Opowiadania mogą zawierać treści nieodpowiednie dla osób nieletnich. Zostaje w nich zachowana oryginalna pisownia.

Xavier’s School for Gifted Youngsters #4


Zszokowana informacją o pojmaniu profesora, bez najmniejszego zastanowienia pognałaś za resztą drużyny. Minęliście walczące ze sobą pary, które zaciekle starały się pokonać przeciwnika. Zszokowana nie wiedziałaś jak masz zareagować, gdy na twojej drodze stanął pewien młody chłopak, niewiele lat starszy od ciebie, którego ręce dosłownie skryły się w ogniu. Za pomocą mocy wymknęłaś się nim zdążył cokolwiek zrobić. Pobiegłaś dalej, wciąż niewidoczna i do tego przerażona. Przed wejściem do latającej maszyny raz jeszcze zerknęłaś na oddalający się instytut. Na placu znajduje się teraz kilku walczących ze sobą mutantów. 

- Gdzie jest Susan?! - krzyknął zdenerwowany jak nigdy dotąd Kurt. Całkowicie oprzytomniałaś, zdając sobie sprawę, iż wciąż jesteś niewidzialna.

- Tutaj, tutaj! - odpowiedziałaś, potykając się o ostatni ze schodków, wpadając przy tym w objęcia przyjaciela. 

Na jego niebieskiej twarzy co prawda nie pojawił się nawet najdelikatniejszy rumieniec, lecz w jego oczach dostrzegłaś zakłopotanie. 

- Błagam was... poprzytulacie się jak wszystko wróci do normy, dobrze? - ozwał się zniecierpliwiony Scott, trzymający palec na szarawym guziku zamykającym drzwi.

Jego słowa niemało cię speszyły, dlatego właśnie niemalże natychmiast odkleiłaś się od chłopaka, a następnie wraz z nim udaliście się na poszukiwanie wolnego miejsca. Okazało się, iż wcale ich nie brakuje. Od wewnątrz odrzutowiec nie jest duży, bardzo przestronny. Kim są pasażerowie? Pojazd wypełnia drużyna X-Men składająca się z ciebie, szybszego od wiatru Quicksilvera, teleportującego się Nightcrawlera, telepatycznej Phoenix, brązowookiego Cyclopsa, samoregenerującego się Wolverine'a, inteligentnego Bestii, uskrzydlonego Angela, a także przypominającej wyglądem lecz nie charakterem wróżkę Pixie. 

- Kochani, to bardzo poważna sprawa - zaczęła mówić rudowłosa Jean, chwyciwszy się jednej z rur będących na środku. - Nasz wspaniałomyślny profesor X został najpewniej uprowadzony przez członków zgromadzenia Brotherhood of Evil Mutants.

- Zajmijcie miejsca, startujemy! - frasującą przemowę tejże mutantki przerwał dzisiejszy pilot - Scott Summers. Natychmiast usiadłaś między swoimi dwoma ulubieńcami, a mianowicie obok Pietra oraz Kurta. Zauważyłaś, że przed tobą wylądowała nie tylko Megan Gwynn, ale również Warren Worthington obok którego zasiadł Logan. Zaraz po zajęciu swoich stanowisk, zwróciliście niepewne spojrzenia z powrotem w kierunku panny Grey. 

- Kochani... - westchnęła. - Nie mam pojęcia w jakim celu to uczynili, ale za wszelką cenę musimy mu pomóc. - mówiła, mając na myśli profesora. - Polecimy na wschód, a może zachód..? Wybaczcie, ale jestem już po prostu kłębkiem nerwów... Moglibyśmy zebrać ciut większą ekipę, jednak tylko wy jesteście na tyle wyszkoleni, by móc uczestniczyć w tej ważnej misji. - być może słowa te miały na celu was odrobinę pokrzepić. Odniosłaś dziwne wrażenie, że właśnie tak na was podziałały.

- A gdzież jest Storm? Dlaczego jej z nami nie ma? - zainteresował się Angel.

