Boże. Rzygać się chce. Prezydentem jakaś kolejna marionetka prezesa zorganizowanej grupy przestępczej, sama zresztą naznaczona licznymi przestępstwami. Chłop dorabiał se na dostarczaniu prostytutek do hotelu, chodził lać się z innymi kibolami na ustawki, wyłudził kawalerkę od starszego pana (jeszcze wcześniej udzielając mu pożyczki na lichwiarski procent). Potem prawdopodobnie największy mafioso III RP wystawił go na prezydenta. Przez całą kampanię kłamał i kłamał, zmieniał wersję wydarzeń co do kawalerki chyba z pięć razy. Na ostatniej debacie powiedział nawet coś tak oklejonego, że aż nie jestem pewien, czy to dobrze zrozumiałem, ale mówił, że jakaś „koleżanka Trzaskowskiego” ukryła przed nim pana Jerzego? To się w pale nie mieści. Ale ostatecznie ludzie i tak woleli zagłosować na Nawrockiego zamiast na Trzaskowskiego, bo przecież to „lewak”, „zastępca Tuska” i byłoby „domknięcie systemu”. Naprawdę wolimy mieć prezydenta, który popełniał liczne przestępstwa, co potem nazywał „szczerą chęcią pomocy starszemu kandydatowi” lub „formą aktywizacji sportowej”, niż prezydenta, który w tym czasie pełnił wiele różnych urzędów i przygotowywał się do tej funkcji, tylko dlatego, że ten drugi machał czasem tęczową flagą? I zanim ktoś sięgnie o odwieczny argument przeciw Trzaskowskiemu: że ciągle zmienia zdanie; to niech przypomni sobie rozmowę Nawrockiego z Mentzenem. Na wszystko się Nawrocki zgodził, wszystko podpisał i brakowało tylko, żeby na koniec powiedział „Jakaż szkoda, że to ja się dostałem do drugiej tury, a nie pan!”. Po prostu trudno jest mi sobie wyobrazić jakąś kategorię w której Nawrocki byłby lepszy od Trzaskowskiego. Może poza gadaniem. Ale to nie wiadomo, czy Karolek przypadkiem nie gada tak pewnie tylko po snusie.

I żeby nie było, że mój kandydat przegrał, więc mam ból czterech liter. Trzaskowski nawet nie był moim kandydatem, ale gdyby w drugiej turze przeciwko Nawrockiemu był Woch, to bym na Wocha głosował. Chodzi po prostu o to, żeby kibol i przestępca nie reprezentował nas na arenie międzynarodowej.