Hejka! ^^ Od dzisiaj (dobra, od wczoraj xd) mam zaciesz. Tylko wybrani zrozumieją... ^^ Jak możecie zauważyć po tytule, ten post nie będzie związany z Słodkim Flirtem, jednak jeżeli chcesz możesz zostać i przeczytać, będę zaszczycona *^* Jeśli znasz i lubisz grę Undertale, to raduj duszę ;3 Bez zbędnego przedłużania, zaczynajmy. Uprzedzam jeszcze, że dodałam tu Toby'ego z creepypasty :P ~~~~~~~~~~~•~~~~~~~~~~~~~ Witajcie! Jestem Lara i dziś opowiem wam moją historię. W ostatnim czasie pół internetu zachwycało się grą Undertale i daliby wszystko, by tylko znaleźć się w tamtym miejscu. Mówią, że wszystko jest tam łatwiejsze i lepsze. Prawda, społeczność, oraz istoty (Bo ludźmi ich nie nazwę :P) są bardzo miłe. Jest jedno ale. Niebezpieczeństwa. Jednak o tym za chwilę. Wszyscy razem mieszkamy w domu Toriel i Asgore'a. Asriel powrócił do swego dawnego życia i mieszka razem z nami. Undyne i Alphys są razem i także niedawno się wprowadziły. Nasze ukochane rodzeństwo (Sans i Papyrus, jakby ktoś nie wiedział) również zamieszkało z wszystkimi i tworzymy razem jedną, wielką rodzinkę. Mettaton "nawrócił się na dobrą stronę mocy" i przygarnęliśmy go pod dach.Teraz trochę o drugiej stronie medalu. Gdyby nic nam nie groziło byłoby zbyt dobrze. Musimy uważać na konkretną grupę. Tatiana - czarnowłosa, nieprzewidywalna dziewczyna, oraz Toby - morderca, jej chłopak. Nie mam pojęcia jak znaleźli się w podziemiach, ale można powiedzieć, że toczymy ze sobą walkę. A właściwie nasza "drużyna" ją planuje. Nie chcemy zabijać, wręcz przeciwnie, ale niestety, oni muszą odejść. Wyrządzają innym krzywdę, sieją terror. Postanowiliśmy, że wraz z nadejściem pierwszego dnia lata stoczymy z nimi bitwę. Asgore, Toriel i Alphys będą zajmowali się schronieniem, sprawami z zaopatrzeniem nas w materiały na ten dzień i innymi sprawami niebezpośrednio związanymi z walką. 16.06 Już za tydzień bitwa, od pewnego czasu nie wydarzyło się nic szczególnego, właśnie to mnie martwi... Powinnam się cieszyć, ale mam nieciekawe przeczucia. Ok, nie jest w końcu aż tak źle! Przez ten cały czas ciężko trenowaliśmy, teraz należy się nam odpoczynek. Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, śmiejemy się, wygłupiamy i przygotowujemy się psychicznie na 22.06. Dziś Papyrus zrobił spaghetti, muszę przyznać, że lekcje gotowania przydały mu się. Wyszło mu naprawdę dobrze! Ale oczywiście Sans, jak to Sans musiał dodać ketchupu... jak zresztą do wszystkiego, co wpadnie mu w łapki ;) Opowiadaliśmy sobie straszne historie, kawały i wpadki z dzieciństwa. Wyszło całkiem zabawnie... Przypomniało mi się jak w wieku 6 lat włożyłam głowę w plastikowe krzesło. Wtedy to nie wydawało się śmieszne, ale jak teraz o tym myślę, tarzam się ze śmiechu. Uśmiech na twarzach moich towarzyszy nie znikał przez cały wieczór. Nawet Sans śmiał się... szczerze? Pewnie nie wiecie dlaczego... Kiedyś Mettaton był po neutralnej stronie, ale prędzej przeszedł by na złą, niż dobrą. Starszy z braci miał mu to za złe i odkąd Mettaton się wprowadził miał do niego uprzedzenia, ale nawet Sansowi to przeszło. Skoro już jesteśmy przy Mettatonie, ostatnio zauważyłam w jego zachowaniu coś dziwnego. Stał się zabiegany i jakby nieobecny myślami, a gdy pytam go o samopoczucie śmieje się nerwowo i odbiega od tematu. Spoko, jeżeli nie chce mówić o co chodzi, rozumiem. Co nie zmienia faktu, że... martwię się o niego. 17. 