Obudziłaś się z paskudnym bólem głowy. Zaraz po otwarciu jaskrawych, niebieskozielonych oczu, ujrzałaś sufit pomalowany na biało. Rozejrzałaś się dookoła. Pokój z niewielką ilością mebli, gdzie wszystko wydaje się być dziwnie znajome. Nie wiesz jednak gdzie jesteś, ani jak się tu znalazłaś. To miejsce nie wygląda jak szpital, więc wiesz, iż mimo licznych ran na swoim ciele, nie przetransportowali cię do niego. Istnieje pewna możliwość, że wcale nikt nie chciał cię do niego zabierać, ale w głębi duszy wierzysz w tą pierwszą wersję. Z trudem wstałaś z twardego łóżka. Podeszłaś do znajdującego się nieopodal okna. Wyglądając przez nie, dostrzegłaś ogromny dziedziniec, na środku którego znajduje się ciekawie wyglądający pomnik. "Gdzie ja do licha jestem", przeszło ci przez myśl to właśnie pytanie.
- Ładnie tu, prawda? - gwałtownie odwróciłaś się w tył.
Ujrzałaś stojącego przy łóżku chłopaka o nietypowym kolorze skóry. Jest niebieski. Dodatkowo nie wygląda jak standardowy obywatel naszej planety. Ma tylko trzy palce w obydwóch rękach, a także w nogach. Ubrany jest w kombinezon, przez co wygląda jak bohater komiksu.
- Kim jesteś? - spytałaś, unosząc jedną z brwi do góry.
Po głowie chodzi ci jeszcze jedno pytanie, a mianowicie, jak się tu znalazł? Nie słyszałaś skrzypienia drzwi, ani nawet ich trzaśnięcia.
- Kurt Wagner - przedstawił się. - Ale możesz mi mówić Nightcrawler - dodał po chwili.
"Ładne imię, ciekawy pseudonim", skomentowałaś jego słowa, nie wypowiadając ich na głos. Przygotowałaś kolejne pytanie, odnośnie miejsca, w którym oboje jesteście. Nie zdążyłaś go jednak wypowiedzieć, ponieważ w pokoju zawitał wysoki mężczyzna w białej koszulce i niebieskich jeansach. Widząc jego fryzurę, pomyślałaś że pewnie nie zdążył się jeszcze uczesać.
- Kurt, co ty tu robisz? - zdziwiła go obecność niebieskiego chłopaka. - Zresztą nieważne. Idź do profesora. Powiedz mu, że dziewczyna już się obudziła. - rozkazał.
- Tak jest! - po tych słowach Nightcrawler dosłownie rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając za sobą niedużą ilość pyłu, unoszącego się w powietrzu.
Z niedowierzaniem przetarłaś oczy. Jesteś pewna, że nie śpisz? Mężczyzna usiadł na łóżku. Zadał ci pytanie odnośnie twojego dzisiejszego samopoczucia.
- Dobrze, ale kim pan w ogóle jest? - cofnęłaś się w tył.
- Mam na imię Logan, zaś mój pseudonim artystyczny to Wolverine. - oświadczył, uśmiechając się przy tym z lekka. - Wiesz, gdzie jesteś?
Kiwnęłaś przecząco głową.
- Znajdujesz się w instytucie Charlesa Xaviera dla wyjątkowo uzdolnionej młodzieży. Innymi słowy - dla mutantów.
Sama nie wiesz, dlaczego cię to nie zdziwiło.
- Jestem mutantem? - zapytałaś, spoglądając na swoje ręce.
Do tej pory nie słyszałaś o czymś takim. Byłaś pewna, że nie istnieje coś takiego jak nadnaturalność. Wiadome ci było, iż zdarzają się przypadki, w których ludzie posiadają nadprzyrodzone zdolności, ale nie przyszłoby ci do głowy, że ktoś może być niebieski i się teleportować. Przecież to niemożliwe!
- Tak - mężczyzna potwierdził twoje pytanie. - Przebierz się. W tej walizce są twoje rzeczy. - powiedział, wskazując na takowy przedmiot.
Zaraz po tym wyszedł z pokoju. Wzięłaś ze sobą parę rzeczy, po czym skorzystałaś z łazienki, która znajduje się w tym samym pokoju. Umyłaś się, przebrałaś, a na końcu splotłaś warkocza ze swych długich, brązowych włosów. Na twej okrągłej buzi pojawił się wyraz zwątpienia, a nawet strachu. Strachu przed tym, kim jesteś i jak wygląda twoja przeszłość.
- To niezwykle silny mutant - ozwał się ktoś w twojej głowie.
