grupy tanecznej. – A więc zaczynamy. Laurel włącz stereo. Po całej sali rozległy się pierwsze takty piosenki "All Over The World". E.L.O. było świetną grupą, do ich piosenek łatwo się tańczy. To była jedyna piosenka w naszym repertuarze, w której razem z nimi tańczyłam, a nie tylko uczyłam. "Everybody all around the world gotta tell you what I just heard There's gonna be a party all over the world". CIĘCIE. Stereo zostaje wyłączone, wściekła patrzę na osobę, która go wyłączyła. Mama. Ale nie sama. – [T.I.] to jest Severus Snape. Twój uczeń, jest tu pierwszy raz. Niech obejrzy twój trening, aby zobaczył jak to wygląda. Ja muszę przejść do moich uczniów. Rodzicielka szybko wyszła z sali, a ja uśmiechnęłam się przebiegle. Doskonale go znałam. Severus Snape, kolega z ławki na historii magii. – Severus Snape na obozie tanecznym. Tego jeszcze nie grali – zaśmiałam się. – [T.I.], jako nauczycielka. McGonagall się chowa – odparował mi. Może się wydawać, że go nie lubię, ale tak nie jest. To rodzaj dziwnej relacji, w której dogryzamy sobie nawzajem. – Siadaj małpo i podziwiaj, potem się tobą zajmę. Włączyłam stereo od nowa, pokazując dziewczynom na migi, że wyjaśnię im to później. Taniec się rozpoczął, a ja nie mogłam się do końca skupić. Nie miałam problemu z tańczeniem przed publicznością, jednak nigdy nie przyglądał mi się ktoś kogo bardzo dobrze znam, oprócz mojej mamy i stałych bywalców obozu. Dlatego ze dwa razy pomyliłam kroki, co Małpa natychmiast po zakończeniu, wytknęła. – A weź się zamknij, od kiedy Pan-Nie-Dotykaj-Tego-Kociołka zna się na tańcu? W ogóle jak tu trafiłeś? Za karę? – Nie. Zwyczajnie mi się nudziło w wakacje i… – Darujcie sobie te dyskusje. Może załatwicie to w stylu odpowiednim do sytuacji? – wtrąciła się Louise. Była piętnastoletnią tancerką, która była jedną z pierwszych członkiń obozu. – W jakim stylu? – zdziwiła się Małpa. – Może po prostu zatańczysz to i zobaczymy jak ci pójdzie. Widziałeś cały układ, zatańcz to lepiej, Małpo – uśmiechnęłam się triumfalnie. – Chcesz tego? – zaśmiał się. – A proszę. Chętnie zatańczę z tobą, zobaczymy kto jest lepszy. Dziewczyny ogłaszam piętnastominutową przerwę, Małpa musi zostać zniszczona. Dziewczyny zaśmiały się i z chęcią wzięły drobny prowiant zostawiony na stoliku i usiadły pod ścianą. Były zmęczone, nie dziwię się, wałkowałyśmy ten układ od wczoraj. – Dajesz – zaśmiałam się. Snape uśmiechnął się przebiegle. Włączyłam stereo. Cóż, nie powiem, tańczył całkiem nieźle jak na nowicjusza. Powiedziałabym nawet, że świetnie. Zespół też był pod wrażeniem. Kiedy piosenka się skończyła oboje byliśmy zmęczeni – ja z powodu ciągłych treningów, on z powodu słabej kondycji. W każdym razie tak podejrzewam. – Nieźle tańczysz. Jak na wężową małpę. – Ty też. Jak na lamę z dwoma lewymi nogami. – To co. Rewanż? – zapytałam uśmiechnięta, wyciągając rękę. – Rewanż – uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Dziewczyny zaśmiały się i usłyszałam jak Lauren i Kalay obstawiają, które z nas szybciej wymięknie. – Mimo wszystko, miło cię znowu widzieć Małpo. – I vice versa, Lamo.- uśmiechnęliśmy się do siebie. Z głośników usłyszałam dobrze znany mi utwór Looking Glass – Brandy. I rozpoczęliśmy taniec, który polegał na moim specjalnym talencie – na improwizacji. "The sailors say: Brandy, you're a fine girl (you're a fine girl) What a good wife you would be (such a fine girl) Yeah your eyes could steal a sailor from the sea".
