Dość dawno nic tutaj nie pisałam więc oto prezentuje story tajm z mojego życia:
Moja klasa, koniec listopada, losowanie na Mikołajki.
Sinsay [chłopak, który choć potrafi być miły i pomocny, najczęściej jest dziecinny, żałosny i wnerwiający, a w dodatku zapominalski]: *losuje mnie*
Ja: Ołkej, to byłoby na tyle z prezentu.
***szatnia szkolna tego samego dnia po południu***
Sinsay: No, Lena, to co chcesz dostać na Mikołajki?
Ja: Pluszaka, słodycze i coś, dzięki czemu zapamiętam tą klasę.
Sinsay: *chwila lagu umysłowego* Nie zostanę twoim chłopakiem~
Ja: CO KURKA-
***Mikołajki, szatnia szkolna, ranek***
Ja: *widzę że Sinsaya nie ma* Wiedziałam, że nic dzisiaj nie dostanę. Byłam na to gotowa.
Moja przyjaciółka Domi: *śmiech* Ej, no weź, uwierz w niego trochę.
Sinsay: *nagle wchodzi do szatni niosąc torbą świąteczną *
Ja: *zamieram z zaskoczenia, nagłego przypływu szacunku i wzruszenia. Otwieram usta, żeby przy wszystkich go pochwalić, ale wtedy on odzywa się i niszczy wszystko*
Sinsay: Zapomniałem twojego prezentu z domu! Na szczęście przypomniałem sobie o nim, jak wchodziłem do szkoły i zadzwoniłem do taty, żeby mi go przywiózł, nieźle, co?
Domi: Lena, tylko spokojnie.
Ja: *odgłosy piły mechanicznej w tle*