- Nie wątpię, profesorze. - a może ta rozmowa toczy się za ścianą?

Po niespełna dziesięciu minutach, opuściłaś łazienkę.
Ledwo przekroczyłaś próg drzwi i już spowodowałaś wypadek. Dobiłaś do Logana, który najwyraźniej chciał ponownie zawitać w twoim pokoju.
- Przepraszam! Nie wiedziałam, że tu stoisz! - podałaś mu rękę.
- Dzięki - stanął już na równe nogi.
Podrapał się po głowie. Zauważyłaś stojących za nim ludzi. Pierwszy z nich skwasił minę na twój widok. Zdziwiły cię przyczepione do jego pleców ogromne, białe skrzydła, którymi nerwowo zatrzepotał. Obok niego siedzi mężczyzna na wózku. Posłał życzliwy uśmiech w twoim kierunku.
- Jak się miewasz? - zapytał.
- Chyba dobrze. - odpowiedziałaś z mieszanymi uczuciami.
W twojej głowie pojawiła się masa pytań.
- Nazywam się Charles Xavier. Prowadzę instytut, który stanowi szkołę dla młodzieży takiej jak ty. Każdy z nas tutaj obecnych posiada jakieś nadprzyrodzone zdolności. Ja na przykład jestem telepatą. Pan Wagner posiada zdolność do teleportacji. Jest tego naprawdę dużo. Nie wszyscy umieją jednak prawidłowo korzystać ze swoich mocy. Dopiero się tego uczą. Rozumiesz mnie, prawda?
Skinęłaś głową, choć nie do końca wierzysz w słowa mężczyzny.
- Chodź - powiedział oschle chłopak obdarzony anielskimi skrzydłami. - Oprowadzę cię, a później przedstawię ci resztę naszej ekipy.
Minęłaś Wolverine'a, a następnie profesora. Poszłaś za tajemniczym nowym kolegą, choć jego zachowanie nie do końca wskazuje na większą chęć do zawarcia przyjaźni.
- Powiesz mi chociaż jak się nazywasz? - zapytałaś po zejściu ze schodów.
- Innym razem - dopiero później dowiedziałaś się, iż obdarzony niebiańskimi skrzydłami młodzieniec zwie się Angel.
Mutant oprowadził cię praktycznie po wszystkich miejscach, które powinnaś znać. Najbardziej spodobał ci się dziedziniec, który już od teraz będziesz mogła obserwować przez szklaną szybę w swym nieciekawie wyglądającym pokoju.
Po powrocie na miejsce, z którego wyruszyliście, nie zastaliście profesora Xaviera, lecz stojącego pod ścianą Logana.
- Dobrze się bawiłaś z Warrenem? - zapytał lekko się uśmiechając.
- Nie mieszaj mnie do tego - parsknął ze złością upierzony mutant.
Najwyraźniej nie spodobała mu się twoja obecność, tylko dlaczego? Przecież nic mu nie zrobiłaś, a on chodzi naburmuszony niczym kogut odkąd tylko się pojawiłaś. W dodatku zapomniał o tym, iż miał przedstawić ci resztę ekipy...
- Co mu jest? - spytałaś, patrząc w kierunku odchodzącego "kolegi".
- Ma zły dzień. - wtrącił się poznany na samym początku Nightcrawler. - Pozwolisz, że zaprowadzę ją do pokoju? - spojrzał w kierunku wyglądem przypominającego wilka człowieka.
- Jasne - skinął głową, a następnie udał się w przeciwną stronę, zostawiając was samych. Wagner pomaszerował w kierunku lśniących schodów, by wyjść po nich na górę. Ty oczywiście poszłaś za nim. Dzięki temu mogłaś przypatrzeć się spokojnym ruchom jego długiego ogona o diabelskim zakończeniu. Po niespełna pięciu minutach ciszy, znaleźliście się przed drzwiami pokoju o numerze 308. Nightcrawler okazał się być prawdziwym dżentelmenem, ponieważ zaprosił cię do środka, otwierając przed tobą ciemne, dębowe drzwi.
- Dziękuję - powiedziałaś, oblewając się mało widocznym rumieńcem.
Pokój, w którym się znaleźliście absolutnie nie przypomina poprzedniego pomieszczenia. Ściany pomalowane zostały na kolor kremowy oraz ciemnobrązowy. Ładne, połyskujące meble, a także nieduże łóżko z leżącą na nim niebieską kołdrą, sprawiły na tobie całkiem normalne wrażenie. Jakbyś była w normalnym domu, a nie w szpitalu. Spojrzałaś na jedną ze ścian. Pomijając fakt, iż jest to poddasze, zauważyłaś również pół okrągłe okno, z którego również widać dziedziniec. Można tędy nawet wyjść na dach, więc to jedna z pierwszych atrakcji, które tu na ciebie czekały.