Syriusz Black Moi rodzice to najbardziej asertywni ludzie na Ziemi. Doszłam do takiego wniosku, kiedy mimo moich błagań, płaczów i najsłodszych min jakie byłam w stanie zrobić, nie zmienili zdania – w te wakacje jadę na obóz rysunkowy koniec i kropka. Owszem, kochałam rysować, ale nie specjalnie mam ochotę spać w obcym miejscu i mieszkać z obcymi ludźmi przez dwa tygodnie. W końcu poddałam się i zgodziłam. Z miną skazańca pakowałam się i wyglądając, jakbym szła na ścięcie, wsiadłam do autobusu. Nie bałam się, o nie. Jako dumna, mugolskiej krwi Gryfonka, byłam bardzo odważną osobą. Po prostu… nie lubiłam spędzać wakacji na obozach. Ostatnim razem, a było to trzy lata temu, złamałam nogę i rękę, omal nie spadając z przepaści. W dodatku dwie dziewczyny, z którymi przypadło mi mieszkać, nienawidziły mnie tak bardzo, że aż się dziwiłam, że jest to możliwe. Było to niezwykłe, zwłaszcza, że nie dałam im powodu do nienawiści. Rysować zaczęłam w pierwszej klasie Hogwartu. Kiedy dowiedziałam się o moich magicznych zdolnościach, byłam nieźle podekscytowana. Jednak kiedy dotarłam do Hogwartu i po raz pierwszy weszłam do klasy Historii Magii, mocno się zawiodłam. Przedmiot był obrzydliwie wręcz nudny. Do tego stopnia, że zaczęłam machinalnie mazać ołówkiem po książce, rysując cokolwiek. Kiedy spojrzałam na książkę rozbudziłam się natychmiast. Nie sądziłam, że mam talent artystyczny. Rysunek przedstawiał oko, jednak było ono zadziwiająco dokładne i piękne, jak na kogoś kto nigdy nie rysował. Zaczęłam szkicować więcej rzeczy – całą klasę, ławkę, nawet portret pewnej szatynki z mojego domu. Byłam tym po prostu oczarowana. W te wakacje mieliśmy z rodzicami wyjechać na Hawaje. Czytałam w starej książce z Zakazanego Działu o tajnych źródłach ukrytych w ciepłych krajach i bardzo chciałam sprawdzić czy naprawdę istnieją. A i owszem jedziemy. Jednak rodzice stwierdzili, że dwa tygodnie bez magii dobrze mi zrobi. Twierdzą, że muszę się czasami oderwać od magii. Łatwo im mówić. Jestem krwi mugolskiej, nic dziwnego, że rodzice woleliby mieć czasami przerwę od mojego gadania o eliksirach czy nowych zaklęciach. Ale z natury jestem osobą gadatliwą i kiedy coś mnie interesuje, nie potrafię przestać o tym mówić. Wygląda na to, że po prostu będę musiała to przetrwać. Bez magii. Bez książek. Z ołówkiem w gębie. Kiedy zatrzymaliśmy się, odetchnęłam z ulgą widząc mój ulubiony fast food. Każdy miał godzinę na zamówienie czegoś w McDonald’s, skonsumowanie i wrócenie do autobusu. Rzuciłam frytkę w czarne włosy jakiegoś chłopaka przede mną. Nudziło mi się i postanowiłam kogoś podenerwować. Ze zdziwieniem zobaczyłam, że chłopak odwrócił się do mnie z cwaniackim uśmiechem. – Tak się bawimy? – powiedział i rzucił we mnie wafelkiem z lodami. Warknęłam ze śmiechem i rzuciłam w niego kawałkiem bułki z keczupem, a czerwona maź rozprzestrzeniła się po jego twarzy. Po kilkuminutowej wojnie na jedzenie na środku McDonalda, uspokoiła nas wychowawczyni. Chłopak przysiadł się do mnie, cały umazany od ketchupu i lodów truskawkowych. Kilka frytek tkwiło w jego włosach. – To był zaszczyt prowadzić tak zażartą i wyrównaną bitwę z panią. Syriusz Black. – Nawzajem panie Black. [T.I.] [T.N.].
Snape1189
Snape wynik mi się podoba opis postaci trochę mniej
Raven_Nightshade
Remus Lupin :
Bywało gorzej…
Zaczęło się od przegranego zakładu z przyjaciółką z Hufflepuff. Miałam przeczytać książkę (Ponad trzysta stron) w godzinę. Nie musiałam nic rozumieć, musiałam czytać jak najszybciej i to na głos. Miałam dosłownie ostatni akapit do przeczytania, gdy Viperin oznajmiła, że czas się skończył. Puchonka cieszyła się jak nigdy i z dumą wręczyła mi moją karę – całe dwa tygodnie na obozie literackim.
