Dzień dobry ♡

Uwaga, uwaga. Dziś mojego ogłoszenia prawie-parafialne (mam nadzieję, że nie jesteście zrażeni do duchownych przez pana Collins`a). 

Kochani, jak to pięknie Hildzia (o której, notabene, można napisać drugą "Odyseję", jeśli chciałoby się opisać ją, jej charakter oraz zasługi), będę wakacjować. Wyjeżdżam, odjeżdżam, nie ma mnie tu. Chyba, że należysz do sekty fanów czarnego naparu bogów lub objazdowego kółka luźnego zpitu-pitu, założonego przez organizatorów najazdów. W takim wypadku, pisz, ile Ci się żywnie podoba. Jestem 24/7. Jeśli jednakże nie dołączyłeś do żadnej z tych zacnych organizacji, nie ma mnie tu. NIE MA MNIE TU (piszę to capslock`iem dla ludzi, którzy nie umieją czytać). 

Graphic shop, który nie umywa się do gruźliczych grafik szopenów, acz niektórzy składają tamże zamówienia, NIE JEST ZAWIESZONY (znów dla nie-do-uków). Ale! Nie będę wykonywać błyskawicznie zamówień. Zapomnijcie o dostawaniu miniaturek w przeciągu dwudziestu czterech godzin. Na wczasach włączam tryb żółwia – ZAMÓWIENIA BĘDĄ WYKONYWANE PRZEZ nieco DŁUŻSZY CZAS (dla ludzi ułomnych). 

Opowiadania, jeśli moja słodko-gorzko-kwaśna wena mi pozwoli, będą się pojawiać. Wyobrażam sobie Wasz zachwyt w tej chwili. Umarlibyście bez tego, wiem, wiem. Toż to nie do opisania, jak wielką krzywdę Wam wyrządzam pozbawiając Was stałego dostępu do wypocin mojego autorstwa. A propos pocenia, czy tylko u mnie jest tak gorąco?

Każde stanowisko wymaga argumentacji. Ja na swą obronę mam tylko ograniczony dostęp do wi-fi i innych dobrodziejstw modernistycznego świata. Tylko i aż tyle argumentów na poparcie tezy. 

Ściskam Was, moi Drodzy, w mentalnym uścisku, tak mocnym, że ach! 

PS: Na otarcie łez związanych z mym urlopem przypominam, że istnieją kudłate gryzonie, które wąchają (chyba) lilie.