„Czy Twoim zdaniem byłoby mniej rozwodów, gdyby pary przed ślubem dawały sobie więcej czasu na lepsze poznanie się nawzajem?”
O tak. Z moją obecną żoną znamy się łącznie ponad 20 lat (byliśmy znajomymi z podwórka), z czego 13 lat byliśmy w zwykłym związku zanim w ogóle pomyśleliśmy o ślubie i się jej oświadczyłem. Efekt tego jest taki, że znamy się jak łyse konie z dobrych i złych stron. Wiemy o sobie dosłownie wszystko i nie mamy przed sobą tajemnic. Jesteśmy po prostu najlepszymi przyjaciółmi z obrączkami na palcach i papierem z urzędu. Nic innego. :) Oczywiście taka ilość czasu to przesada i nie twierdzę, że trzeba znać się z sympatią ćwierć wieku, by stworzyć trwałe i silne małżeństwo do grobowej deski, ale prawda jest taka, że chociaż trzy czy dwa lata zwykłej znajomości i mieszkania ze sobą potrafią zdziałać cuda. Jeśli nie zje się przysłowiowej „beczki soli” z drugą połówką w zwykłych i ekstremalnych sytuacjach życiowych, to tak na dobrą sprawę nie wie się z kim ma się do czynienia. Wszystkie „pochopnie” zawiązane małżeństwa moich znajomych zakończyły się po góra 5 latach, a i tak najczęściej rozwód następował już po 2-3, o ile nie pojawiło się wcześniej dziecko. Ci mający dzieci „kiszą się” do teraz we własnych małżeństwach narzekając pod nosem jeden na drugiego, bo tak naprawdę… się nie lubią. Niemniej dla dobra potomka nie chcą rozbijać rodziny i koło nieszczęścia się zamyka… Przykre to to, ale taka jest najczęściej cena za branie ślubu pod presją lub „na pałę”, bo „oh, ah, znam Cię w sumie tylko trzy miesiące, nic to Tobie nie wiem, ale bierzmy ten ślub pókim młodzi!”.
@Holy.Sheep Paradoksalnie, jeśli rodzice się nie kochają i nie biorą rozwodu dla dobra dziecka to tylko mu robią tym krzywde. Dziecko prędzej czy później zauważy że to nie jest szczęśliwa rodzina a nie raz dzieci mocno przeżywają kłótnie rodziców, ja np tak miałem mimo iż rodzice się kochają, zawsze tłumaczyli że kłótnie są normalne w związku, ale mnie to dalej bolało gdy miałam te 8-11 lat
@Panihelenka I rozwody i trzymanie się na siłę w kupie dla „dobra dziecka” są de facto dla młodego człowieka bardzo bolesnymi doświadczeniami. W szczególności, gdy patrzą na rówieśników żyjących w kompletnych, dobrze zaplanowanych i zorganizowanych rodzinach pełnych wsparcia, miłości i ogólnego zrozumienia. Między innymi dlatego jestem zdania, że do małżeństwa i zakładania rodziny powinno się podchodzić z ogromnym dystansem. Dzieci i ślub „nie uciekną”. Lepiej przeczekać ulotny czar świeżej miłości, pocieszyć się z niej, okazjonalnie „podrzeć koty” o byle bzdurę przez pierwsze dwa czy trzy lata związku, a dopiero potem, gdy uczucia dojrzeją i się ustatkują, gdy będziecie kochać się na zabój nie tylko sercem, ale i całą duszą myśleć o całej, poważnej reszcie. :)
ja w ogóle nie rozumiem założenia, że nie istnieje coś takiego jak przyjaźń damsko–męska. przecież równie dobrze lesbijki mogłyby powiedzieć, że niemożliwa jest przyjaźń damsko–damska. to bez sensu, przecież można się z kimś normalnie przyjaźnić i niekoniecznie któraś osoba musi się w drugiej zakochać.
@Beatrice. Dokładnie, tymbardziej że każdy ma jakieś swoje preferencje dotyczące charakteru i wyglądu. Możesz na kogoś patrzeć jak na dobrego kumpla, ale wiedzieć że nigdy nie byłbyś w stanie pokochać osoby jak on romantycznie.
@Beatrice. Raczej masz rację. Myślę że taka teza powstała wśród dorastającej młodzieży która zaczyna pragnąć takiej relacji. Z tego co zaobserwowałem to mimo iż to nieracjonalna teza to jest prawdziwa dla niektórych osób, które robią się bardzo bliskie i miłe w stosunku do drugiej osoby, ale kiedy okazuje się że utworzenie z nią związku się nie uda rezygnują z jakichkolwiek relacji z nią
O...s
Super głosowanie
Nikt_Litka
Przy pierwszy pytaniu wyruwnałam i jest tyle samo głosów
SosnaP
Dobry guiz
PolaLolaRose
Bardzo fajne głosowanie 🤩
b....
Super głosowanie 💛
J...n
Gdyby się nie dało, to osoby hetero żyłyby wyłącznie w relacjach poliamorycznych. XD
Adameczek21
A co to jest ta „druga strona”?