- Podoba ci się tu? - spytał chłopak, siadając na łóżku.
Popatrzyłaś w jego stronę. Dopiero po chwili zastanowienia oznajmiłaś, że tak, ale jest jeden problem, który chciałabyś jak najszybciej rozwikłać, a mianowicie...

- Nic nie pamiętam - mruknęłaś. Zaistniała w tobie nadzieja, że nowy kolega pomoże ci odzyskać utracone wspomnienia.
- Z tym musisz się zgłosić do profesora, bo to w końcu on jest telepatą, a nie ja - zaśmiał się Kurt. - Chcesz się do niego teraz wybrać? Pójdę z tobą, jeśli chcesz.
Po chwili zastanowienia, kiwnęłaś głową na znak zgody.
Rozmawiając o przeszłości Nightcrawlera, daliście wolnym tempem do gabinetu profesora. Kurt zastukał parę razy na drzwi, a następnie pociągnął za klamkę, myśląc iż profesor jest w środku. Jednak go tam nie ma. Poszedł sobie? No tak, odjechał, a nie poszedł...
- Wrócimy tu później. Chcesz się czegoś napić? - skinęłaś głową, toteż udaliście się do kuchni po szklankę soku lub herbaty.
- Jestem głodna - powiedziałaś, łapiąc się za burczący brzuch.
Wagnera bardzo rozbawiły twe słowa, więc nic dziwnego, że zaczął się niepohamowanie śmiać.
- Chodź za mną! - wykrztusił, wskazując właściwy kierunek. Zeszliście na parter, skąd udaliście się do... kuchni.
- Ciastka, banany i ee... pieczony kurczak. Na co masz ochotę? - spytał Kurt, przeczesując jedną z półek. Wskazałaś na rzecz, na którą naszła cię największa ochota. Niedługo potem oboje wciągnęliście się w rozmowę na temat przeszłości Wagnera. Wbrew pozorom, okazała się być bardzo ciekawa.
- Chodźmy już na górę - zaproponował twój nowy przyjaciel. Ruszyliście w drogę.
- Boję się, że nikt mnie tu nie zaakceptuje. Logan dziwnie się na mnie patrzy, a o Warringhtonie wolę już nawet nie mówić... - jęknęłaś, chowając zatroskaną twarz w zimnych jak śniegi dłoniach.
- Przesadzasz i mogę ci to nawet udowodnić. Chodź za mną! - czyżby wpadł mu do głowy pomysł przedstawienia cię innym mutantom? To bardzo możliwe...
W drodze do celu natkneliście się na dwójkę dobrych przyjaciół. Uśmiechnięta dziewczyna z włosami koloru rudego właśnie idzie w kierunku twoim oraz Kurta, tocząc zaciekłą rozmowę z chłopakiem w okularach.
- Mówiłam ci, że przenieśli tu ją w nocy... w samym środku nocy wdarli się przez zamknięte okno do dziewiętnastki! - słowa dziewczyny wydały ci się może nawet więcej niż dziwne.
- Dobra, dobra! Już ci wierzę! - chłopak machnął rękami, spoglądając na ciebie. Takie przynajmniej sprawia wrażenie.
Popatrzyłaś na stojącego obok ciebie Kurta. Niebieski ślepo wpatruje się w nadchodzące postacie. Para minęła kilku innych dzieciaków i zatrzymała się tuż przed tobą. ,,Jean Grey", ,,Scott Summers", przedstawili się podając ci ręce.
- Miło poznać.. - wydukałaś, rozmyślając nad swoją tożsamością.
- No a ty jak się nazywasz? - zapytała rudowłosa, pogłębiając swój szczery uśmiech. Scott musiał zauważyć zakłopotanie w twoim wyrazie twarzy, ponieważ prychnął intensywnym śmiechem.
- Przepraszam... - przysłonił rozbawione usta dłonią. - Naprawdę przepraszam.
Zabrałaś ochoty, by strzelić mu pstryczka w nos. Zirytowała cię jego niemiła reakcja na wieść o tym, iż zapomniałaś jak się nazywasz.
- Nie śmiej się z niej - powiedział cicho Wagner.
Dzięki Kurt... Chociaż on stara się zachować powagę w tej sytuacji.
Usłyszałaś coś co przypomina tarcie gumą o podłogę. Obróciłaś się i ujrzałaś profesora Xaviera. Na jego twarzy również widnieje radość.