Zauważywszy nieobecność koleżanki Munroe, spojrzałaś z uniesioną brwią na strapioną Jean. Stało się z nią coś strasznego, wyczytałaś z utopionego w podłodze wzroku rudowłosej. Mylisz się?

- Ororo... - tonacja dziewczyny nabrała rozpaczliwego brzmienia - Nie mam pojęcia co się z nią konkretnie stało - przyznała, ciągając nosem. - Pamiętam tylko jak próbowała powstrzymać tamtych dwóch od zgarnięcia profesora, ale wtedy dość mocno oberwała. Nie jestem pewna, czy jej także nie zwinęli. 

W końcu Scott zmuszony został do podania jej opakowania z chusteczkami higienicznymi, z którego od razu skorzystała. 

- Trzymajcie się i nie płaczcie jak nasza mała Jean - Hank postanowił rozluźnić nieco atmosferę, śmiejąc się ze swoich słów. Wątpisz jednak, by mu się to w pełni udało.

- Bestia ma rację - przyznała rudowłosa nim dmuchnęła w chusteczkę. - Trochę się rozkleiłam. Scott, wiesz gdzie lecieć? - obróciła się w stronę swojej miłości.

Cyclops  prychnął usłyszawszy jej zbędne według niego pytanie.

- Oczywiście, że wiem! - zaraz po tym coś stuknęło w przednią szybę, wydając przy tym okropny huk. Na dziewięćdziesiąt dziewięć procent była to mewa bądź jakieś inne koślawo lecące ptaszysko. 

- Właśnie widzę, jak tym płynnie latasz.. - burknął rozglądający się po wnętrzu maszyny Wolverine. Wyraźnie wątpi w możliwości dzisiejszego nawigatora.

- Hej, przecież to ten ptak na nas wpadł, a nie ja na niego! - oburzył się Scott.

Logan przyłożył dłoń do rozgrzanego czoła. 

- Nie chodzi mi o to. Ty po prostu latasz jak po psychotropach, tyle że na trzeźwo. - wyjaśnił, patrząc na pilota z politowaniem. 

- Mów sobie co chcesz! - Summers postanowił się już nie odzywać. Włączył uspokajającą klasyczną muzykę i kazał nam nie komentować jego lotu. 

Tak więc wsłuchując się w rytm wspaniałego utworu Ludwiga van Beethovena jakim jest Sonata Księżycowa, postanowiłaś iż...

.. spróbujesz otworzyć aluminiowe opakowanie wypełnione fistaszkami, które leży na niewielkiej półeczce. Męczyłaś się z nim około pięciu minut, gdy były cyrkowiec zaoferował ci swoją pomoc. 

- Potrafiłbyś to otworzyć tymi trzema palcami? - spytałaś, podając chłopakowi paczkę.

- Pamiętaj, że mam jeszcze drugie tyle w drugiej ręce. Oczywiście, dam radę! - już po chwili Kurt oddał ci rozdarte opakowanie upragnionych orzeszków, którymi oczywiście podzieliłaś się z resztą drużyny.

.. rozpoczniesz rozmowę na temat teraźniejszego lotu z innymi pasażerami.

- Korzystaliście już z tej machiny? - spytałaś z malującą się w twych oczach ciekawością.

- Wiadomo! - odparł uśmiechnięty Logan. - I to nie raz! 

Reszta potwierdziła jego słowa tylko skinieniem głowy.

- Ty pewnie też przelecisz się tym odrzutowcem jeszcze wiele razy o ile wcześniej go nikt nie zdetonuje - prychnął wpatrujący się w ciebie Angel.

- Och, Warren - wzdychnęła Jean - jak na anioła jesteś zbyt pesymistycznie nastawiony do tego świata. - przyznała, kręcąc głową.

- Potwierdzam! - ozwała się najcichsza do tej pory Pixie. - Chłopak nie umie się wyluzować! 

.. zatkasz sobie uszy, by już dłużej nie męczyć się ze słuchaniem tej wstrętnej według ciebie muzyki. Pietro widząc twoje postępowanie niemało się zdziwił, jednak całkowicie się z tobą zgodził.

