Więc tak, po śniadaniu poszliśmy na plaże, kompałam się w morzu, opalałam i te sprawy. Potem obiad. Po obiedzie poszliśmy na zwiady miasta. Na głównym deptaku było dużo stoisk, to był jakiś taki festyn, ale w sumie nie bardzo. Było tam jedzenie, ubrania, biżuteria i różne bibeloty. Długo tam byliśmy bo tych stoisk było naprawdę dużo. Teraz strasznie mnie bolą nogi. Wróciliśmy długą drogą przez las, trochę przez ulicę i na końcu przy naszym mieszkaniu jest taki park. I kiedy przechodziliśmy przez ulicę to
.
.
.
.
.
Zza drzew wyszły dziki, całe wielkie stado dzików! Powiem wam, że pierwszy raz w życiu widziałam żywego dzika. Były też młode. Pokaże wam zdjęcia, tutaj jedno a więcej jest w komentarzach. Dziki jakoś się nami nie przejmowały, szły w swoją stronę a wszyscy im foty cykali. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała taką przygodę.😊
Wiem, że nie umiem opowiadać ale może mi to wybaczycie. Wiem, że zdjęcia są niewyraźne ale trudno je było robić.

Dobranoc