Patryk

ewelka49

Patryk

ewelka49

imię: ?

miasto: ¿

o mnie: przeczytaj

Licznik prezentów
Otrzymane:
0
Rozdane:
0

21674

O mnie

(stare profilowe było lowkey nieładne)

Ostatni wpis

ewelka49

ewelka49

Opowiadań nie ma, zostały usunięte ze strony głównej, ponieważ o to poprosiłam. ... Czytaj dalej

Ulubieni

ewelka49 nie ma ulubionych autorów

Ulubione

ewelka49 nie ma ulubionych quizów

Licznik prezentów
Otrzymane:
0
Rozdane:
0
Przy pomocy wpisów możesz zadać autorowi pytanie, pochwalić go, poprosić o pomoc, a przede wszystkim utrzymywać z nimi bliższy kontakt. Pamiętaj o zachowaniu kultury, jesteś gościem :)

*Jeśli chcesz odpisać konkretnej osobie, użyj funkcji " Odpowiedz" - osoba ta dostanie powiadomienie* ×

Zaloguj się, aby dodać nowy wpis.

Zaloguj się, aby dodać nowy wpis.

Wpisy autora: Wróć do wszystkich wpisów
ewelka49

ewelka49

AUTOR•  

Opowiadań nie ma, zostały usunięte ze strony głównej, ponieważ o to poprosiłam.

I jeśli ta wiadomość trafi do moderatorów strony, to dziękuję ogromnie za waszą cierpliwość do mnie i pomoc w tej sytuacji. Macie u mnie państwo dozgonną wdzięczność. ❤️

Odpowiedz
62
Julial123

Julial123

Obs za Obs?

Odpowiedz
1

r...n

[Komentarz usunięty przez użytkownika]

Odpowiedz
pokaż więcej odpowiedzi (9)
ewelka49

ewelka49

AUTOR•  

Ghost Story,
Film chyba tylko tak bardzo ładny i smutny jak bardzo ciężki i męczący.
Skoro już tu jednak przechodzę to myślę polecę go, bo mimo wszystko takie ciekawe dziwadło, to nie nudźcie się w domu tylko oglądacie.

Odpowiedz
47
Zuza_zuzka102

Zuza_zuzka102

@ewelka49 o Mama Mia. Ty żyjesz. Super, że wróciłaś chociaż na chwilę

Odpowiedz
bleedingcherry

bleedingcherry

[Komentarz usunięty przez użytkownika]

Odpowiedz
pokaż więcej odpowiedzi (12)
ewelka49

ewelka49

AUTOR•  

To byłby koniec.
Bardzo prosty i naturalny.

Wszystko; to było wszystko. Więcej wszystkiego już nie będzie.
Nie będę już tworzyć ani quizów, ani opowiadań, ani wracać tu z regularnymi wpisami. Kończę mój występ i to, że nie czuję żadnego poruszenia to chyba dowód, że to odpowiedni czas na koniec.

Patrzę na siebie, patrzę dookoła i widzę dziesiątki nowo otwartych wątków, które tylko czekają na rozwinięcie. Widzę zbliżające się matury, haha, te cholerne nieubłagane matury; widzę te wszystkie dorosłe wielkie kroki, które trzeba będzie podjąć – cholera, przecież stąd już widać zalążki samodzielnego życia!

No i wszystko to, co powoli okazuje się ważniejsze, nowe priorytety, które wyrastają z małostek poprzednich lat; przyjaźnie nad którymi trzeba pracować, regularnie, długo i z oddaniem; samochód czekający w garażu na wszystkie niezrealizowane podróże, te przyjemne i te obowiązkowe; wszystkie nowe fascynacje i pasje, które wymagają czasu i pracy; pieniądze, którymi operowanie wciąż wydaje się równie trudne co ich zarabianie; wszystkie tematy, w których chcę się kształcić, wszystkie projekty, które chcę zrealizować, wszystko, czym chcę być – to mnie zmienia. To normalne.

