Jak lubicie historie kryminalne to tutaj, macie prawdziwą…

Dzisiaj jak wracałam ze szkoły poszłam razem z koleżanką na spacer. W pewnym momencie zorientowałyśmy się, że jedzie za nami jakieś auto. Niważne gdzie skręcałyśmy ciągle za nami podążało. Pobiegłyśmy na przystanek bo było tam dużo ludzi, a tam auto odjechało nieco dalej i zaparkowało. Uznałyśmy, że jesteśmy przewrażliwione i zaczęłyśmy o czymś gadać. W końcu spojrzałam na zegarek i okazało się, że muszę wracać do domu żeby matka mnie nie zabiła. Jak tylko straciłam koleżankę z oczu, to auto ruszyło za mną. Spanikowałam i skręxiłam w najbliższą uliczkę. Nie był to dobry wybór, bo była to polna dróżka na zadupiu. Auto ciągle mnie śledziło (na tym etapie zauważyłam, że to był facet). Jak na złość nikogo nie było na drodze. Stało się jasne, że się zgubiłam, a ten gość najwyraźniej mnie śledzi. Szłam coraz szybciej, aż wreszcie odzyskałam orientację w terenie i okazało się, że byłam pod kościołem. 💀 Oczywiście tam też nikogo nie było. Pobiegłam na taki mały mostek obok kościoła. Dwójka ludzi nie mogłaby się tam minąć, a co dopiero auto! Jak już znalazłam się po drugiej stronie odwróciłam się za siebie (jak w horrorze heh) I TEN TYPO ROZMAWIAŁ Z KIMŚ PRZEZ TELEFON I SIĘ NA MNIE PATRZYŁ. Wtedy uciekłam. Po drodze spotkałam tego rudego pijaka, o którym kiedyś wam opowiadałam, ale to już nie jest aż takie interesujące. W każdym razie dotarłam bezpiecznie do domu i żyję!

Jak chcecie to mogę zrobić serię z takimi historiami z mojej okolicy. Trochę tego jest…