Wróciłam właśnie z zakończenia roku i kurcze, dziwnie się tam czułam. Prawie wszyscy płakali albo chociaż mieli smutne miny, a ja stałam z boku z uśmiechem. Naprawdę, nie będę tęsknić za tą szkołą (choć przyznam że niektórych nauczycieli będzie mi brakować, szczególnie pani od historii i pani od angielskiego). Ale powiem wam szczerze, że umysłowo czuję się jeszcze dzieciakiem z drugiej klasy, a nie absolwentką która za kilka tygodni pójdzie do szkoły średniej.

Tak w ogóle to wzięli mnie w tym roku do pocztu flagowego. Już pomijają fakt że wcale nie chciałam tam być (ale kogo by to obchodziło? bo na pewno nie nauczycieli) to przez covida nie było w szkole żadnych uroczystości, więc z flagą szliśmy dzisiaj po raz pierwszy. Nie mieliśmy żadnych prób i totalnie nie wiedzieliśmy jak wejść, gdzie stanąć, ani ogólnie co robić. Co mogło pójść nie tak? Otóż wszystko. To była totalna porażka.

Wygłosiłam to głupie przemówienie. Stresowałam się strasznie, ale koniec końców chyba nie było tak źle (znaczy, nie zrzygałam się tam ze stresu, więc uznajmy że było ok)

No i w końcu wakacje. Nareszcie będę miała więcej czasu na wszystko. I nareszcie skończą się ciągłe załamania nerwowe i płacz spowodowany szkołą.

A co tam u was? Cieszycie się z wakacji? I do jakiej klasy po nich idziecie?