Nie ma to jak złośliwość rzeczy martwych
Chciałam się pouczyć dzisiaj wieczorem chemii. Włączyłam nawet laptopa, zaczęłam otwierać prezentacje z wykładów
I nagle czuję coś jakby spaleniznę
Okazało się, że część ładowarki do laptopa zaczęła się strasznie nagrzewać i topić
Odłączyłam ją i zostawiłam, żeby ostygła, po czym podłączyłam raz jeszcze, żeby zobaczyć, czy to nie jednorazowy incydent. Nope, tym razem w ogóle nie zaczęła ładować i jeszcze dodatkowo zaczęła jakoś dziwnie śmierdzieć
A że laptop mi się wczoraj rozładował, to zostałam bez laptopa na co najmniej weekend
Jupi czy coś
Niby mogę na tablecie wszystko ogarnąć, ale laptop ma jednak większy ekran huh