Halo półbogowie!
No, impreza urodzinowa Persia była genialna. Pewnie chcecie wiedzieć jak było? No więc ja, Hazel i Nico musieliśmy się spóźnić, bo Nico wcale nie miał ochoty iść. Przyjęcie było na 17.00. Ale kiedy już się zgodził było 15 minut po czasie. Byliśmy perfekcyjnie spóźnieni. Na przyjęciu byliśmy my, Annabeth, Grover, Thalia Piper, Jason, Reyna, Frank, Leo, Rachel, Travis i Connor, Clarisse, Chris, Gosia ( @gosia351811 ) i Zuzka ( @czytajka ). Nie długo po naszym przyjściu pojawił się… Pan D. który od progu krzyknął: „Wszystkiego najlepszego Peter, i tak dalej i tak dalej! Macie może coca-colę?”. No, ale przyjęcie było w domku Posejdona. Wszystkie dekoracje były niebieskie, a przy suficie wisiał napis „WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO PERCY!”. Były dwa stoły z przekąskami (które oczywiście przemycili Travis i Connor) i tort upieczony przez Annabeth, Piper i Rachel. Oczywiście niebieski. Najpierw grała muzyka i większość tańczyła (nie licząc Nica, który stał z boku). Bracia Hood latali pomiędzy stolikami i dosypywali wszystkim sól do napojów, a reszta tańczyła. No, jeszcze Leo nie tańczył cały czas, ale on biegał po sali, włączał kolorowe światła i śpiewał razem z Gosią (to znaczy Gosia śpiewała, a on próbował). Przez chwilę tańczył ze mną, a potem z Zuzką, a potem jeszcze z Rachel. Reyna i Thalia się dogadały i rozmawiały gdzieś z boku. Po ok. dwóch godzinach zasiedliśmy do stołu i zaśpiewaliśmy „Sto lat”! Potem pokroiliśmy tort i odkryliśmy, że napoje są posolone. Może nie będę tu pisać co mówiła Clarisse, okey? Ale następnie wszyscy pękaliśmy ze śmiechu. Graver zjadł talerz :) Percy dostał prezenty od wszystkich. No, od Leo dostał trochę później, ale teraz nie powiem. Po jedzeniu i rozmowach (ile tu było śmiechu! ???) znowu poszliśmy tańczyć. Po kolejnej godzinie zabawy wybraliśmy się na plażę. To znaczy najpierw przebraliśmy się w kostiumy kąpielowe i dopiero wyszliśmy. Na plaży biegaliśmy w wodzie i siedzieliśmy co chwila mówiąc: „A pamiętacie jak…” albo „Wtedy było tak fajnie!”. Ściemniło się już, ale nie wracaliśmy do domu. Nadal biegaliśmy. A Leo mniej więcej o 23.00 odpalił fajerwerki i na niebie rozbłysły napisy „Wszystkiego najlepszego Percy!” i obrazki nas wszystkich razem. To było śliczne. Potem, około północy szukaliśmy gwiazdozbiorów. Najwięcej (oczywiście po Annabeth) znaleźli Percy, Nico i Rachel. Wymieniliśmy między innymi Herkulesa, Oriona, mały i wielki wóz, małą i wielką Niedźwiedzicę i oczywiście Perseusza. No i jeszcze poszliśmy na spacer po lesie (aha, kto nam pozwolił w nocy po lesie? Sam Chejron.) Wróciliśmy do domku Posejdona dopiero po drugiej w nocy. Byliśmy tak bardzo zmęczeni, że kiedy usiedliśmy na podłodze, żeby jeszcze pogadać część z nas po prostu od razu zasnęła, a reszta później. I tak skończyło się na tym, że rano obudziliśmy się leżąc prawie że na sobie w domku, który wyglądał jak po przejściu Minotaura, Cyklopów i innych potworów. Posprzątaliśmy wszystko i się rozeszliśmy. Było genialne przyjęcie.
Też tak sądzicie? Gosiu, Zuzanno?-to pytanie szczególnie do was. A i oczywiście przekazałam życzenia od tych, których nie było.

A no i pamiętajcie, moi herosi:
Obserwujcie i komentujcie, by Grover dostał puszkę ;)