06 Dzisiaj przeszliśmy się do Snowdin na spacer, po drodze mijaliśmy miejsca, na których działalność Toby'ego i Tatiany pozostawiła trwały ślad. Przykro jest patrzeć na krajobrazy, które niegdyś wyglądały wręcz bajkowo, a teraz są obrazem spustoszenia. Nie było nam wtedy zbytnio do śmiechu... Po spacerze wstąpiliśmy do Grillby's. Właściciel miał dla nas złe wieści, okazało się, że była tu dziś pani "katastrofa" ze swoim towarzyszem. To niewiarygodne, że te dwie piekielnie wredne osoby są aż tak bezczelne i potrafią bez serca niszczyć nasz idealny świat. Po "oględzinach" z grobowymi minami powłóczyliśmy nogami w stronę nogami... Natomiast Monster Kid powłóczył i twarzą gdy goniąc za Undyne wywalił się na ziemię. Cóż, najwyraźniej podłoga chciała go przytulić. Po tym zdarzeniu jedynie Alphys zaczęła być bardziej zazdrosna o Undyne :P Papyrus zrobił zapiekankę. Efektem tego prawie było puszczenie domu z dymem, ale jedzenie o dziwo było zjadliwe i nawet dobre. Atrakcją na dzisiaj była gra papieros. Jeżeli nie wiecie o co w niej chodzi, radzę wygooglować :) Wychodziły naprawdę dziwne rzeczy... Np. Mała rura hydrauliczna głośno klaskała językiem w śmietniku... Please, no comment ._. Potem karaoke i znowu opowiadanie kawałów. Następnie skoki w objęcia Morfeusza ;) 20. 06 Nie opisywałam ostatnich dwóch dni, ponieważ trenowaliśmy i doskonaliliśmy bronie. Ogółem nie było nic ciekawego. Dziś kwestię gotowania przejął Sans wraz z Mettatonem. Próbowali zrobić naleśniki, gdyby nie zdarzył się mały "wypadek?". Sans całkowicie przypadkowo, zamiast dżemu truskawkowego użył ketchupu. Tak, całkowicie przypadkowo. Jedynie Mettaton był smutny, że nie udało mu się zrobić nic pożywnego. Wszyscy oczywiście podziękowali za ketchupowe naleśniory, natomiast Sans zignorował ten fakt i wsunął wszystkie porcje. Dość zabawnie jest patrzeć jak wszystko co jedzą Sans lub Papyrus przelatuje im przez żebra... Zabawą na dzisiejszy wieczór był Twister. Wszyscy dobrze się bawili, oprócz Monsterkida, który na polecenie "lewa ręka na czerwonym" zaszczycił nas miną typu: "Are you kidding me?!". Po twisterze tradycyjnie opowiadanie dowcipów i nowa zabawa o tytule ''skok w łóżko". 21. 06 Już jutro wielki dzień. Nasz wielki dzień. Chodzimy wszyscy z kąta w kąt nie wiedząc co z sobą zrobić. Papyrus od samego rana przygotowuje swój "niebieski atak", Sans dopieszcza "Gaster blaster'y", Toriel gromadzi jedzenie, Asgor'e opatrunki, a Alphys spędza jak najwięcej czasu z Undyne. Dziś dla rozluźnienia wybraliśmy się na basen. Można powiedzieć, że Undyne czuła się jak ryba w wodzie. Tak, nawet tam Tatiana i Toby pozostawili po sobie ślady. Ale dobra, dość o nich! Już za niedługo wszystkie pozostałości po ich przybyciu znikną. Przecież damy radę! Musimy dać. Około godziny 17.00 wyszłam się trochę przewietrzyć, emocje targały mną od samego rana, ale nie mogłam dać tego po sobie poznać przed innymi. Usiadłam pod drzewem i pozwoliłam łzom ściekać po policzkach. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki i poczułam jak ktoś mnie przytula. Podniosłam głowę i zobaczyłam nad sobą Mettatona. Plątałam się w tłumaczeniach powodu mojego płaczu, zauważył to i powiedział, że wie o co mi chodzi i cokolwiek się stanie nie poddamy się. Przygarnął mnie ramieniem do siebie i zamknął w uścisku. Czułam się, jak gdyby było to najbezpieczniejsze miejsce na świecie... Wróciliśmy do domu i pierwszą zabawą była butelka. Pierwsza losowała Undyne, wypadło na Sans'a. Miał za zadanie wypić całą butelkę ketchupu w 2 minuty. Oczywiście wykonał to bez zająknięcia o.o Czasem nie ogarniam tego gościa. Sans wylosował mnie. Znając jego wyobraźnię wolałam nie sprowadzać na moją psychikę aż takiej katastrofy i wybrałam pytanie. Sans kazał odpowiedzieć, czy ktoś z grona grających podoba mi się. W jednej sekundzie całe grono grających obleciało mnie wzrokiem typu "Uuuuu, zaraz się będzie działo!". Cichutko powiedziałam "Tak." Potem była moja kolej na losowanie, tym razem padło na Mettatona, który także wybrał pytanie. Jako że totalnie nie potrafię zadawać pytań do gry w butelkę rzuciłam coś, co nie wymagało ogromnego wysiłku mojej mózgownicy. Moje pytanie brzmiało: "Czy wierzysz w przyjaźń damsko - męską?". Lekko jąkając się odpowiedział "Tak...", na co Asriel pękając ze śmiechu wypalił: "Taaa, ale nie zawsze to wychodzi, nie?''