I o ile SameQuizy zawsze kojarzę z pozytywną energią – mogłam się tutaj wykazać twórczo i pobawić słowem czy obrazem, poznać przeróżnych ludzi i ich światy, to jednak SQ pozostają po prostu sympatyczną stroną. Przyszedł czas, w którym rzeczy, na które poświęcam tyle pracy, czasu i energii muszą być prawdziwsze, duże, widoczne. Tworzenie tutaj było formą przyjemności, ale myślę, że choćbym nie wiem jak próbowała, nie uczynię tego niczym więcej. Rozumiecie? Kiedy cały świat tak szalenie się powiększa, i patrzę na to wszystko z większej perspektywy, ta pasja oddala się i staje coraz mniej widoczna. Tylko błysk na niebie, znak czegoś pięknego, ale dalekiego, dawnego.
Ciężko mi to wyrazić. Po prostu – świat -życie- jest taki ogromne! Myślę, że kiedyś każdy z was to poczuje i zrozumie.

Pisanie opowiadań to zarąbista rzecz. Wymyślanie tych przedziwnych quizów też, po prostu genialne. Chciałabym kiedyś móc pracować przy czymś działającym w taki sposób, tak tworzyć, pisać.
Ale już nie tutaj. Czuję się jak dziecko, które nadal próbuje wcisnąć na siebie ubrania sprzed kilku lat, z których dobrze wie, że wyrosło.

Dzisiaj myśl o tym koncie przemknęła mi przez głowę chyba pierwszy raz od miesiąca. Sama siebie tym zaskoczyłam. To trochę smutne. Pomyślałam, że warto będzie powiedzieć słówko czy dwa, żeby wyjaśnić moją coraz już bardziej permanentną nieobecność.

Chciałabym jeszcze wydać opowiadania, mam nadal w głowie plan historii tak ważnej, tak wielkiej, że kończąc ją właściwie spełniłabym swoje życie. Mam tyle książek i filmów do polecenia w Przeglądach Miesiąca! A ta obfitość treści w sezonie świątecznym!
Ale potem zatrzymuję się, marszczę brwi i myślę – czy naprawdę zrobiłabym to wszystko? Przez chwilę przez głowę przepływa potok uczuć, pomysłów, wspomnień i … szybko znika, ucicha.
Wzruszam ramionami. Ano nie, nie zrobiłabym tego.

Cieszę się, że tyle osób mogło miło spędzić czas przy mojej twórczości i że było to taką formą zabawy na fajnym poziomie. Jestem dumna z tego, co stworzyłam i miejsca, które dzięki wam tu powstało.
Za wszystko (wszystko!) bardzo wam, moi drodzy, dziękuję.

To piękne być ewelką49. Ale tam, gdzie idę, uwagi potrzebuje inna osoba. Ja, Kaja.

A więc: dziękuję, do widzenia, dobranoc, i być może – do zobaczenia. Myślę, że kiedyś możemy się jeszcze spotkać.
Oddana,
ewelka49

Odpowiedz
70
vilerie

vilerie

[Komentarz usunięty przez użytkownika]

Odpowiedz
1
Determination

Determination

W takim momencie „żegnaj” to za mało.
Cieszę się, że ruszyłaś do przodu ze swoją niekończącą się podróżą. Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności.
Do zobaczenia następnym razem.

Zakochana Determinacja ❤

Odpowiedz
3
pokaż więcej odpowiedzi (17)
ewelka49

ewelka49

AUTOR•  

@lonely_sunflower_ wiesz, co to jest. ;)
Dla reszty: zostałam zapytana przez tą użytkowniczkę o polecenie książek i filmów – oto mój wykład.

