Jestem Kanda Yu #4 (urywek z początku, zakończenie do #3)
…………
Patrzyłam z przerażeniem na dziadka, a wypowiedziane przez niego słowa dudniły mi w głowie niczym dwa stalowe młoty.
Przez co on musiał przejść? Co ukrywa Zakon? Dlaczego to zrobili? Co ja mogę zrobić? – pytałam sama siebie w myślach, ze wzrokiem utkwionym z jednym punkcie.
Mój oddech znacznie przyspieszył, ale przynajmniej miałam teraz pewność, że mam serce, gdyż waliło tak mocno, jakby miało zaraz połamać mi żebra.
– Co ja mogę? – wydusiłam po chwili ciszy, starając się uspokoić.
– Wnusiu, musisz jedynie… – przerwał gwałtownie i momentalnie zmienił wyraz twarzy.
………..
DEAL WITH IT!
Co dalej? Ja wiem, bo napisałam.

Pokazuję urywek by jednocześnie zaspokoić po części ciekawość, a jednocześnie ją podsycić. Jak mi się usunęła połowa części specjalnej z Tooru, tak olałam to na dwa dni i dziś napisałam z 2tys. słów do opowiadania z Kandą. Wena przylazła, bo jak chciała się na pajęczynie powiesić, to postanowiłam poodkurzać za szafą.
Tak…żyję, egzystuję, piszę i zdycham, bo niemiecki.
Postaram się do świąt wyrobić, ale wracam do domu ok.16 więc… Trzymajcie się ;3