. W odpowiedzi ukazał nam się Mettaton koloru buraczanego, który "poszedł sobie poważnie porozmawiać" z Asrielem. Chyba poskutkowało, bo Asriel już więcej nie zaczepiał chłopaka. Graliśmy tak długo, aż każdy miał pytanie i wyzwanie. Po grze tradycyjnie opowiadaliśmy sovie kawały a następnue razem urządziliśmy sobie wspólne nocowanie. Potqm sen. Sen przed jutrem. ----------------------------------------*----------------------------------------------
/perspektywa Mettatona\
Wszyscy wstalimy rano około godziny 8.00, po przebudzeniu postanowiłem porozmawiać z Larą i wybrałem się do jej pokoju. Zapukałem do drzwi, a po usłyszeniu jej melodyjnego głosu wszedłem do środka. Siedziała na parapecie i spogldała bez ustanku w jeden punkt zeszklonymi z łez oczami. Rumieniłem się i bladłem na przemian próbując jakoś sensownie zacząć rozmowę. Westchnąłem głęboko i wydusiłem z siebie:
- Lara, muszę Ci coś powiedzieć...
- Tak? Coś się stało? - dziewczyna popatrzyła na mnie swoimi pięknymi oczkami.
Bo j-ja... Ja Cię...- nie dane mi było dokończyć, bo Alphys wparowała do pokoju.
- Zaczęli atakować, są w Snowdin! Nie ma na co czekać!
- Tak... Nie ma na co czekać! - Lara westchnęła, uśmiechnęła się delikatnie, spojrzała jeszcze raz na mnie, chwyciła jedną z broni opartych o krzesło i wybiegła wprost na bitwę. Ubrałem szybko zbroję, także wziąłem broń i popędziłem za nią. * Time skip * ================ Walczymy bez ustanku długo, a przynajmniej mi ten cały czas okropnie się dłuży. Blastery Sansa powoli się wyczerpują, Papyrus zaczyna być zmęczony atakowaniem. Asriel i Undyne dzielnie odpierają ataki Toby'ego i Tatiany, a ja odwracam ich uwagę. Lara jest wykończona, to widać. Stara się ze wszystkich sił, żeby stąd odeszli. Potknęła się. Nie mogę pozwolić, żeby coś jej się stało, jest dla mnie zbyt ważna. Tatiana zbliża się do niej, nie mogę dłużej czekać, rzucam wszystko, staję przed Larą, odbieram cały atak. J-już nic nie czuję, jest dobrze... Jest dobrze... /perspektywa Lary\
Nagle usłyszałam przeraźliwy krzyk bólu i dopiero potem zorientowałam się co właśnie stało. Przede mną leżał ranny Mettaton, który obronił mnie przed atakiem Tatiany. Podeszła do nas i wbiła miecz w ciało mojego bohatera. Po chwili dołączył do niej Toby i włączył swoje 3 grosze: odłączył baterie podtrzymujące życie Mettatona. Tego było już za wiele! Podeszłam do nich i strzeliłam... Oboje byli obezwładnieni. Zadzwoniłam do Sansa, żeby przyszedł z pomocą i zabrał stąd naszych przeciwników do Asgore'a, który wyśle ich z powrotem na powierzchnię. Dodałam jeszcze, by się pospieszył, bo Mettaton jest ranny. Podbiegłam do niego i próbowałam utrzymać go przy życiu tak długo, jak to możliwe. Chłopak próbował coś powiedzieć, ale obrażenia sprawiały, że ciężko mu było oddychać, a tym bardziej mówić. Patrzył na mnie załzawionymi oczami, aż w końcu wydusił z siebie:
- J-ja miałem Ci to powiedzieć wcześniej, a-ale nie zdążyłem. Lara, dla mnie jesteś najważniejsza... - patrzyłam na niego oczami wielkimi jak spodki. - Kocham Cię, zawsze będę Cię chronił... Choćby stało się nie wiem co. - uśmiechnął się lekko.
- Ciiii, spokojnie. Nie mów nic, męczysz się... - nie wytrzymałam i się rozpłakałam.
- P-pamiętaj, zawsze będę Cię kochał i nigdy Cię nie opuszczę... - powiedział i zamknął oczy.
