skonczylam lekcje i wraacm do domu
powinnam jescze zjesc obiad w szkole ale nie poszlam
jezu.. ta lekcja angielskiego (mamy ang z wychowawczynia) była stresujaca… pod koniec kilka dziewczyn musialo wyjsc z lekcji i zostala zaledwie gartska osob i siedzialam na tej lekcji cala spieta bo bylo nas malo i byla wieksza szansa ze wychowawczyni sje odezwie a ja przechodze przez taki okres ze jest mi ciezko bo nie dosc ze problemy z matka to jeszcze ta sprawa z adopcja która sie stresuje bo ciagle mam w glowie wizje z nowa rodzina a i tak ona moze sie nie zgodzic… tego najbardziej sie boje.. ze sie nie zgodzi… i ciagle sie tym stresuje bo o tym mysle raz nawet mialam problem ze snem
a najgorsze ze nie moge o tym porozmawiac. z psychologiem. znaczy moge ale sie boje…
jezu… a ja na koniec października serio chce o to zapytac wychowawczynie…
ale nie no, po prostu jak na nia patrze, na jej zachowanie to mam w glowie takie od razu ze "ona jest swietna matka…".
idk