Generalnie jesteśmy na wakacjach w hotelu, wszystko pięknie, ale oczywiście coś się musiało stać.

Więc kończy się kolacja, ja mówię, że idę, dajcie mi klucz do pokoju. Siadam na balkonie, muzyka i czytam książkę. Za nie wiem jak długo później, prawie skacze z balkonu, bo ojciec nad uchem na mnie wrzasnął. Okazało się, że nie mieli ani kluczy, ani telefonów i musieli iść do recepcji po nowe.

Matka już się drze, że mam oddać klucz i przeprosić, a ojciec uspokaja, bo rozumie, że to nie moja wina i że mogłam nie wiedzieć. No to idziemy jeszcze z siostrą, ale ojciec robi tak, oddaje klucz, chodźcie, idziemy na lody. Zjedliśmy lody, wracamy, ja już skruszoną minę i mówię, że przeprosiłam ich nawet po hiszpańsku.