Jako czystokrwista ślizgonka, nie miałam do czynienia z wieloma mugolskimi rzeczami, ale że wprost uwielbiałam pisać, zgodziłam się. Rodzicom wmówiłam, że jadę na dwa tygodnie do koleżanki. Nie mogę powiedzieć, że są rasistami, ale też nie mogę powiedzieć, że nimi nie są. Powiedzmy, że mieszczą się gdzieś pośrodku. Pośrodku osób tolerancyjnych i na odwrót. Właśnie dlatego wolałam skłamać.
Obóz zaczynał się w drugim tygodniu lipca. Viperin powiedziała, że jej rodzice mnie odwiozą. Ona wyjeżdżała na obóz sportowy, a że mieli po drodze, nie było z tym problemu.
Viperin była moją przyjaciółką, odkąd tylko pierwszy raz rozmawiałyśmy na Ceremonii Przydziału. Różnica domu nie stworzyła między nami muru, wręcz przeciwnie, przyjaźnimy się od dobrych sześciu lat i wiem, że mogę na nią liczyć. Jeśli to Viperin wybrała obóz, mogę mieć pewność, że będę się tam świetnie czuła.
Wyjechaliśmy z Londynu. Plan był taki – odwożą mnie do Torquay, gdzie znajduje się hotel, pod którym mamy się stawić. Mieliśmy do wyboru przejazd autobusem wycieczkowym od obozu lub zwykłe auto. Wybraliśmy drugą opcję.
Viperin wybierała się aż do Salcombe. Zabawne, nawet nie wiedziałam, że istnieje takie miasto w Anglii, ale to w końcu ogromny kraj i nie mam potrzeby na razie, poznania wszystkich miast.
Zamiast tego, po prawie pięciogodzinnej drodze, moje plecy bolą mnie, jakbym uderzyła się o ścianę i z dwoma walizkami w ręce, ubolewam nad byciem z chłopakiem w jednym pokoju przez cały pobyt tutaj.
Organizatorka, która była już na miejscu, wyjaśniła, że zabrakło miejsc w pokojach dziewcząt, więc muszę spać z chłopakiem. Na szczęście będę miała osobne łóżko.
Zajęcia rozpoczynały się jutro. W planach mieliśmy podstawowe śniadania i różne rozrywki. Różnica polegała na tym, że pisaliśmy wymyślne historie o tym dniu i podczas przebywania tutaj każdy z nas miał obowiązek napisać kilka własnych opowiadań. Wyciągnęłam zeszyt z pomysłami i zaznaczałam gwiazdką, te które mogłyby zdać egzamin. Puściłam z odtwarzacza moją ulubioną playlistę i zaczęłam przypominać sobie wymyślone przeze mnie historie, przesuwając oczami po kartkach. Denerwowała mnie ciągła cisza, mimo, że doskonale słyszałam muzykę. Nie lubiłam siedzieć w ciszy, wolałam mieć się do kogo odezwać. W tej samej chwili jak na zawołanie, otworzyły się drzwi do pokoju. Wysoki (Przeklinam cię mamo, zobaczycie, ja jeszcze urosnę), chłopak stanął w drzwiach, z walizką w ręce. Miał bladą twarz, zielone oczy oraz lekko falowane, blond włosy. Spoglądaliśmy na siebie przez chwilę, ja z otwartymi ustami, ten z podniesioną do góry brwią. Zamknęłam usta i uniosłam brwi w stylu "Serio?". Po chwili zaczęliśmy się śmiać, choć w sumie do tej pory nie wiem z czego dokładnie.
– Cześć jestem Remus Lupin.
– [T.I.] [T.N.]. Miło poznać.
– Nawzajem. Tak nawiasem mówiąc, to czemu jesteś ze mną w pokoju? – zapytał, śmiesznie podnosząc jedną brew. Zachichotałam.
– Ponieważ, w pokoju dziewcząt zabrakło miejsc Panie -Podnoszę-Jedną-Brew.
Powtórzył swój gest, kiedy usłyszał przezwisko.
– Nie powiem, kreatywne przezwisko.
– Nieprawdaż? Jak na Ślizgonkę jestem dziwnie kreatywna, aż dziw, że nie trafiłam do Ravenclaw – mruknęłam bardziej do siebie, mając nadzieję, że nie usłyszy. Usłyszał. F*ck.