- Nie denerwuj się, Kapi - gestem ręki poprosił byś do niego podeszła. - Scott, zachowuj się milej w obecności nowych mutantów. To rada na przyszłość. Mam nadzieję, że się do niej zastosujesz.
- Oczywiście - prychnął Summers.
Szatyn poprowadził cię do swego gabinetu. Kurt wraz z pozostałą dwójką pozostali na korytarzu o ile już się nie rozeszli.
- Zanim zaczniemy tę konwersację, zapytam cię o to, czy ci się tu podoba?
Spojrzałaś w błyszczące, błękitne oczy profesora.

- Mów mi Charles - przejście na "ty" z profesorem wydało ci się nietypowe, ale chętnie się do tego zastosujesz.
- Chciałabym się panu... to znaczy tobie przedstawić, ale nie pamiętam jak się nazywam.. Nic nie pamiętam. To jest okropne! - załamałaś ręce z powodu swojej bezradności w tym temacie. Xavier uśmiechnął się życzliwie, docierając przy tym do twego zakłopotanego umysłu.
- Czego chciałabyś się dowiedzieć o swojej przeszłości? - też pytanie!
- Najlepiej wszystkiego! - podskoczyłaś z nadzieją, że właśnie on pomoże ci zdobyć upragnione informacje.
Ale nie. Charles spojrzał na ciebie litościwie, złożył ręce, na których wsparł swój podbródek i znów głęboko spojrzał w twe ogromne oczy.
- Nie możesz wiedzieć wszystkiego - rzekł. - Twoja przeszłość i przyszłość jest bardzo proporcjonalna, jakkolwiek to brzmi. W zamian mogę ci jednak zdradzić, że nazywasz się Susan Grey i pochodzisz z Niemiec. Grey? Zbieżność nazwisk?
Niełatwo zdenerwować się na kogoś, kto tak często się uśmiecha.
- W takim razie dlaczego nazwałeś mnie Kapi? - uniosłaś prawą brew do góry.
- W szkole nazywali cię Kappa, a ja tylko to zdrobniłem. Może chcesz pobrać to sobie jako swój pseudonim? - Kappa... Tak, to ci się nawet spodobało.
- Może być - kąciki twych słodkich ust w ciągu jeden chwili powędrowały do góry.
Rozmawialiście jeszcze przez chwilę, po czym opuściłaś gabinet profesora.
- Jak było? - zapytał Kurt, pojawiając się nagle tuż przed tobą.

- Kappa? - odezwał się ktoś stojący za Wagnerem.
Był to chłopak o jasnych włosach i niebieskich dżinsach. Moment, w którym przyszedł nie utkwił w twojej lichej pamięci. Nim zdążyłaś odpowiedzieć, zniknął. W zamian na horyzoncie ujawniła się postać Logana.
- Chodź, Kapi! Trzeba przedstawić cię reszcie naszej społeczności! - złapał cię za rękę i poprowadził do pokoju znajdującego się na parterze. Pomieszczenie to wygląda jak salon. Skórzana sofa na środku, drewniana ława, kamienny kominek, z którego bucha ciepło... tak, to na pewno salon. Znajduje się w nim kilka osób, które przypadkiem spotkałaś na korytarzu, a także te, które zdążyłaś poznać z imienia. Najeżony Angel nerwowo zatrzepotał skrzydłami na twój widok, za co stojący obok niego Logan zdzielił go po głowie.
- Miło nam cię widzieć! - odezwała się kobieta z białymi jak śnieg włosami, siedząca na niewielkiej, kratkowanej pufie. - Moi mili, to właśnie jest Susan Grey, która jest mutantem takim jak my wszyscy, a może nawet trochę lepszym - jej żart wszystkich rozbawił. Wszystkich prócz jednego naburmuszonego uskrzydlonego nerwusa.
- Strom, a właściwie Ororo Munroe. - przedstawiła się po chwili kobieta, podając ci rękę. Jej uśmiech wydał ci się bardzo życzliwy.
