To dopiero początek podróży, a komuś z tu obecnych już burczy w brzuchu. Obróciłaś głowę w tył i wszystko stało się jasne - to tylko wygłodniały cyrkowiec Kurt. Idzie ze skwaszoną miną, trzymając się za brzuch.
- Panie kapitanie, kiedy dojdziemy? - ozwał się Pietro w kierunku wolno człeptającego Scotta Summersa - Mam nadzieję, że po drodze zatrzymamy się w jakiejś przytulnej knajpce i zjemy wielką, pyszną kolację! - dodał, lekko się uśmiechając. Niestety laserookiego to nie rozśmieszyło.
- Nie będzie żadnych restauracji. - mruknął - I dobrze o tym wiesz, Maximoff. - dodał, pusząc się niezmiernie. Następnie palcem wskazał nam drogę na wprost. Szliście we wskazanym kierunku, zachowując całkowitą ciszę.
Niekiedy wasze wątłe ciała ocierały się o kolczaste łodygi przypominające wyglądem te, które pochodzą od róż. Zapadł zmrok. Dżungla w jakiej się znaleźliście, stała się miejscem wyjętym z horroru - nad waszymi głowami przelatywały ponoć wściekłe nietoperze, zza każdej większej rośliny dobiegały was szmery, a nawet chichoty. Ale tu przecież nie ma hien, myślałaś, wzdrygając się. Dodatkowo mogłoby się zdawać, iż z każdego drzewa spogląda na was para żółtych lub zielonych oczu o dość wrogim spojrzeniu. Baliście się nocy, która już prawie ogarnęła świat całunem ciemności oraz strachu o własne życie. Całe szczęście, że zza pozbawionych liści gałązek zdołaliście ujrzeć część pokrytego mchem budynku, a nawet zarysy mniejszych lub większych postaci, które akurat przechodziły obok jednego z okien. Wyglądały zupełnie tak, jakby dokądś było im spieszno. Może obawiają się spóźnienia na naradę, której organizatorem jest właśnie Magneto? Trzeba się o tym przekonać na własną rękę.

Dlaczego takowy budynek nie jest strzeżony, pomyślałaś. W końcu nie widać, by ktokolwiek stał na dachu lub w oknie z przygotowaną wcześniej bronią.
- Muszę się podzielić z wami planem, nad którym myślałem przez większość drogi - oznajmił Cyclops. - Podejdźcie tu! Stańcie w kole!
Wykonaliście polecenie bez zbędnych narzekań.

