Hej wracam z kościoła. Opowiem ci się dzisiaj na Mszy działo. Otóż najpierw kiedy wyjmowałam mometę na tacę to musiała mi się wyślizgnąć i chyba ustanowiłam rekord najdłużej toczącej się monety. Dopiero potem jakaś pani mi ją oddała bo ją znalazła i widziała co się stało. Potem jak śpiewaliśmy to zamiast "faraona" usłyszałam "parabola" i miałam laga mózgu. Na koniec kiedy szło się do eucharystii brat mojej koleżanki który był niski nie został zauważony przez ministranta który tej eucharystii udzielał i poszedł sobie więc ten mały poszedł do księdza. Na koniec gdy mieliśmy się przeżegnać to ja się pomyliłam i zamiast normalny znak krzyża zrobiłam te krzyżyki na czole ustach i sercu i skapnęłam się dopiero po jakimś czasie. To była najdziwniejsza Masza Święta na jakiej byłam.