Odwzajemniłaś ten gest, a wkrótce miałaś okazję, by przywitać się również z innymi. Spędziliście niepełną godzinę na rozmowie i wzajemnym poznawaniu siebie. Z wszystkich zgromadzonych najbardziej polubiłaś Logana oraz Kurta. Strom również wywarła na tobie dobre wrażenie, tak samo jak Jean, która w obecności Scotta wypada na całkiem bezstresowego człowieka. Słońce zbliża się ku zachodowi. Powoli wszyscy zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi, więc i ty postanowiłaś powrócić do swego małego lokum. Okazało się, że Wagner mieszka tuż obok ciebie, dlatego w drodze na górę będziecie mogli zamienić jeszcze parę słów. Przechodząc obok pokoju numer 217, ktoś zawołał donośnym głosem "elo". Obróciłaś głowę w stronę otwartych drzwi. Zauważyłaś leżącego na kanapie chłopaka o przydługich, jasnych włosach, na którego nosie spoczęły ciemne okulary przeciwsłoneczne. Widać, że słowa te skierował do swego niebieskiego kumpla. Dopiero po chwili spostrzegł twoją dziewczęcą postać, dlatego też zmienił pozycję na siedzącą, a telefon odłożył na półkę.
- Kto to jest, Kurt? - zapytał z widocznym rozkojarzeniem. - Nowa?
- Och, to Susan Grey. Susan, to jest Pietro Maximoff, tak zwany... - haniebnie przerwano mu w połowie zdania.
- Quicksilver! - dokończył zań jasnowłosy mutant. - Zostałem obdarzony nadludzką szybkością, a ty co masz?
Zwrócił się do ciebie, jakby to było coś naturalnego. Właściwie, to powinnaś wiedzieć jaką moc w sobie skrywasz, ale ty przecież sama tego nie wiesz. Co mu zatem odpowiesz?

Przyznam się. Nie będę przecież ukrywać przed nikim prawdy o sobie.
- Nie mam pojęcia. Nic nie pamiętam. - Pietra zaintrygowała twoja odpowiedź.
- Serio? - przytaknęłaś. - A gadałaś z profesorem?
- Rozmawiała z nim, ale... nie dowiedziała się niczego konkretnego... - wtrącił się mało rozluźniony Kurt.
- Imię nie jest dla ciebie konkretne? - prychnął Quicksilver. - Wybacz mu, ale to straszna gapa w przeciwieństwie do mnie.. - chłopak uśmiechnął się zuchwale.
- Nie zauważyłam, by nią był. - powiedziałaś uśmiechając się życzliwie w kierunku niebieskiego kolegi. Po nieoczekiwanym napadzie śmiechu, zaczęliście żartować oraz rozmawiać na wiele różnych tematów.
- Nie twoja sprawa, okularniku! - prychnęłaś, krzyżując ręce na piersiach.
- Widzę, że jest z ciebie niezła złośnica! - zachichotał chłopak.
- Ona tylko żartowała.. - raczył zauważyć Wagner.
- Yhm! Nie wierzę w twe słowa, wielki Nightcrawlerze!
W tym momenice Maximoff prasnął w kolegę poduszką. Mina niebieskiego mutanta przybrała oburzony wyraz.
- Tylko się nie obrażaj, stary! - dodał zaraz po tym incydencie napastnik.
- Nie mam takiego zamiaru!
Wtedy Night przeteleportował się. Na jakiś czas zniknął, aż wrócił z trzema bardzo miękkimi poduchami. Po udanej bitwie, zaczęliście spokojną rozmowę.
89P13
Super ❤❤❤
rzecznyaglet
To akurat jest Peter, a nie Pietro (wiem data)
_Kundzia_
• AUTOR@Nova_Corps Bez urazy, ale najpierw powinnaś się upewnić, że coś wygląda inaczej niż powinno, zanim kogoś upomnisz. Wpisz „Quicksilver” w internecie, a zobaczysz po otwarciu pierwszej lepszej strony, że przedstawia się go per Pietro.
rzecznyaglet
@_Kundzia_ (znowu data, bo wcześniej nie przyszło mi powiadomienie wgl z tą odpowiedzią) To jest opko o filmowych X-Men, tak? Tam jest Peter Maximoff. Natomiast w MCU zapożyczony był Pietro.
Morgan
Będzie dzisiaj nowa cześć ?
Proszę zrób 😀
_Kundzia_
• AUTOR@Morgan Będzie jutro. Dzisiaj już się nie wyrobię.
Morgan
ok
Morgan
pliss
Morgan
Proszę jutro
_Kundzia_
• AUTOR@Morgan Postaram się 😘
Morgan
Kiedy będzie następna cześć ?
to jest super
_Kundzia_
• AUTOR@Morgan Cieszę się, że Ci się podoba. Drugą część wstawię jutro lub pojutrze. 😚
L...a
CZEKAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Princess.13
Czekam😍
Avegersowa
„Kappa” xd
PhoenixFromAshes
@Avegersowa umarłam jak to zobaczyłam (kolejny raz)
Avegersowa
@PhoenixFromAshes haha