Dzięwiątego czerwca mam pierwszy egzamin, potem cały tydzień egzaminacyjny. Jako, że niezbyt przejmuję się stopniami, ale jednak mocno się w tym roku obniżyłam, to ostatnio siadłam do nauki.
I wiecie co? Dzięki dwóm godzinom robienia 'fiszek’ (ang. flashcards) nauczyłam się więcej łacińskich wyrazów niż przez cały rok nauki, z podręcznikiem, dostępem do internetu w razie wątpliwości i pomocą nauczyciela na lekcjach. Tylko teraz nie wiem, czy mam się cieszyć czy smucić, bo ciągle po głowie chodzi mi cicha myśl, że 'sedere’ jest czasownikiem z drugiej koniugacji (znowu angielska forma lepsza – conjucation), a 'amare’ pierwszej, za to 'mensa’ oznacza 'stół’ i jest rzeczownikiem drugiej deklinacji i jest rodzaju żeńskiego. Szkoda tylko, że jeszcze przede mną nauka odmiany czasowników przez czasy i osoby oraz rzeczowników i przymiotników przez przypadki i rodzaje. (A ja myślałam na początku roku, że to jest proste…) Chociaż tutaj cokolwiek wiem, nie tak jak z słownictwem wcześniej. ;_;

Cóż, a jakie problemy męczą was? Też macie setki rzeczy do nauki, czy może raczej dużo rzeczy do zaplanowania i zrobienia jak najlepiej?