Dobrze, a więc na życzenie moich obserwatorów opisuje wam mój dzień:
Jednym zdaniem: Dostałam z łokcia w szczękę w autobusie 👍
A dlaczego?
Cóż, jeden autobus, który ma prawie tę samą trasę co mój- nie przyjechał, więc wszyscy ci ludzie wparowali do tego złomu, w którym przebywałam. Miejsca już w ogóle nie było, co lepsze inni mogli pomyśleć, że całuję się z szybą xdd, bo byłam tak wgnieciona w te drzwi od kierowcy. Potem wsiadła jakaś pani w niebieskiej kurtałce, a za nią matka z dwojgiem dzieci. Pani w niebieskiej kurtce już miała widoczny problem by upchać się do pojazdu, a nie będę tu nic was okłamywać, że masę to ona miała. No to jak pani ta od kreatur (ekhem..dzieci) jak nie zaczęła się drzeć, że mamy miejsce gdzie się przesunąć oraz, że ona musi do tego autobusu wbić to nawet przez słuchawki nauszne z włączoną muzyką na fula słyszałam. (Przy okazji: RAIGN- Heaven help me, polecam)
To tak, dostałam w szczękę z łokcia gdy normalnie każdy wysiadł na tym samym przystanku co ja, a ludziom się tak śpieszyłam, że modliłam się w zemście by wywalili się na twarz w zimny śnieg albo beton.
Wy też macie takie koszmary jak musicie do szkoły jechać?