Właśnie wyszłam z kina po seansie "Pięciu koszmarnych nocy", znanym szerzej jako FNAF. Także w tym wpisie będą spojlery do tego filmu!

Powiem tak: film niemalże nie jest horrorem. Pod "straszne" czy "nieodpowiednie" dla młodszej widowni mogły podchodzić jedynie dwa momenty (znaczy, jak dla mnie. Nie wliczam tutaj każdego fragmentu filmu, gdzie pojawia się krew, bo sama się krwi nie boję). Ogólnie bardziej bałam się, że będzie coś strasznego, niż faktycznie było straszne, dlatego dziś w nocy będę spać spokojnie xD Widać już po tym, że jest zwyczajnie mieszanką gatunków.
Jeśli chodzi o fabułę, skupia się mocno wokół traumy i tragedii rodzinnej, mniej wokół pochodzenia animatroników. One po prostu sobie są, i przyjmujemy to do wiadomości z kamienną miną.
Podsumowując: sam film nie jest zły. Można się wybrać ze znajomymi i nawet w porządku się bawić, ale oczekiwania były zbyt duże, aby im sprostać. To odwrotność filmu "Barbie" – oczekiwań nie było wielkich, sama szczerze myślałam, że to będzie coś pokroju tych nowszych filmów "Barbie", w których udział brały też siostry tytułowej bohaterki, tylko w wersji aktorskiej, a tu proszę, jaka miła niespodzianka!
Jednakże, film FNAF wybrnął całkiem nieźle z lore gier, które niejednego przyprawiło o ból głowy. Fani domyślą się, że to nie jest to samo, jednakże znajdą odzwierciedlenie pewnych wydarzeń z serii gier, co jest też mocnym plusem.