Z życia mnie dzis wylogowalo. Troche dziwne mam takie wtf, ja nie wiem kiedy to upłynęło. Ale chociaz chlop jest miły i sie stara pisac miedzy pracą. I to fajne, a u niego jest z tym problem i mi na pracoholika wyrośnie i to takiego, co bedzie mega zafiksowany i przestanie jeść. Ja w tym czasie widze sie w pokoju obok grającąc w coś, piszącą, malującą, ktora krzata sie od sciany do ściany, ale z pokoju wyjdzie tylko w razie ogromnej potrzeby np. Jedzenia. Ta jak ja kiedys nie oszaleje i nie zrobie na ścianie jakiegoś obrazka i nie pomaluje mebli w jakieś wzorki to bedzie sukses, bo już korci, ale mialabym taką zrypke od mamy, że w życiu bym ściany nie dotkneła. Nie wiem poźno jest, a ja po takich dniach nie czyje sie trzeźwomyśląca. Wgl jade jutro z ojcem do miejscowosci jego rodzinnej. I robie to z nudow, bo wsm nie lubie tam jeździc, bo boli mnie to jak bardzo nic mnie z tym miastem nie łączy. A kiedyś łączyło i bardziej boli mnie to niz to ze umarli moi dziadkowie, jakos to przetrawiłam, ale tej mysli ze ja tam moge tylko przyjechac na cmentarz i wrocic do domu jest strasznie przygnebiajaca. Wgl brzuch mnie boli, znów. I to byc moze przez okres ktorego mam jutro dostac, chyba, ale czy to jest ważne? Wazne ze boli a ja nie chce brac przeciwbólowych, bo musze wstac po wode. Ciekawe ile dzienych informacji o sobie właśnie napisałam xd dobranoc