Jaki mam zjazd emocjonalny.
Cały dzień czułam się w marę okej, ale teraz mam wrażenie, że po prostu mój świat się wali, wszystko co sobie stworzyłam, moje przyjaźnie, ludzie, z którymi po prostu piszę zaczyna powoli znikać.
Że coś po prostu robię nie tak co sprawi, że niedługo stracę cały mój świat. Wszystko na czym mi zależy, co utrzymuje mnie przy życiu. To " "coś", a raczej ktoś, co sprawia, że mimo jak bardzo chce się poddać to tego nie zrobię, bo mi zależy na tej osobie. Zależy mi bardziej niż kiedykolwiek na kimś. I po prostu. Czuję, że niedługo to się skończy. Że po prostu popełniam taki błąd, że już nigdy niczego nie odzyskam. Że to już koniec… Coś znów totalnie poszło nie tak. Chce mi się naprawdę ryczeć. Po prostu. Wszystko mi się wali.