Dobrze, wreszcie mam chwilę. Życie pędzi teraz przedziwnie szybko i trudno mi znaleźć czas na taką prostą czynność jak pisanie.
Dobrze, rekomendacje. Zaznaczyłaś książki i filmy, jeśli dobrze pamiętam (?). Uwzględnij, że będę tu się dużo odwoływać do siebie, swoich przemyśleń i odczuć – w końcu przedstawieni poniżej to moi ulubieńcy!
Jeśli chodzi o książki, to lubię mniej więcej taką tematykę i klimaty, jakie utrzymuję w moich opowiadaniach – historie z nutką sci-fi, może lekkim posmakiem fantasy, ogólnie mówiąc: wydarzenia nadnaturalne i otaczająca je dobrze zbudowana podróż psychologiczna.
Oczywiście nie jest to reguła i lubię, aby książka mnie zaskoczyła. Więc:
-„Śpiew kukułki” oh, ona mnie właśnie zaskoczyła, JAK mnie zaskoczyła. Trochę nie umiem wytłumaczyć fenomentu tej książki, bo choć ma w sobie kilka punktów nie podchodzących pod mój gust (choćby to, że akcja toczy się kilka dziesięcioleci temu, a więc klimaty ‚retro’), to całość jest tak dobrze napisana, tak mistyczna, tak zgrana, że porwała moje serce. Narratorem jest młodziutka dziewczyna, wręcz dziewczynka, przez co sposób opowiadania ma w sobie ten szczególny rodzaj dziecinnej prostoty, ale też niesamowitej przenikliwości. Sam sposób budowania zdań, powalająca ilość porównań (nawet jeśli nie dla akcji, to książkę warto przeczytać dla Największego Zbioru Najkreatywniejszych a Jednocześnie Najbardziej Trafnych Porównań Świata) – imponujące, pokochałam ukrytą za przepięknie i trafnie pisanymi linijkami ogromną mądrość autorki. A sama historia – dziwna, trudna do właściwego zrozumienia, niepokojąca w fascynujący sposób. Polecam, bardzo.
-„Fobos” – za swoich czasów ogromnie lubiłam tę książkę, teraz, po odrobinę dłuższej nauce życia, uważam, że nie jest taka porządna i rozwinięta, ale przyjemna w czytaniu i ciekawa jako przygoda. Książka zabiera nas w kosmos na pokładzie nowoczesnego statku kosmicznego, gdzie dwanaście wyselekcjonowanych osób czekają dość osobliwe przeżycia.
Portrety postaci, na których tutaj właściwie opiera się akcja, (w końcu poza statkiem otacza nas jedynie pustka kosmosu), są dość jednowymiarowe; widać, że każda postać ma przypisaną dla siebie cechę, pewien sposób bycia i praktycznie tylko z tej strony ją widzimy, nie ewoluuje, nie szokuje nas. Poza tym jednak, jak na książkę rozrywkową – jest bardzo wciągająca i przyjemna w czytaniu. Niektóre aspekty są pięknie napisane, aż czuć emanującą od nich aurę uczuć, silnych i porywających, inne trochę dziwią (na przykład odrobinę nienaturalne dialogi, haha?). Książka warta przeczytania, choć druga część odrobinę zbacza w stronę Wielkiego Dziwadła, a trzecia – nadal nie udało mi się znaleźć polskiego czy angielskiego wydania.
Jednak nie chcę pozostawiać negatywnego wrażenia – książka jest fajna. :)