– Jesteś w Slytherinie? – zdziwił się. – Jesteś w Slytherinie i jesteś na mugolskim obozie?
– Przegrany zakład. Ale w sumie nie powinno być tak źle, może kilka rozdziałów książki skończę.
– Piszesz książkę? – spytał coraz bardziej zszokowany.
– No mówię przecież – zaśmiałam się. Lupin po chwili jakby się otrząsnął.
– Przepraszam cię, po prostu jestem przyzwyczajony do waszej… niechęci do mugolskich rzeczy.
– A widzisz, cuda się zdarzają – uśmiechnęłam się.
– O czym piszesz?
– Głównie powieści fantasy i przygodowe. Kryminały też nie są złe.
– Ja piszę głównie kryminały i powieści przygodowe. Zdarzają się komedie.
– Zgaduję, że lubisz czytać skoro lubisz i pisać.
– Poprawnie – uśmiechnął się miło zielonooki siadając po turecku na moim łóżku, na przeciwko mnie.
– Jakie książki lubisz? Ja po prostu kocham czytać kryminały. Masz swojego ulubionego autora?
– Wolniej – zaśmiał się, na co ja wydałam z siebie śmiecho-parsk. – Cóż…ja wyjątkowo lubię Aghatę Christie, sam czytam dużo kryminałów.
– Nie słyszałam o niej. Wolę książki Arthura Conan Doyle'a. Czy tamte książki są ciekawe?
– Jak dla mnie są po prostu świetne. Nieważne jak bardzo byś się starała, mogłabyś czytać każdy wers po kilka razy, a i tak zakończenie będzie kompletnie inne niż myślałaś – uśmiechnął się.
– Świetnie się składa, dość niewiele jest takich książek! A co sądzisz o…
I tak wyglądał mój obóz. Pisanie, czytanie, zabawy i poznawanie nowych ludzi. Było dużo lepiej niż myślałam.
– Widzimy się w Hogwarcie, jaśnie panie? – zaśmiałam się, kiedy autokar, przywiózł nas z powrotem.
– Ależ oczywiście mademoiselle – powiedział i teatralnie się ukłonił, na co ja dygnęłam.
– Moglibyśmy uczyć savoir vivr'u – powiedziałam, przez co Remus zakrztusił się pitą właśnie wodą.
– Na pewno wrócimy do tego pomysłu – oznajmił z uśmiechem.
Ps. Wszystko pięknie i fajnie, ale wybrałam rysowanie oraz Ravenclaw, a wyszedł mi obóz literacki jako ślizgonki XD. 😅🐦🎨🐍📚
Pps. Podziwiam za taką kreatywność za wymyślanie tego wszystkiego. 😊😉😘
MillyBlack
Severus Snape
g...a
Severus Snape
Nareszcie wakacje! Po ciężkim roku w Hogwarcie – wbrew pozorom nauczyciele nie odpuszczają nam na szóstym roku – miło jest wrócić do rodziny, nawet, jeśli Twoja mama jest mugolem.
Ojciec też był niemagiczny. Stwierdził jednak, że nie będzie wychowywał rozwydrzonej dziewuchy w dodatku czarownicy. Moją mamę dopadła depresja, jednak z moją drobną pomocą szybko się jej pozbyła. Postanowiła poświęcić się mojemu wychowaniu, a przy okazji oddać się pasji – stworzyła ogromny obóz tańca, który otwarty jest w wakacje i ferie. Zapisałam się na niego, jako pierwsza, taniec był wspólną pasją moją i mamy. Razem z mamą uczymy tańca nowych uczniów, a ze stałymi bywalcami układamy nowe układy taneczne oraz dajemy przedstawienia w całej Anglii. Obóz stał się niezwykle popularny, czasami mamy osoby z całej Anglii, chcące uczyć się różnych tańców. Razem z mamą podzieliłyśmy się – ona daje lekcje tańców bardziej tradycyjnych, towarzyskich czy ludowych, a ja uczę tańców nowoczesnych. W te wakacje nie mogło mnie zabraknąć.
– Dziewczyny w tym tygodniu musimy tylko dopracować cały refren. Następnie raz w tygodniu próba, aby nie zapomnieć całego układu. W przyszłym tygodniu wyjeżdżacie do Birmingham na turniej tańca. Postaram się dotrzeć na trzeci dzień turnieju, chcę zobaczyć wyniki i dołączyć finałowych tańców – uśmiechnęłam się ciepło do dziewczyn z grupy tanecznej.
