Między odejściem a powrotem Zidane’a do Madrytu minęły 283 dni. Przez te 9 miesięcy w Madrycie coś się urodziło – prawdziwa świadomość, konieczność zmian. A kto to pierwszy dostrzegł? Właśnie Zidane.

W czerwcu zeszłego roku Francuz inicjował potrzebę zmian w zespole swoim odejściem, bo nie chciał brać udziału w wymianie kadry, z którą tak dobrze mu się współpracowało. Szefostwo klubu uznało, że jeśli on już nie, to kto inny raczej sobie poradzi. A że potem odeszła gwarancja 50 bramek w sezonie? Luzik, wszyscy się wezmą za strzelanie, no i Bale wreszcie sie pokaże.

„Zarząd rozumie, że istnieje wielka dysproporcja między jakością kadry Realu Madryt, w której znajduje się 8 piłkarzy nominowanych do Złotej Piłki, co nie ma precedensu w historii klubu, a dotychczas osiąganymi wynikami.” – oficjalny komunikat klubu po zwolnieniu Lopeteguiego.

Na początku listopada wszedł Solari, który wygrał 4 mecze z rzędu w ładnym stylu i od razu dostał umowę na 3 lata. Napisałem wtedy na Twitterze, że wolałbym, aby czynnikiem przemawiającym za ustalaniem długości kontraktu były osiągnięte przez niego wyniki z całego sezonu, a nie czterech meczów „na zastępstwie”. Trzeci z rzędu klubowy mundial wjechał do gabloty, ale to również „jego” Real praktycznie wypisał się z walki o wszystko najważniejsze, co zabolało zwłaszcza w Lidze Mistrzów.

Tak, to wygląda dosyć zabawnie z dystansu – Zidane zostawił klub w potrzebie zmian, pozwolił wywalić się na tym obu następcom, a teraz wraca na białym koniu i praktycznie z wolną ręką w przeprowadzeniu rewolucji, której klub przecież potrzebuje. Ale to powierzchowne myślenie, pewne rzeczy zrozumiało się też po czasie.

Zidane widział konieczność zmian, prawdopodobnie chciał je wprowadzić – klub się sprzeciwił (kwestie Bale’a, Mbappé, Neymara, napastnika, Ceballosa?). W takim razie, również będąc mocno wyczerpanym, co zaznaczał (przecież praca na takim poziomie musi wydrenować z człowieka witalność, nie?), uznał, że odejdzie jako zwycięzca.

A Lopetegui i Solari? Czy im klub też czegoś zabronił w kadrze, nie spełnił żądań? Wszystko mogło wychodzić podczas kryzysów. No właśnie, kryzysy za ich okresów zdarzyły się również na poziomie relacji. A Zidane jest prawdziwym mistrzem budowania właściwej atmosfery w szatni. Teraz również są pola do wysprzątania.

Real musi dokończyć sezon z twarzą, do takiej rzeczywistości przybywa Francuz. Ostatnie 11 kolejek w La Lidze to nie tylko walka o jak najbardziej możłiwe zbliżenie się do Barcelony i zabezpieczenie udziału w Lidze Mistrzów (sic!). To też możliwość oceny tej kadry. Jeśli ktoś będzie chciał zostać, to naprawdę będzie musiał zasuwać – tym razem Zidane nie odpuści.

Powiedział, że naładował akumulatory i jest gotów znowu być trenerem Realu Madryt. Gdy prz\ychodził pierwszy raz, mówiono, że Florentino po prostu rzuca wymagającej publiczności na pożarcie postać ikoniczną klubu, stawiającą pierwsze dorosłe trenerskie kroki na poważnym poziomie. Teraz klub jest w gorszym położeniu, niż gdy obejmował go za pierwszym podejściem. Jednak on jest gotowy do pracy, nawet bardziej ryzykując swój autorytet i legendę zbudowaną tymi fantastycznymi 2,5 roku.

Witaj z powrotem w domu, Zizou!