-„Tysiąc pięter” – tutaj spełnia się moje uwielbienie osadzania akcji w alternatywnej przyszłości. Narratorami jest kilku bohaterów, każdy wprowadza nas w swój własny świat. Jednak rozdział po rozdziale, powolutku lecz dosadnie, okazuje się, że nasze postacie wcale nie są przykładnymi, łatwymi do lubienia ludźmi – każdy z nich jest na jakoś sposób skażony, ich charaktery są zwyczajnie złe, słabe. Żyłki egoizmu, zazdrości, nienaturalnych zboczeń czy nawet czystej nienawiści stają się coraz wyraźniejsze poprzez książkę. I to jest właśnie dobre – książka wyrywa się schematowi tworzenia łatwego do lubienia, cenionego bohatera – tutaj czytelnik tworzy z nimi relacje jak z prawdziwymi ludźmi, zawiłe i trudne, widzimy obraz 3D. I z drugiej strony – kiedy bohater posówa się do złego czynu, jesteśmy z nim na tyle zżyci, że próbujemy go bronić, usprawiedliwiać, choć nie powinniśmy mieć do tego podstaw… ciekawe, prawda? Bardzo to cenię. A sama akcja – osadzona w nowoczesnym, tysiącpiętrowym (czy to wogóle słowo?) wieżowcu, w którym pniemy się w górę; od niskich, brzydkich, odrzucających biedą dzielnic do wysokich, coraz to nowocześniejszych apartamentów, białych, lśniących miast, parków i szklanych domów. Robi wrażenie i naprawdę wciąga.
-Z książek naukowych polecam bardzo „Wszechświat w twojej dłoni” – za merytorykę i zaskakująco przyjazny sposób rozmowy z czytelnikiem, i za podróż w gwiazdy, oraz „Dziwnologia” – za świetną tematykę, miłe i zafascynowane czytanie, zdrową dozę humoru.
-„Między nami chaos” wybaczam tej książce odrobinę niezrozumienia, zaplątanie i nieklarowność. Wybaczam, ponieważ zwyczajnie ujęła mnie podróż pociągiem poprzez Stany Zjednoczone na spotkanie zapomnianych zagadek i zaginionych odpowiedzi. Nie mogę powiedzieć wiele o więzi z bohaterem, raczej o więzi z historią – tym, jak wiedzie nas przez różne miejsca i osoby, jakie pytania zadaje, jaką poezję nam serwuje. Książka na przytulny, długi wieczór – przeniesie nas do odległego pociągu pędzącego przez deszcze i śniegi, razem z „waszym, jak zawsze, ukochanym konduktorem”.
-„Przebudzenie labiryntu” – typowa książka akcji, ale co dziwne – nie jest napisana słabo! Naprawdę mnie to zaskoczyło i zmotywowało do dalszego czytania. Jest w niej coś więcej poza prostą przygodówką i może nie nazwałabym tego Wielkim Przesłaniem czy Objawieniem, ale historia jest dobra, z potencjałem, absorbująca do czytania. Poza dziwnymi plamami dziwnych, słabych czy wręcz naiwnych zabiegów, czytałam Labirynt z wielką przyjemnością. Podoba mi się ewolucja bohaterów poprzez kolejne światy, aż do ostatniej części. Koniec… właściwie nie sycący, ale nie spaprany. Dobra książka.
-„Brzydcy” – czy muszę wogóle coś mówić?
-Poza tymi mogę dorzucić jeszcze w miarę dobre: „Zresetowana”, „Inne dziś” (książka mem lol), „Kto porwał Daisy Mason” czy „Neverworld wake”