– A więc zaczynamy. Laurel włącz stereo.
Po całej sali rozległy się pierwsze takty piosenki "All Over The World". E.L.O. było świetną grupą, do ich piosenek łatwo się tańczy. To była jedyna piosenka w naszym repertuarze, w której razem z nimi tańczyłam, a nie tylko uczyłam.
"Everybody all around the world
gotta tell you what I just heard
There's gonna be a party all over the world".
CIĘCIE. Stereo zostaje wyłączone, wściekła patrzę na osobę, która go wyłączyła. Mama. Ale nie sama.
– [T.I.] to jest Severus Snape. Twój uczeń, jest tu pierwszy raz. Niech obejrzy twój trening, aby zobaczył jak to wygląda. Ja muszę przejść do moich uczniów.
Rodzicielka szybko wyszła z sali, a ja uśmiechnęłam się przebiegle. Doskonale go znałam. Severus Snape, kolega z ławki na historii magii.
– Severus Snape na obozie tanecznym. Tego jeszcze nie grali – zaśmiałam się.
– [T.I.], jako nauczycielka. McGonagall się chowa – odparował mi.
Może się wydawać, że go nie lubię, ale tak nie jest. To rodzaj dziwnej relacji, w której dogryzamy sobie nawzajem.
– Siadaj małpo i podziwiaj, potem się tobą zajmę.
Włączyłam stereo od nowa, pokazując dziewczynom na migi, że wyjaśnię im to później.
Taniec się rozpoczął, a ja nie mogłam się do końca skupić. Nie miałam problemu z tańczeniem przed publicznością, jednak nigdy nie przyglądał mi się ktoś kogo bardzo dobrze znam, oprócz mojej mamy i stałych bywalców obozu. Dlatego ze dwa razy pomyliłam kroki, co Małpa natychmiast po zakończeniu, wytknęła.
– A weź się zamknij, od kiedy Pan-Nie-Dotykaj-Tego-Kociołka zna się na tańcu? W ogóle jak tu trafiłeś? Za karę?
– Nie. Zwyczajnie mi się nudziło w wakacje i…
– Darujcie sobie te dyskusje. Może załatwicie to w stylu odpowiednim do sytuacji? – wtrąciła się Louise. Była piętnastoletnią tancerką, która była jedną z pierwszych członkiń obozu.
– W jakim stylu? – zdziwiła się Małpa.
– Może po prostu zatańczysz to i zobaczymy jak ci pójdzie. Widziałeś cały układ, zatańcz to lepiej, Małpo – uśmiechnęłam się triumfalnie.
– Chcesz tego? – zaśmiał się.
– A proszę. Chętnie zatańczę z tobą, zobaczymy kto jest lepszy. Dziewczyny ogłaszam piętnastominutową przerwę, Małpa musi zostać zniszczona.
Dziewczyny zaśmiały się i z chęcią wzięły drobny prowiant zostawiony na stoliku i usiadły pod ścianą. Były zmęczone, nie dziwię się, wałkowałyśmy ten układ od wczoraj.
– Dajesz – zaśmiałam się. Snape uśmiechnął się przebiegle. Włączyłam stereo.
Cóż, nie powiem, tańczył całkiem nieźle jak na nowicjusza. Powiedziałabym nawet, że świetnie.
Zespół też był pod wrażeniem. Kiedy piosenka się skończyła oboje byliśmy zmęczeni – ja z powodu ciągłych treningów, on z powodu słabej kondycji. W każdym razie tak podejrzewam.
– Nieźle tańczysz. Jak na wężową małpę.
– Ty też. Jak na lamę z dwoma lewymi nogami.
– To co. Rewanż? – zapytałam uśmiechnięta, wyciągając rękę.
– Rewanż – uśmiechnął się i złapał mnie za rękę.
Dziewczyny zaśmiały się i usłyszałam jak Lauren i Kalay obstawiają, które z nas szybciej wymięknie.
– Mimo wszystko, miło cię znowu widzieć Małpo.
– I vice versa, Lamo.- uśmiechnęliśmy się do siebie.
Z głośników usłyszałam dobrze znany mi utwór Looking Glass – Brandy. I rozpoczęliśmy taniec, który polegał na moim specjalnym talencie – na improwizacji.
"The sailors say:
Brandy, you're a fine girl
(you're a fine girl)
What a good wife you would be
(such a fine girl)
Yeah your eyes could steal a sailor from the sea".