- Ja też nie słucham tego rodzaju rzeczy - powiedział z lekkim uśmiechem. - Współczesne kawałki wydają  mi się być znacznie lepsze. Też tak uważasz? - skinęłaś głową.

- Oczywiście! Summers, wyłącz to badziewie! - krzyknęłaś w kierunku pilota.

- Nie ma mowy, księżniczko! - odrzekł zadziornie mutant.

Minęła niecała godzina odkąd wystartowaliście. W odrzutowcu zapanowała wręcz niepokojąca cisza. Stan taki wywołała straszliwa burza, mknąca w waszym kierunku. Wkrótce zerwał się wiatr tak potężny, że Scott stracił panowanie nad pojazdem. 

- Zrób mi miejsce, ja poprowadzę! - nad zlęknionym pilotem stanął posiany niebieskim futrem Henry. Niemało się zdenerwował, gdy Summers nie chciał mu ustąpić.

- Poradzę sobie, to tylko chwilowe! - tłumaczy chłopak o działających jak lasery oczach.

Nagle machina zatrzęsła się, w dodatku coś uderzyło z niewiarygodną siłą w jeden z silników. Odrzutowiec przechylił się w prawą stronę, a także włączył się alarm, który ku twojemu zdziwieniu nie zdołał rozbudzić śpiącego Wolverine'a. 

- Dobra, Hank! Ty nim pokieruj! - Scott tym razem ustąpił bez wahania. 

Niemalże natychmiast znalazł się na fotelu obok swojej ukochanej - Jean Grey.

Pod wpływem objęcia sterowania przez Henry'ego, odrzutowiec z powrotem począł lecieć w poziomie. Nie zmieniło to jednak faktu, iż jeden z silników przestał działać, przez co spadamy w dół... Nieco przestraszona zwróciłaś się w kierunku już rozbudzonego Logana, który sprawił wrażenie jak gdyby nie spał najmniej od dwóch dni. 

- Jak myślisz, czy Hank sprowadzi nas bez zbędnych stłuczek na ziemię? - twoje wargi zadrżały z przerażenia, gdy znów z czymś się zderzyliście. Tym razem jednak machina nie chciała wznieść się w górę. Wywnioskowałaś, iż drugi silnik odmówił działania.

- Sue, nie chcę mówić teraz jak pesymista, ale... - ale ktoś postanowił mu przerwać.

- Lepiej nic teraz nie mówcie - wtrącił się Hank - Susan, mogę cię prosić na moment? - natychmiast powęrowałaś w kierunku aktualnie porośniętego futrem kolegi, lekko się chwiejąc pod wpływem drgania podłogi.

- Słucham cię - rzekłaś, oczekując wyjaśnień.

Patrząc przez siebie ujrzałaś chmarę burzowych chmur oraz pojedyncze gałązki ocierające się o szybę. Wydają one przy tym ledwo słyszalny łoskot. 

- Jesteś w stanie sprawić by ten odrzutowiec stał się niewidoczny? To bardzo ważne, wkraczamy na teren wroga, więc nie byłoby fajnie, gdyby nas przypadkiem zauważyli.

Jego prośba wydała ci się kompletną abstrakcją. Fakt, sprawiłaś iż twój dostojny towarzysz Logan stał się całkowicie niedostępny dla ludzkich oczu, lecz wywołanie tego samego efektu na obiekcie o znacznie większej masie może być już trochę bardziej skomplikowane...

- Hank, ja naprawdę nie wiem czy dam radę to zrobić.. - przyznałaś, bo w końcu tutaj nie wystarczy tylko się skupić. Trzeba dać z siebie wszystko. 

- Dasz radę -powiedział wesoło Mc Coy.

- Wierzymy w ciebie! - krzyknęli pozostali pasażerowie w celu dodania ci choć ździebka otuchy.

- Absurd! Zwariowałeś! - wycedziłaś  przez zęby, gdy Hank wytłumaczył w końcu o co mu chodzi. - Jeśli myślisz, że jestem w stanie to zrobić, to się mylisz przyjacielu. - oznajmiłaś, odwracając się na pięcie w tył. 

