Czytam to sobie i tak:
Daję mi to vibe trylogii Griszy Leigh Bardugo (Talasyn to taka Alina a Alaric to Darkling [plis nasze polskie tłumaczenie Zmrocz nawiedza mnie w snach]) i Star wars (Tak ja wiem, że to lekki fanfik Rey i Kylo Rena, ale to nie zmienia faktu, że czytam sobie czytam i mam takie eee to Tkający Światło to jakiś miejscowy Zakon Jedi?). Poza tym tu się dzieję się wszystko i nic. To znaczy raz na 10 stronach dzieję się mnóstwo a raz siedzą i gadają albo laska idzie trenować, ale w sumie to nic ciekawego się nie dowiadujemy ani też nie ma żadnych intrygujących interakcji nie ma. Alaric ma taką typową motywację do bycia złolem i zakatrupienia głównej bohaterki to fakt, że inni Tkający światło (Jedaje XD) zabili mu starego i Talasyn też jest jedajem, i raz skopała mu trochę dupę, bo już wtedy chciał ją zabić, więc jesteśmy śmiertelnymi wrogami. Nie no okay, rozumiem.