Filmy. Lubię, kiedy film jest niepokorny. Kiedy czymś się odważnie wyróżnia – czasem nawet ciekawy pomysł potrafi u mnie przeważyć to, że film zwyczajnie nie był dobry. Oczywiście nie zawsze, haha, moje serduszko oddam tylko poważnie dobremu kawałkowi sztuki.
-„Incepcja” – to mój all-time favourite. Mogę go oglądać setki razy a i tak zawsze mnie uderzy jak upadek z tysięcznego piętra. Naprawdę lubię pomysł manipulacji snami; gra aktorska – toż to istny creme de la creme; efekty specjalne i zabawa światem – o tak!; a fabuła, budowanie napięcia psychologicznego, wielowymiarowych dramatów życia – są absolutnie przepiękne. No i muzyka – „Time” Hansa Zimmera wprowadza mnie w stan psychiczny z innego wymiaru. Do obejrzenia (i to nie jeden raz!)!
-Wspomnę o twórczości Wesa Andersona. Po kilku jego filmach można szybko poczuć przesyt, ale w kontrolowanych dawkach jego twórczość jest genialna, niespotykanie piękna [estetyka kadrów to jakiś boski absurd], a irracjonalny, cięty humor – komiczny. Moimi ulubionymi kawałkami Andersona są chyba „Wodne życie ze Stevem Zissou”, „Wyspa psów” o której już pisałam w przeglądzie miesiąca, „Grand Budapest Hotel” też jest genialny.
-„Blade Runner 2049” – pod ten film najlepiej mieć przygotowane podłoże składające się z
a) oryginalnego „Blade Runnera” z Harrisonem Fordem sprzed kilkudziesięciu lat
b) książki, na której cała historia jest oparta: „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?” genialnego Philipa Dicka.
Dzięki temu historię można zrozumieć bardziej dogłębnie, no i swoją drogą są to również świetne dzieła sztuki! Ale co do naszego najnowszego dzieła – jest po prostu zapierające dech w piersiach. Oglądamy tylko na dużym ekranie, absolutnie zabraniam zabierania się za ten film na telefonie czy małym laptopie. Widoki i przerażająca, piękna estetyka są nie do opisania, niepokojąca muzyka Vangelisa mrożąca krew w żyłach, gra aktorska Ryana Goslinga, Jareda Leto, Harrisona Forda czy innych – cóż. Powtórzę się tylko – genialna. Ale najbardziej lubię samą psychologiczną głębię: [spojler-nie do końca taki spojler alert] historię pokazującą, że na przekór oczekiwaniom, nasz główny bohater wcale nie jest, jak w każdej istniejącej historii – tym wyjątkowym, tym wybranym, nie osiąga zamierzonego celu, nie zaskakuje nas – dosadność i piękno tego rozwiewającego złudę świetności tragizmu są według mnie najcenniejsze w filmie. Ukazanie, że heroiczny, magiczny los wcale nie jest nam pisany – za zakrętem wcale nie czeka niezwykła przygoda, nie mamy w sobie nieodkrytych pokładów wspaniałości, nie jesteśmy wyjątkowi i właśnie największym skarbem jest być silnym mimo to, stworzyć coś pięknego, dobrego, nawet, jeśli jesteśmy nikim, a wspaniałość na nas nie spłynie – musimy ją zbudować. [KONIEC strefy ‚spojler-nie taki sprzęt spojler’] Tak rozumiem ten film. I polecam go z całego, zachwyconego serca.
-„Lobster” – jest to dziwadło, raczej niepokojące i wytrącające z równowagi, ale bardzo ciekawe.
-„Uciekaj” i „To my” – są to horrory, a to, że horrorów nigdy nie lubiłam i mimo wszystko je obejrzałam, jest już samo w sobie dużym komplementem. Są filmami reżysera Jordana Pele, zupełnie niekonwencjonalnymi, budują strach w najciekawszy sposób, jaki widziałam. Bo zwykle, gdy oglądam horrory, cały element przerażenia wywoływany jest na jeden z trzech tragicznie tanich sposobów:
a) mrok
b) jumpscare
c) krwawa brutalność
A tutaj… Cóż, nie powiem że Pele nie używa tych elementów, ale robi to w sposób wyważony, wręcz dystyngowany, poza nimi przepięknie buduje przerażającą akcję. Oba horroy są ciekawe, pełne zagadek i subtelnych ukrytych znaczeń, genialne do oglądania za pierwszym razem, jeszcze lepsze za drugim.
-„Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” – I frickin luv it. Już przywołałam kilka dzieł o niesamowitym potencjale budowania wielowymiarowych postaci, których można nienawidzić, kochać i chcieć zabić ze sceny na scenę – ten tutaj film jest koronnym przedstawicielem. Uwielbiam jego brutalny, ale piękny świat, skomplikowaną sieć relacji międzyludzkich, przeobrażeń podczas poszukiwania miłości, celu, sensu. Plus, Frances McDormant odgrywa rolę życia.
-„Anihilacja” – czy wspomniałam już o drygu do sci-fi? Czy napotykałam, że ogromnie szanuję dobrze zbudowane horrory? Czy dało się odczuć, że uwielbiam piękno świata uchwyconego w kadrze? Cóż, to jest właśnie wstęp do ‚Anihilacji’ – to kwintesencja przerażającej, psychologiczno – fantastycznej plątaniny, trudnej do zrozumienia i poruszającej. Iście genialna!
-„Atlas chmur” – wielopoziomowa historia o najbardziej wymyślnych wątkach przenikających się, zlewających, walczących ze sobą. Lekka, zabawna i miła, krok dalej – głęboka, poruszająca najgłębsze emocje, przepiękna ballada. Film bardzo uczuciowy, romantyczny, wzruszający. Linia melodyjna – magiczna, zabierająca nas z jednego miejsca i czasu w drugie, wodzi nas po wszystkich pięknych zakątkach przedstawionej historii. Polecam, polecam, polecam!