Hedwig
Luniaczek.💙
K..._
Lunio❤❤
M...n
@marchewka123123000 omg ja też
delatine
Syriusz Black
Moi rodzice to najbardziej asertywni ludzie na Ziemi. Doszłam do takiego wniosku, kiedy mimo moich błagań, płaczów i najsłodszych min jakie byłam w stanie zrobić, nie zmienili zdania – w te wakacje jadę na obóz rysunkowy koniec i kropka. Owszem, kochałam rysować, ale nie specjalnie mam ochotę spać w obcym miejscu i mieszkać z obcymi ludźmi przez dwa tygodnie. W końcu poddałam się i zgodziłam. Z miną skazańca pakowałam się i wyglądając, jakbym szła na ścięcie, wsiadłam do autobusu.
Nie bałam się, o nie. Jako dumna, mugolskiej krwi Gryfonka, byłam bardzo odważną osobą. Po prostu… nie lubiłam spędzać wakacji na obozach. Ostatnim razem, a było to trzy lata temu, złamałam nogę i rękę, omal nie spadając z przepaści. W dodatku dwie dziewczyny, z którymi przypadło mi mieszkać, nienawidziły mnie tak bardzo, że aż się dziwiłam, że jest to możliwe. Było to niezwykłe, zwłaszcza, że nie dałam im powodu do nienawiści.
Rysować zaczęłam w pierwszej klasie Hogwartu. Kiedy dowiedziałam się o moich magicznych zdolnościach, byłam nieźle podekscytowana. Jednak kiedy dotarłam do Hogwartu i po raz pierwszy weszłam do klasy Historii Magii, mocno się zawiodłam. Przedmiot był obrzydliwie wręcz nudny. Do tego stopnia, że zaczęłam machinalnie mazać ołówkiem po książce, rysując cokolwiek.
Kiedy spojrzałam na książkę rozbudziłam się natychmiast. Nie sądziłam, że mam talent artystyczny. Rysunek przedstawiał oko, jednak było ono zadziwiająco dokładne i piękne, jak na kogoś kto nigdy nie rysował. Zaczęłam szkicować więcej rzeczy – całą klasę, ławkę, nawet portret pewnej szatynki z mojego domu. Byłam tym po prostu oczarowana.
W te wakacje mieliśmy z rodzicami wyjechać na Hawaje. Czytałam w starej książce z Zakazanego Działu o tajnych źródłach ukrytych w ciepłych krajach i bardzo chciałam sprawdzić czy naprawdę istnieją. A i owszem jedziemy.
Jednak rodzice stwierdzili, że dwa tygodnie bez magii dobrze mi zrobi. Twierdzą, że muszę się czasami oderwać od magii. Łatwo im mówić.
Jestem krwi mugolskiej, nic dziwnego, że rodzice woleliby mieć czasami przerwę od mojego gadania o eliksirach czy nowych zaklęciach. Ale z natury jestem osobą gadatliwą i kiedy coś mnie interesuje, nie potrafię przestać o tym mówić.
Wygląda na to, że po prostu będę musiała to przetrwać. Bez magii. Bez książek. Z ołówkiem w gębie.
Kiedy zatrzymaliśmy się, odetchnęłam z ulgą widząc mój ulubiony fast food. Każdy miał godzinę na zamówienie czegoś w McDonald’s, skonsumowanie i wrócenie do autobusu.
Rzuciłam frytkę w czarne włosy jakiegoś chłopaka przede mną. Nudziło mi się i postanowiłam kogoś podenerwować. Ze zdziwieniem zobaczyłam, że chłopak odwrócił się do mnie z cwaniackim uśmiechem.
– Tak się bawimy? – powiedział i rzucił we mnie wafelkiem z lodami. Warknęłam ze śmiechem i rzuciłam w niego kawałkiem bułki z keczupem, a czerwona maź rozprzestrzeniła się po jego twarzy. Po kilkuminutowej wojnie na jedzenie na środku McDonalda, uspokoiła nas wychowawczyni. Chłopak przysiadł się do mnie, cały umazany od ketchupu i lodów truskawkowych. Kilka frytek tkwiło w jego włosach.
– To był zaszczyt prowadzić tak zażartą i wyrównaną bitwę z panią. Syriusz Black.
– Nawzajem panie Black. [T.I.] [T.N.].
LunaNataliaLovengoodd
Lupin…
CuteCow
Remus Lupin spoko
martucha10xd
James… CHOLERA