Wczoraj byłam u konia🐎. Jego cały boks był zalany, kałuża była do kostek. A wyjmowanie go z boksu nie jest łatwe, bo się szczurzy, odwraca zadem i próbuje kopnąć lub ugryźć. Dopiero co perzyjechałam a miałam już całe buty napełnione wodą. Jak po 20 minutach udało mi się go wyprowadzić, przywiązałam go na słońcu i zaczełam czyścić. Boże poprostu zanie mówiłam, stał grzecznie i pokazywał język 😄
Co chwile go głaskałam, klepałam. Podawał nogi na sygnał. (Tego to ja się naprawde nie spodziewałam po Borucu, tak się zmienił z konia który praktycznie nie dawał się dotknąć.)
Przy siodle było już gorzej, ale i tak jak na niego dobrze, tylko 4 razy się ugryzł. Jak czekaliśmy na instruktorke przed halą, był strasznie niecierpliwy, strasznie się wiercił i nie chciał się zatrzymać. Jak weszliśmy na hale było lepiej. Nawet dał mi normalnie na siebie wsiąźć, ale jak zaczeliśmy stępować był bardzo spięty, spłoszony i co chwile odskakiwał. Przed kłusem instruktorka miała go wypiąć w gumy, nie chciał nawet do niej podejść. Jak zakłusowaliśmh nie było lepiej, wręcz powiedziałabym że gorzej. Raz mi nawet zadębował. Mogliśmh jeździć tylko po połowie hali, ponieważ jeździły z nami inne dziewczyny i moja instruktorka od skoków.
Na szczęście jeździliśmy po jego lepszej połowie( wiem że to dziwnie brzmi ale on woli jeździć po prawej stronie) galop totalnie nsm nie szedł był tak spłoszony , że praktycznie nie dało się nim sterować. Jak zawsze jest do przodu to tym razem nawet nie chciał jechać energicznym stępem. Po jeździe poszłam go rozsiodłać i troche sobie potuptaliśmy po lążowniku. Potem poszłam założyć mu derke i zaprowadziłsm go do boksu. Boruc dawał mi buziaki🐴 jak go wprowadzałam.🤣

~~A jak wam dzień mija?~~
❤