Dzisiaj miałam lekkiego lenia, ale cóż jak trzeba pracować to trzeba, nie ma to tamto 🤪. Pogoda doskwierała więc troszkę mnie to zmotywowało. Dzisiaj z Enjoyem i Johnnym się terenowaliśmy. Oba miśki chętnie szły bez wybryków. Na drugi ogień poszła Mazutka. Miała dzisiaj swoje humorki, ale myślę, że było to zmęczenie wczorajszą gimnastyką. Aktywna była tak na 70%, czuć było, że nie miała tyle chęci do pracy jak wczoraj 🤔. Gdzieniegdzie próbowała się blokować, zadębować, podskoczyć 😈. Ale przebrnęłyśmy, uzyskałam respekt (naprawdę dzisiaj nie robiłam wymagającego treningu, zwykły flat work gdzie chciałam się skupić na przejściach i kołach, a jednak siwa miała swoje widzimisię) i skończyłyśmy na dobrym. Ohio też ruszył tyłek. Dużo aktywnego stępa, przejścia stęp-kłus na ścianach i zatrzymania. Bardziej przypomnienie i ruszenie tego wielkiego cielska niż trening. Miałam zamiar pojechać z nim w teren lub na spacer w ręce (o wiele bardziej to lubi niż jazda na ujeżdżalni gdzie mamy monotonność i zakręty które sprawiają mu dyskomfort, ale na nic ciekawszego nie możemy sobie pozwolić 🙁. W łąki nie poszliśmy, bo lekko popuchły mu nóżki, ale bez bolesności i wolałam nie nadwyrężać). Najukochańsza kulka… ale czy mógłby łaskawie zrzucić tą masę..? Ona w niczym nie pomaga do jasnej chole.ry 🙄❤️