Pani od angielskiego dzisiaj odprawiała egzorcyzmy na koleżance lol, zapytała się, czy możemy iść na angielski zamiast polski, a pani się tak na nią patrzy szeroko otwartmi oczami, robi krzyż z palców i drze się tak teatranie na pół korytarza "a kysz szatanie!"
I wkońcu poszliśmy na ten polski (pani od angielskiego ani od niemieckiego nie dała się przekonać nawet komplementami😔) i nagle pod koniec lekcji słychać takie dźwięki dosłownie jak małp, pani wyszła, po chwili wróciła, a zaraz inny nauczyciel z tekstem "sytuacja opanowana". Okazało się, że jakiś uczeń miał napad agresji, zaczął rzucać rzeczami i atakować wszystkich, musieli trzymać go przy podłodze i wezwać jego matkę i dopiero ona go uspokoiła •_•
I jak na złość, jak wreszcie chciałam porozmawiać z Alex (typiarą z 4c), to nie widziałam jej od zeszłego wtorku😔 (no chyba, że zaliczamy wstawione wczoraj na stronę szkoły zdjęcia, na których była)

No to tyle u mnie, dość ciekawie jak na poniedziałek. A jak u was?

Kocham mieszkać na zadupiu 🥰
Jak mam lekcje 7:30-15:25 to jestem poza domem prawie 11 godzin (przynajmniej wyżuliłam od mamy, żeby napisała do wychowawcy, że mogę wychodzić z lekcji 5 minut wcześniej na tramwaj, to przynajmniej -20 minut na czekanie)

Słyszę lekko zirytowany głos mamy "przyjdź tu z telefonem" i odrazu zawał, mimo, że nic nie ukrywam, bo co jak coś znajdzie, o czym nawet ja nie wiem? (Okazało się, że pisała do mojego wychowawcy i potrzebowała, żebym sprawdziła nazwisko jednej nauczycielki na librusie, bo ona nie mogła w trakcie pisania wiadomości xd) (zawał gotowy) (byłam gotowa usunąć tiktoka)