Święta, święta i po świętach.. Roboty trochę było. Tu posprzątać, w kuchni mamie pomóc, gości ogarnąć, ale konie się nie zastały 🐎. Poniedziałki mamy planowo wolne, ale że ostatnie dni były luźne więc dzisiaj się poruszaliśmy 😄
Z Ohio pojechaliśmy na spacer w bliskie okolice. Co prawda wsiadłam dopiero w drodze powrotnej (chciałam tylko go rozruszać i sprawdzić jak się mają stawy, czy zwapnienie nie przeskakuje) a że było oki to wsiadłam na te 20 minut do domu. Johnnego również wzięłam w niedługi teren. Nawet zaproponował mi spokojny, bujany galopik a jak sam stwierdził, że chce to dobrze. Jego samopoczucie jest w normie i ma ochotę do pracy. O dziwo nie wyrywał się tylko trzymał tempo i nie szukał dookoła czego by się przestraszyć. Zero kaszlu ani objawów bólu brzucha co mnie mega cieszy i mam nadzieję, że się na trochę dłużej ten stan utrzyma 🙁
Siwy pobiegał dzisiaj na halterku z ziemi. Był co prawda troszkę zdekoncentrowany i miał pstro w głowie, jedynie by brykać i się rozpędzać, ale przynajmniej się wybiegał 😅 Jak kopyta w powietrzu nie leciały w moją stronę, na koniec był łebek w dole i memlanie to znaczy, że skończyliśmy na pozytywnym a o to właśnie chodzi. Najbardziej trzeba słuchać swojego konia, on nam powie, czego najbardziej potrzebuje 🤗
Miałam jeszcze pomysł na Regiego, ale pogoda nie pozwoliła, przemokłam do suchej nitki i pożegnałam się z wszelakimi chęciami 🌧️🌪️

Tradycyjnie po rodzinnym śniadaniu wypad w teren i szukamy zajączków 🐇. A Wy jesteście w stajni w święta? Słyszałam kiedyś o dzieleniu się kawałkiem jajka z końmi 😅

Kochani, wczorajszy wpis to słaby prima aprilisowy żart 😅 Konie nie mogą jeść mięsa. Cukru w takiej ilości to chyba oczywiste, z resztą mączna masa też im nie służy. Jakby ktoś nie załapał, to nie było to na serio 😂