Czujesz, że musisz wspomóc profesora. Podzieliliście się na dwie grupy. Pierwsza zajmie się waszym bezpieczeństwem i osłoną, bo to właśnie ty i dwie inne osoby, zostałyście wyznaczone do odbicia Charlesa Xaviera z rąk oprawców.
Całą ekipą przenieśliście się pod żelazne drzwi, kóre następnie otworzyliście. Niepewnym krokiem podążyliście wzdłuż wąskiego, aczkolwiek długiego korytarza. Wcześniej rozglądnęliście się, czy aby na pewno nie zostały tutaj zamontowane kamery. Nie zauważyliście ani jednej, co was ździebko uspokoiło.
Znaleźliście się na samym końcu korytatza, gdy usłyszeliście ciężkie kroki zbliżającej się w waszym kierunku osoby. To zapewne strażnik, chodzi i patroluje.
- Tędy! - szepnął Scott, wskazując ścieżkę w prawo. Lewa doprowadziłaby was do jednego z wiernych sługusów Magneta.
Na paluszkach przemieściliście się o kilka metrów w bok. Ledwo zdołałaś się przecisnąć między ścianą, a Warrenem Worthingtonem i jego połyskującymi na biało skrzydłami. Chciałaś po prostu znaleźć się obok osoby, przy której czujesz się najbezpieczniej, czyli Loganie, który zdążył wyprzedzić nawet Scotta.
- Słuchajcie! To pułapka! - oznajmił, odwracając się do was w taki sposób, by móc na was patrzeć. - Chyba zdążyliście zauważyć, że chodzimy w kółko? Rozglądnijcie się, a może zauważycie ukryte przejście do dalszej partii tego obskurnego budyn.. - w tym momencie strażnik wyłonił się zza zakrętu, a potem pociągnął X-Mena za ramiona, by następnie rzucić biedakiem o ścianę.
- Logan! - wydarłaś się, widząc jak szybko regenerujące się ciało przyjaciela właśnie wybiło niezwykle dużą dziurę w betonie. Przynajmniej nie jest już tutaj tak ciasno...
-Co się tam dzieje? Co to jest?!
Dokładnie słyszałaś zadawane drżącym głosem pytania. Pozostawiłaś je bez odpowiedzi. W końcu sami zobaczą to, co ty... wielkiego mięśniaka o wyglądzie najprawdziwszego tygrysa, którego pazury muszą być tak samo ostre, jak szpony Wolverine'a. Właśnie przyłożył waszemu sojusznikowi w brzuch..
- To Sabretooth! - krzyknęła Jean Grey, wybiegając przed ciebie. Pomyślałaś, że chce pomóc Loganowi w walce. - Szybko, szukajcie tego przejścia! - pomyliłaś się. Rudowłosa najwyraźniej zdaje sobie sprawę, iż jej kumpel wcale nie potrzebuje pomocy.
- Grabisz sobie! - ryknął Wolverine, robiąc zamach ręką. Wkrótce jego szpony wbiły się w brzuch tygrysa, z którego wyciekła krew o niesamowicie ciemnym kolorze. Myślałaś, że to jego koniec, jednak okazało się, iż Sabretooth posiada zdolności regeneracyjne, podobnie jak Wolverine.

Zacięta bitwa między mutantami zdawała się nie mieć końca. Najdziwniejsze było to, że nikt nie kwapił się do pomocy Wolverine'owi. Może to dlatego, iż żaden z nich tak naprawdę nie zginie w walce, dzięki regeneracji tkanek? Scott Summers wykrwawiłby się już po pierwszym cięciu...
- Hej! Spójrzcie w górę! - zawołał Pietro, wskazując palcem sekretne przejście w postaci kraty wentylacyjnej, umieszczonej na suficie. Szukajcie, a znajdziecie...
- Logan, zbieraj się! - krzyknął Henry do przyjaciela, pomagając rozkapryszonej Pixie wspiąć się do tunelu. Mogłaby to zrobić sama, jednak bała się, iż czyjeś pazury roztargają jej piękne skrzydełka na strzępy. Prócz niej,Logana oraz Besti, wszyscy byliście już wpołowie drogi do zupełnie innej sali.
Wilk zadał tygrysowi cios, który powinien go chwilowo ogłuszyć. Wkrótce do was dołączył. Czołgaliście się tak długo, aż trafiliście do wyjścia w postaci szerokiej dziury, przez którą następnie wtargnęliście do pustej sali. Nie ma w niej nic prócz żelaznych drzwi, umożliwiających wam dalsze zwiedzanie posiadłości należącej do organizacji Magneta.

Drzewinka
Świetny quiz! Czekam na następną część. 😉😍😍❤❤❤
_Kundzia_
• AUTOR@Drzewinka Dziękuję 😚❤
_Kinia_
Akurat wróciłam z wczasów, a tu taka niespodzianka! Cudowna fabuła! 👌💘
_Kundzia_
• AUTOR@_Kinia_ Dziękuję 😊
Avegersowa
@_Kinia_ Same
_Kundzia_
• AUTORPrzepraszam, że musiałyście tak długo czekać, to się już nie powtórzy. Oby ta część opowiadania przypadła Wam do gustu. Piszcie swoje wrażenia. 😚
Sittia
@_Kundzia_ Mi się bardzo bardzo podoba 😘💕