- Zaczekaj! Musisz przynajmniej spróbować, inaczej nas wytropią, rozumiesz?! - błagalne spojrzenie Henry'ego sprawiło, że w końcu mu uległaś

- Jasne, dam z siebie maksymalne sto procent! - dumnie wypięłaś pierś do przodu, trwając w wierze, iż naprawdę dasz radę wykonać to niełatwe zadanie.

- Patrzcie no jaka pewna swego... - mruknął Warren gdzieś z oddali, któremu w zamian za tę uwagę pokazałaś język.

Konkludując... musisz sprawić, by odrzutowiec wraz ze znajdującymi się w nim ludźmi stali się niepostrzegalni dla cudzych oczu. W ramach rozgrzewki postanowiłaś zrobić to pierwej z którymś ze swoich uroczych znajomych. Któż pójdzie na pierwszy ogień do roli królika doświadczalnego? Może Warren, uskrzydlony mutant o oczach błękitnych jak karaibskie morze? Kategorycznie odpada... przecież on nigdy by się na to nie zgodził, czyż nie? W takim razie poprośmy o wsparcie tego, który już raz stał się niewidzialny dzięki twoim nadzwyczajnym zdolnością.

- Logan, pomożesz mi w przeprowadzeniu rozgrzewki? - zapytałaś, podchodząc do nieco zdezorientowanego mężczyzny. Najwyraźniej nie doszedł jeszcze do siebie.

- Kochana Sue - zaczął, chwytając cię za nadgarstki. - Zrób to z Kurtem, bo ja naprawdę nie czuję się na siłach, by w tym wszystkim uczestniczyć. 

- Bzdura! - odezwała się kapryśna jak zwykle Pixie, którą wilk obrzucił srogim spojrzeniem. Po tylu wspólnych rozmowach zdążyłaś się zorientować, iż nie jest on zbytnim faworytem zbuntowanej wróżki-mutantki.

- Daj mu spokój. Skoro nie chce, to znam jeszcze jedną osobę, która z miłą chęcią mi pomoże. - oznajmiłaś, spoglądając na fikuśnie wyglądającą dziewczynę. - Kurt, proszę zgódź się. To nie boli. Logana nie bolało... - powiedziałaś, zbliżając się do swojego bez %% najlepszego przyjaciela. Jego oczy wyraziły chęć do ucieczki, po prostu bojaźń.

- N-no nie wiem - wyjąkał. - A co jeśli zniknę na zawsze? - jego wargi zadrżały, a ogon gwałtownie poruszył się w powietrzu.

- Nie bój żaby, nie wyparujesz - zachichotała podekscytowana Pixie. 

Wagner skinął głową, zbliżył się nieco do ciebie i stanął niczym sklepowy manekin - na baczność. Skupiłaś całą uwagę na słowach "teraz znikniemy oboje", łapiąc przyjaciela za ręce. Przymknęłaś oczy i wtedy stało się coś na co wszyscy liczyli. Staliście się niewidzialnymi dla pozostałych X-Menów. Czyż to nie jest cudowne? Zafascynowana puściłaś dłonie chłopaka by spróbować tej samej sztuczki na odrzutowcu. Dotknęłaś jednej ze ścian w nadziei, iż uda ci się dokonać tejże teoretycznie niemożliwej do zrobienia rzeczy. Pomyślałaś o znikającej w przestworzach maszynie oraz znajdujących się w niej ludziach. Twój umysł zapragnął zniknięcie ich wszystkich bez wyjątku. Każdy guziczek, każda wajcha, każdy pasażer. Mając mocno zaciśnięte powieki, nie zauważyłaś nawet jak odrzutowiec faktycznie staje się coraz mniej widzialny. Wkrótce otwarłaś oczy i ujrzałaś.. rozmyte kształty, a raczej zarysy ludzi oraz samej maszyny? Dokładnie.

Jestem niesamowicie zaskoczona zaistniałą sytuacją. Kompletnie się tego po sobie nie spodziewałam, pierwsza próba zakończona sukcesem? 

- Poszło ci nadzwyczaj dobrze! - orzekła Jean, gdziekolwiek ona teraz stoi. 

