Pozwolę sobie przytoczyć pewną sytuację z niedawna (jak znów ktoś z mojej klasy czyta te wpisy to wie). Po prasowaniu w szkole, mieliśmy takie spotkanie/poczęstunek. Podczas skomplikowanej rozmowy, powiedziałem jednej osobie, że dla zasady zerwałem ze Stefanem, Edziem, Kostkiem czy jeszcze kimś (już pewnie wiadomo o co chodzi, biorąc po uwagę fakt, że wszystko działo się w sali biologicznej). Po chwili, zebrała się połowa klasy aby… Przeprowadzić ślub mnie z moim kolegą, bo skoro już jestem wolny to dlaczego by nie. Była to pewnego rodzaju ekspresja artystyczna. W przedstawieniu chodziło o to, że zostałem przymusowo wciągnięty w ślub. Była improwizacja wszystkiego, co dzieje się na prawdziwym ślubie. Pod koniec wyszło, że ślub był wymuszony i było rozczarowanie. Nawet nie wiecie, na ile nieswojo się wtedy czułem, mój kolega zresztą też. I nawet nie chodzi o to że ta sama płeć, bo nie mam do takich związków nic przeciwko. Ale patrząc na to wszystko z góry, to całe przedstawienie było trochę zabawne.