Hej!
Chciałabym wam opowiedzieć o moim dzisiejszym dniu. Otóż byłam z moją kuzynką i kilkoma innymi dziewczynami że stajni w innym mieście (wsi) bo odbywał się egzamin na BOJ (brązowa odznaka jeździecka). Ja już nie zdawałam ale toważyszyłam moim koleżankom i ogarniałam konie. Egzamin zaczynał się o 9.00
Więc musiałam wstać o 5.00. O 5.00!!! dlaczego? Bo o 6.00 musiałam być w mojej stajni żeby zapakować konie, sprzęt i pomóc czyścić wierzchowce przed wyjazdem. O 8.00 w stajni w malinowie zaczęły się przygotowania. Nie będę was zanudzać tym jak tam było, powiem w skrócie (jeśli chcecie mogę dodać opowiedanie lub długi wpis na temat egzaminu na BOJ. opowiem w nim wszystko i może komuś się to przyda, jeśli w przyszłości będzie chciał zdawać :) jedyną żeczą którą wam opowiem jest konkurs skoków. Otóż moja kuzynka zdawała na kucu który w kłębie ma metr. Takie konie mają przeszkody 70 cm. I co?! I skakali 30 cm! Serio? Chcecie takie opowiadanie w którym napiszę jak wygląda egzamin? A może chcecie żebym dok) adniej opisała nasze śmieszne, straszne i mega stresujące przygody? Odpiszcie proszę