Uwierz lub nie, ale pisałam to prawie trzy godziny. Póki co to wszystko! Miłego czytania, miłego konsumowania sztuki ;)

Odpowiedz
27
lonely_sunflower_

lonely_sunflower_

dziękuję za link!

Odpowiedz
1
Mrs.Chocolate_

Mrs.Chocolate_

Wszystkie tytuły sobie zapisałam i sprawdzę na pewno, dziękuję. Czytałam „Między nami chaos” i ona jest przegenialna, naprawdę. Totalnie mój gust. Wszystko się łączy. I ta końcówka, ach… Aktualnie czytam „Neverworld wake” i również strasznie mi się podoba. Z filmów widziałam „Uciekaj” i tak sobie mi się podobał, a „Anihilacja” zaczęłam, ale ze względu na obowiązki musiałam zastopować oglądanie, haha. Muszę koniecznie dokończyć. Całusy 💋

Odpowiedz
2
pokaż więcej odpowiedzi (8)
ewelka49

ewelka49

AUTOR•  

Już dzisiaj najbardziej magiczna noc wakacji.
🌌⭐🌠✨☄️🌃🔭
Przez te kilka ciemnych godzin z nocy 12 na 13 sierpnia będzie można obserwować skalne odłamki śmigające po niebie, albo mówiąc ładniej, nawet jeśli nie do końca poprawnie – właśnie dzisiaj czeka nas noc spadających gwiazd.
Chociaż perseidy – odłamki komet biorące swoją nazwę z faktu występowania szczególnie w okolicach konstelacji Perseusza
– można obserwować przez większość naszych wakacji, to „deszcz gwiazd” swoje apogeum osiąga właśnie teraz.
W momencie, kiedy to piszę, spoglądam za okno i widzę niebo zasnute chmurami. Mam nadzieję, że ich szare zasłony rozmyją się do wieczora. Mam szczerą nadzieję spędzić tą noc na zewnątrz i z oczami skierowanymi ku niebu, nawet kosztem zmarznięcia, zarwania cennej nocki między dobijającymi dniami w pracy, czegokolwiek. Jeśli się uda, mam nadzieję, że będziemy mogli dzielić ten widok razem. Byłoby coś pięknego w tym, że patrzymy na dokładnie to samo niebo, osoby oddalone o setki kilometrów, gruntownie całkiem sobie obce, a jednak podziwiające jeden widok. Może nawet inna osoba pomyśli życzenie do tej samej spadającej gwiazdy, do której wy poślecie swoje. Jest coś bardzo ciekawego i inspirującego w takim zwyczajnym, a eterycznym doświadczeniu, prawda? W końcu oglądamy przepiękny pokaz śmierci – okruchy zranionego ciała niebieskiego płonące i rozpadające się w atmosferze Ziemii.
Słowem, zapraszam was wszystkich na zewnątrz, w nocy, już od 21.
I jestem bardzo ciekawa, jaką muzykę wybralibyście do takiego spektaklu? Ja mogę polecić całą playlistę Sleeping at last poświęconą kosmosowi – łatwo odszukać te utwory, każdy ma nazwę kolejnej planety układu słonecznego (szczególnie klimatyczne są „Saturn” i „Uranus”).
Do zobaczenia pod gołym niebem.

🚩Edytowano, dzień później:
Nie było gwiazd, był za to alert RCB. Wichura, szczelnie zasłaniające niebo czarne chmury, kilkugodzinna ulewa, burza. 😂😢
Ironia życia potrafi być aż tak zabawna, że smutna.
Ale dobrze, spróbuję jeszcze innej nocy – chociaż nie będzie to już epicentrum z liczbą zanotowanych spadających „gwiazd” ponad 100 na godzinę, tylko 2 czy 3 🙃

Odpowiedz
37
PannaJackson

PannaJackson

@ewelka49 niestety nie udało się :/

Odpowiedz
2
Daissy

Daissy

@ewelka49 no niestety u mnie dokładnie to samo było w nocy 🙁

Odpowiedz
2
pokaż więcej odpowiedzi (16)