Koła, kółeczka, ślimaki, ósemki, proste wyjazdy, najazdy… dzisiaj porobiliśmy z siwym. Czyli po prostu gimnastyka a więc wstęp do prostego ustawienia – ćwiczenie reakcji i wygięcia ciała pod wpływem dosiadu i działania łydek. Bell mimo dużej zwinności i skoczności co bardzo u niego cenię, bo świetne idzie nam szczególnie pole bending, jak mamy zacząć jeździć prosto, na kołach, ćwiczyć boczne to pojawia się problem, wyrzuca zadem na zewnątrz, blokuje się na wędzidle (zazwyczaj na jednej połowie), gubi nogi i ogólnie takie nijakie te wygięcia wychodzą. Dzisiaj było dobrze, jestem zadowolona, ale jednak to nie top 😅. Skończyliśmy zgrzani i cali mokrzy, a przecież zmęczony koń to szczęśliwy koń. No dobra do końca to nie wiem, ale otulony derką, wymiziany, ‚wysmaczkowany’, jeszcze ciepła kolacja na wymęczonego smakuje najlepiej, więc wydaje mi się, że tak jest 😄. Tak właśnie, derkowanie… Czy zmieniłam o tym zdanie? Nie 🙈 ale w tym sezonie, po intensywnych treningach gdy pogoda jest jaka jest nie chcę narażać koni na przeziębienie, więc służy nam tylko do wysuszenia sierści. Też ich nie golę, więc mogę powiedzieć że mam prawdziwe niedźwiedzie 😂 Jest się do czego tulić i co zamiatać wiosną xD O derkowaniu chciałabym się trochę wypowiedzieć jak zacznę serię, a więc… niebawem tak myślę.