Elviria_Zoldyck
• AUTOR@Adameczek21
Druga osoba w relacji
jedyna.w.swoim.rodzaju.
super głosowanie ♥
Holy.Sheep
„Czy Twoim zdaniem byłoby mniej rozwodów, gdyby pary przed ślubem dawały sobie więcej czasu na lepsze poznanie się nawzajem?”
O tak. Z moją obecną żoną znamy się łącznie ponad 20 lat (byliśmy znajomymi z podwórka), z czego 13 lat byliśmy w zwykłym związku zanim w ogóle pomyśleliśmy o ślubie i się jej oświadczyłem.
Efekt tego jest taki, że znamy się jak łyse konie z dobrych i złych stron. Wiemy o sobie dosłownie wszystko i nie mamy przed sobą tajemnic. Jesteśmy po prostu najlepszymi przyjaciółmi z obrączkami na palcach i papierem z urzędu. Nic innego. :)
Oczywiście taka ilość czasu to przesada i nie twierdzę, że trzeba znać się z sympatią ćwierć wieku, by stworzyć trwałe i silne małżeństwo do grobowej deski, ale prawda jest taka, że chociaż trzy czy dwa lata zwykłej znajomości i mieszkania ze sobą potrafią zdziałać cuda.
Jeśli nie zje się przysłowiowej „beczki soli” z drugą połówką w zwykłych i ekstremalnych sytuacjach życiowych, to tak na dobrą sprawę nie wie się z kim ma się do czynienia.
Wszystkie „pochopnie” zawiązane małżeństwa moich znajomych zakończyły się po góra 5 latach, a i tak najczęściej rozwód następował już po 2-3, o ile nie pojawiło się wcześniej dziecko. Ci mający dzieci „kiszą się” do teraz we własnych małżeństwach narzekając pod nosem jeden na drugiego, bo tak naprawdę… się nie lubią. Niemniej dla dobra potomka nie chcą rozbijać rodziny i koło nieszczęścia się zamyka…
Przykre to to, ale taka jest najczęściej cena za branie ślubu pod presją lub „na pałę”, bo „oh, ah, znam Cię w sumie tylko trzy miesiące, nic to Tobie nie wiem, ale bierzmy ten ślub pókim młodzi!”.
P...a
@Holy.Sheep Paradoksalnie, jeśli rodzice się nie kochają i nie biorą rozwodu dla dobra dziecka to tylko mu robią tym krzywde. Dziecko prędzej czy później zauważy że to nie jest szczęśliwa rodzina a nie raz dzieci mocno przeżywają kłótnie rodziców, ja np tak miałem mimo iż rodzice się kochają, zawsze tłumaczyli że kłótnie są normalne w związku, ale mnie to dalej bolało gdy miałam te 8-11 lat
Holy.Sheep
@Panihelenka
I rozwody i trzymanie się na siłę w kupie dla „dobra dziecka” są de facto dla młodego człowieka bardzo bolesnymi doświadczeniami. W szczególności, gdy patrzą na rówieśników żyjących w kompletnych, dobrze zaplanowanych i zorganizowanych rodzinach pełnych wsparcia, miłości i ogólnego zrozumienia.
Między innymi dlatego jestem zdania, że do małżeństwa i zakładania rodziny powinno się podchodzić z ogromnym dystansem. Dzieci i ślub „nie uciekną”. Lepiej przeczekać ulotny czar świeżej miłości, pocieszyć się z niej, okazjonalnie „podrzeć koty” o byle bzdurę przez pierwsze dwa czy trzy lata związku, a dopiero potem, gdy uczucia dojrzeją i się ustatkują, gdy będziecie kochać się na zabój nie tylko sercem, ale i całą duszą myśleć o całej, poważnej reszcie. :)
niewybitnaniepoetka
ja w ogóle nie rozumiem założenia, że nie istnieje coś takiego jak przyjaźń damsko–męska. przecież równie dobrze lesbijki mogłyby powiedzieć, że niemożliwa jest przyjaźń damsko–damska. to bez sensu, przecież można się z kimś normalnie przyjaźnić i niekoniecznie któraś osoba musi się w drugiej zakochać.
P...a
@Beatrice. Dokładnie, tymbardziej że każdy ma jakieś swoje preferencje dotyczące charakteru i wyglądu. Możesz na kogoś patrzeć jak na dobrego kumpla, ale wiedzieć że nigdy nie byłbyś w stanie pokochać osoby jak on romantycznie.
T...e
@Beatrice. Raczej masz rację. Myślę że taka teza powstała wśród dorastającej młodzieży która zaczyna pragnąć takiej relacji. Z tego co zaobserwowałem to mimo iż to nieracjonalna teza to jest prawdziwa dla niektórych osób, które robią się bardzo bliskie i miłe w stosunku do drugiej osoby, ale kiedy okazuje się że utworzenie z nią związku się nie uda rezygnują z jakichkolwiek relacji z nią