DOBRA LUDZISKA WRÓCIŁAM ŻYWA Z TEGO ROZPOCZĘCIA
Już wam szykuję sprawozdanie. A więc…
Na mszy o dziewiątej zemdlały cztery osoby, chłopiec i 3 dziewczyny, a mimo to ksiądz dalej prowadził mszę.
Jak wiecie (lub nie) to idę do siódmej klasy i mamy tak z******** plan zajęć, że we wszystkie dni szkolne mamy 7 lekcji.
Więc wyszłam z klasy ledwie żywa, na chodniku zahaczyłam koleżanki i poszłyśmy razem. Odprowadziłyśmy Monikę do jej ośrodka, a ja z Hanią poszłyśmy do sklepu i jej postawiłam jakiegoś energetyka. Osobiście kupiłam sobie liptona w puszce i poszłam z nią na osiedle. Jak się okazało nie miała kluczy do domu więc ją odprowadziłam do jakieś innej chaty bo do babci jedzie i poszłam do dina bo głodna byłam. W drodze spotkałam mojego wroga ale nie zwracałam na niego uwagi i mnie nie zauważył. Kupiłam sobie orzeszki ziemne w skorupce o smaku paprykowym i skittelsy (chyba tak się to pisze) i wróciłam do domu
W każdym razie jutro dzień zaczynam matematyką.
A wam jak minęło rozpoczęcie?