- Idealnie po prostu - podsumował Scott - A teraz niech Hank nam powie coś na temat lądowania, bo już mnie martwią te piski alarmujące o zagrożeniu. 

Wiedziałam, że mi się uda! Jestem najlepsza w te klocki! 

- Brawo! - dobiegł cię głos kolegi Quicksilvera.

- Myśleliście, iż sobie nie poradzę? Byliście w błędzie - prychnęłaś.

- Nie każdy tak myślał... Henry, jaka jest sytuacja? - zmienił temat Cyclops.

- Czyż nie widzicie ziemi oraz tego gąszczu, który ją intensywnie porasta w tymże miejscu? Nie zgrywajcie się... - po coraz to wyraźniejszych zarysach pilota dostrzegłaś jak wzrusza ramionami. Faktycznie, w tym stanie widać dosłownie wszystko. Wystarczy tylko mieć otwarte oczy i już można zauważyć przelatujące ptaszyska, pływające na wietrze liście, a także szare, burzowe chmury. Wichura nieco się już uspokoiła, jednak widok podłoża z takiej wysokości nie jednej osobie mógłby napędzić stracha. Tobie również.

- Słabo mi... - westchnął Wagner, mdlejąc po niecałych pięciu sekundach. 

Złapałaś przyjaciela w ostatniej chwili. 

- Logan, weźmiesz go, proszę? - spojrzałaś błagalnie na mutanta, który podobnie jak inni stali się widoczni jak duchy na starych fotografiach, może trochę bledsi. Grunt, że w ogóle ich widać. - Nie mogę puścić ściany - wytłumaczyłaś. Wilk trzymając się jakiejś rurki, zdołał przejąć umęczonego chłopaka w swoje ręce. Teraz już tylko czekać na lądowanie. 

Popatrzyłaś w bok. Zaraz później usłyszałaś ogromny huk spowodowany dobiciem do jakiegoś starego dębu. Zlękniona Pixie wrzasnęła jakby zobaczyła przerażającego stwora chodzącego za nią po lesie. 

- Nie krzycz mi do ucha! - Angel zaklął pod nosem, co wcale cię nie zdziwiło. 

- Kochani, to będzie naprawdę ciężkie lądowanie... - Hank z pewnością zzieleniałby ze strachu, gdyby było go teraz widać. Niestety tak nie jest. Alarm zawył po raz ostatni. Maszyna gwałtownie przechyliła się w przód. Silniki odmówiły współpracy. Odrzutowiec pomknął z prędkością światła w stronę gęstwiny składającej się głównie z wszelkiego rodzaju krzewów, ale i potężnych drzew. W oddali można by zauważyć skryty w niej budynek, ale kto zwróciłby na niego większą uwagę w tej sytuacji?

- Trzymajcie się! - rozkazała rudowłosa Jean, przylegając całym ciałem do swojego fotela. Ty zrobiłaś dokładnie to samo, tyle że z rurką, by nadal podtrzymywać ścianę.

Maszyna zadrżała po raz ostatni. Trzaski, huki spowodowane przez łamiące się na odrzutowcu gałęzie spróchniałych drzew. Jesteście coraz bliżej stwardniałego gruntu oraz wbitych w niego kamieni... Mocno zacisnęłaś powieki i w końcu usłyszałaś przeraźliwy trzask. Trzask ten był ostatnią rzeczą, którą zdołałaś usłyszeć przed...

...
...
Zaznacz poprawną odpowiedź, aby przejść do następnego pytania.
Reklama
Quiz, który przeglądasz jest częścią serii. Została zachowana oryginalna pisownia autora.

Komentarze sameQuizy: 3
Najnowsze

BlackDiaval

BlackDiaval

Ej no ja tu czekam na kolejną część! xddd

Odpowiedz
Dorcia30

Dorcia30

💙

Odpowiedz
1
BlackDiaval

BlackDiaval

Robi się coraz to ciekawiej <3

Odpowiedz
1

Nowe

Popularne

Kategorie

Powiadomienia

Więcej