Rzeczy w sequelach Star Wars które nie mają sensu bo potrzebujecie tego do życia
~ Hux. Naprawdę, nie mam słów. W pierwszej części robicie z niego Hitlera, w drugiej szmatę do podłogi a w trzeciej się okazuje że był szpiegiem tych dobrych??😂😂twórcy ewidentnie nie mieli na tą postać pomysłu
~ Somehow, Palpatine returned. Czy ja muszę cokolwiek dodawać
~ Leia latająca w kosmosie. Ta scena była po prostu tak głupia że nie mogę. Do tego w następnej części i tak ją zabili, więc czemu nie mogli tego zrobić wtedy zamiast wciskać nam że ona może przeżyć w kosmosie, wth
~ Rey Palpatine. Dobra, to może by nie było takie najgorsze gdyby nie to, że zamiast ładnie nam pokazać, że nawet ktoś z nazwiskiem Palpatine może działać dobro etc. to oni nam nagle wciskają ReY sKyWaLkEr, jakby żeby pokazać, że tylko Skywalker może być tym dobrym co chyba przeczy całej idei robienia z niej wnuczki Palpatine'a. Już nawet nie wspomnę o tym że wiekowo to on mógłby być chyba szybciej jej pradziadkiem ale dobra, może miał dziecko jak był stary, to się akurat jakoś da wytłumaczyć…
~ Luke. Luke, który w swoim ojcu widział dobro pomimo tego, jak wiele zbrodni popełnił. Który pomógł mu się ostatecznie "nawrócić" i przejść z powrotem na jasną stronę. I ten sam Luke w sequelach co robi? Chce zabić swojego siostrzeńca. Czemu? Idk miał jakiś zły sen chyba
~ Postacie, wątki i sceny które były zupełnie niepotrzebne i nic nie wnosiły do fabuły:
– Cały środek Ostatniego Jedi. Chyba twórcy nie mieli pomysłu na akcję więc mamy jakąś godzinę która ostatecznie do filmu nie wnosi nam absolutnie nic, jako że to całe szukanie tego master codebreaker czy jak mu tam było na nic się nie zdało i NIC nam ten fragment nie był potrzebny do życia (w sumie tak jak cała trylogia💀)
– Postacie takie jak Rose, Hondo, DJ czy jak mu tam było
– Na końcu filmu ten dzieciak przyciągający mocą miotłę. Fajnie, szkoda tylko, że już nigdy go nie zobaczyliśmy
– Po raz kolejny to powiem, Hux będący szpiegiem. Czemu? CZEMU?!?
~ Rey bez żadnego treningu zdaje się idealnie rozumieć moc i wgl coś podejrzanie dobrze sobie radzi
~ Podobnie jak w poprzednim punkcie, Rey wygrywa walki na miecz świetlny z Kylo Renem, który był szkolony przez jednego z najpotężniejszych Jedi w historii. A Rey po raz pierwszy ten miecz świetlny trzymała w ręce. Już nawet nie wspomnę o tym że te walki mieczami świetlnymi wyglądały tragicznie porównując do poprzednich trylogii
~ Skoro przy mieczach świetlnych jesteśmy, Maz nie miała prawa jakoś magicznie zdobyć miecza Luke'a/Anakina, skoro przepadł on na gazowym olbrzymie. Mogli już naprawdę zostawić ten miecz w spokoju, zwłaszcza, że nie dostaliśmy nawet żadnego wyjaśnienia skąd ta cała Maz go miała ("It's a good question, for another time" to nie wyjaśnienie)

Pozdrawiam tych którym chciało się to czytać