- Nie! Mettaton! Otwórz oczy, słyszysz! Sans zaraz będzie! - krzyczałam przestraszona.
Ale on nie otwierał. Po chwili przybiegł Sans wraz z Papyrusem, młodszy z braci mnie przytulił, a starszy podszedł do Mettatona. Uklęknął przed nim, sprawdził jego akcje życiowe i... pokręcił głową. Pobiegłam do domu zapłakana. Co mi z tego przyszło, że wygraliśmy, skoro nie jesteśmy wszyscy razem?! Położyłam się na łóżko i wzięłam do ręki zdjęcie sprzed 4 tygodni. Zaczęłam je oglądać. Przedstawiało ono wszystkich razem na pikniku, leżeliśmy na trawie i śmialiśmy się. Pamiętam jak Sans przemycił wtedy ketchup do kompotu od Toriel. Leżałam między Asrielem, a Mettatonem... Dotknęłam lekko miejsca, w którym miał głowę i pogłaskałam je. Uświadomiłam sobie, że czuję do niego to samo. Dlaczego zorientowałam się dopiero teraz! Do tego ta sytuacja, z pytaniem o przyjaźń damsko-męską! To było oczywiste, że Asriel wiedział, że podobam mu się i wypomniał to Mettatonowi w taki sposób, żebym się nie zorientowała. Odłożyłam zdjęcie na bok i wtuliłam twarz w poduszkę. Gdy podniosłam głowę zobaczyłam Sansa siedzącego na brzegu łóżka ze spuszczoną głową.
- Wiedziałeś, prawda?! - wydarłam się nie panując nad sobą. - Dlaczego nikt nic nie powiedział!?
- O-on sam mówił, że chce to załatwić osobiście...
- Przepraszam, j-ja nie wiem co mam myśleć. - szepnęłam i spuściłam głowę.
Sans przytulił mnie i poszliśmy do salonu. Wszyscy siedzieli z wymalowanym smutkiem na twarzy, Toriel płakała. Do wieczora panowała cisza. Nie opowiadaliśmy kawałów, nie jest mi do śmiechu... * Time skip * ================ Minęły dwa tygodnie od bitwy, nadal nie potrafię się pozbierać. Tego dnia siedziałam przy śniadaniu jakąś godzinę. Bez żadnego zainteresowania grzebałam łyżką w talerzu z owsianką. Asriel, Sans i Papyrus od rana mieli jakiś dobry humor. Byli podekscytowani, chodzili w kółko i podśmiewali się radośnie pod nosem.
- Laraaaaa... Mamy coś dla Ciebie! - nagle wszystkie twarze zjawiły się przede mną.
- Taaaa, co znowu? - powiedziałam gapiąc się na nich wzrokiem typu: zainteresowanie - level hard.
- No chodź, chodź, chodź! - Asriel nie potrafił wytrzymać i siłą zaprowadził mnie pod drzwi pokoju Alphys.
- Co, podglądacie dziewczyny?
- *śmiech* Nie, zobacz sama! - krzyknął radośnie i wskazał ręką, żebym otworzyła drzwi.
Zrobiłam tak, jak on kazał i otworzyłam drzwi. Spojrzałam wgłąb pokoju i poczułam, jak ziemia osuwa mi się pod nogami. /perspektywa Mettatona\
Wreszcie ją zobaczyłem! Nareszcie, moja kochana! Podbiegłem do dziewczyny i przytuliłem ją z całych sił. Odkąd Alphys mnie naprawiła nie mogłem się doczekać, aż zobaczę Larę. Jej usta na mój widok ułożyły się w słodkim uśmiechu i popłakała się ze szczęścia.
- Hej, obiecałem, że Cię nie opuszczę. - uśmiechnąłem się i nie czekając na nic pocałowałem ją delikatnie.
Wszystko ułożyło się od nowa, już nic nam nie przeszkadza. W domu znów zapanowała radość, ja i Lara jesteśmy parą, a Tatiana i Toby wrócili na powierzchnię i słuch po nich zaginął. Koniec :) Mam nadzieję, że podobało Wam się opowiadanie, które wycisnęło ze mnie litry weny ;) Matko, pisałam to jakieś 3 tygodnie ;-; Jeżeli będziecie chcieli jeszcze jakieś odskocznie od Słodkiego Flirtu, śmiało piszcie! Tymczasem ja się z Wami żegnam, do zobaczenia :)

ayano980
*To opowiadanie wypełnia cie determinacją* Już wiem jak napisać swoje Universe! Zaczepiste!
Lara2506
• AUTOR@ayano980 Awhhh, dzięki! Kurczę, kiedy to było xD
szarywilk4
Fajne