Hejka!
Jestem smutna, bo u mnie nie ma prądu. Czyli nie będę mogła przynajmniej do jutra ładować telefonu, a to oznacza, że nie mogę z niego za dużo korzystać, meh meh. A dlatego nie ma prądu, bo… instalacja nam poszła. A najlepsze jest to, że nie wiadomo dlaczego. No i o drugiej przyjedzie elektryk i spróbuje to naprawić. No i w całej wsi nie ma prądu, bo musieli odłączyć korki. No ale podejrzewam, że instalacja się popsuła dlatego, że była już za stara. Bo było tak: mama już poszła spać, a tata niby nie spał na kanapie, więc mama poszła po tatę i do łazienki. I nagle lampka zaczęła przygasać, a telewizor zaczął się włączać i wyłączać. A najlepsze jest to, że była już 12 w nocy, a ja się obudziłam. No ale oczywiście zignorowałam, że tv się włącza i wyłącza. A potem rano telefon się ładował i nagle zaczął się odłączać i podłączać i tak w kółko. To go odłączyłam. A potem już trochę później mama mi powiedziała, że miałam wielkie szczęście, bo wszystko co było podłączone do prądu było pod prądem. Czyli gdybym wtedy np. dotknęła lodówki, to bym się poraziła na śmierć prądem. Czyli jestem szczęściarą.
No i w ogóle ten tydzień jest szalony i trudny, bo było dużo sprawdzianów, to w dodatku samochód nam się popsuł w czwartek. Czyli w poniedziałek sprawdzian z historii. W czwartek była minutówka i kartkówa po sobie z matematyki i samochód się popsuł (na szczęście mamy dwa. Pierwszy raz doceniłam to, że mamy dwa auta). W piątek zapomniałam papierków i naraziłam się na 1 z techniki. A dzisiaj, czyli w sobotę instalacja poszła.
Fajny tydzień, polecam (wyczucie tą ironię).
Tak, wiem, że ten wpis jest niechlujny, ale trudno się mówi.
Pa!