Miałam zapasy weny na całyyy piękny tydzień, ALE aktualnie jestem na kacu artystycznym :/ Nie umiem rysować, nie chcę rysować, każą mi rysować…
Jeśli chcecie wyjaśnień to proszę:
Zaczęło się dzisiejszego poranka niczym z bajki o Śpiącej Królewnie, tylko żadnej królewny nie było. Była tyko śpiąca :p Na proste pytanie „o czym miałaś kartkówkę z historii?” zaczęłam opowiadać o rzeczach, które miałam przygotować na gazetkę szkolną. (Brawo) Jak się okazało klucz do szafki pozostał w domku, więc teraz szukaj koleżanki, która cię przygarnie.
Następnie zauważyłam, że na wcześniej wspomnianą gazetkę nie mam wystarczającej ilości materiałów, to też wsparłam się u klasy i obładowana, ale zadowolona ruszyłam ją „tworzyć”. Tak, okazało się, że nic nie było potrzebne. (Brawo v.2)
W połowie tego feralnego dnia doszła nowa dziewczyna, super świetnie, klasa ją przyganie, nie mój problem….taaa, chciałabyś Deizy! Wszyscy zajęli się sobą, a ona stała jak ta sierotka i trza jej bło pokazać szkołę itd. (cenny czas zmarnowany)
Potem zgubiły mi się pieniądze w otchłani plecaka. Głodówka pt.1
Jak je jednak znalazłam, popędziłam do sklepiku i widziałam te śliczne bułeczki czekające na mnie, zleciało się tej gromady i na moich płaczących oczach zabrali je wszystkie (dosłownie) Głodówka pt.2
Spokojnie, głodówki pt.3 nie było, lecz zadzwonił dzwonek. Uwierzcie, mogłabym brać udział w zawodach „kto najszybciej zje”…
Wszystkie lekcje i przerwy spędziłam na 'kolorowaniu’ i 'upiększaniu’ rysunku na jakieś tam Prawa Dziecka (czego się nie robi dla oceny z biologii XD) i tym sposobem na urwanie głowy przepisywałam wszystkie lekcje. (chwilkę odpoczynku? Zapomnij.)
Nadeszła muzyka. Hasło „za najlepszą notatkę możecie zdobyć ocenę” i heja! Potem zeszyty do oddania.
Dzwonek, ale oczywiście musieli mnie zatrzymać, bo coś tam…
Wracam szczęśliwa do domu.
Bez kurtki. W ten deszcz, śnieg, mgłę i wiatr.
Została u koleżanki w szafce, która wyszła szybciej.
Ale to nic (nadzieja umiera ostatnia podobno?) w domku czeka na mnie cały stos matematyki :(
I wtedy zorientowałam się, że nie zostawiłam zeszytu z muzyki. A notatka jak perełka na dwie strony o głupim renesansie…
A najlepsze, że ten dzień się jeszcze nie skończył :/
Więc, jak ktoś dotarł do końca moich wyżaleń (przepraszam , to się więcej nie powtórzy ;) ) to podziwiam! Takie malutkie streszczenie wyparowania mojej weny… :p