Powiem tak. Aktualnie moje wk******ie sięga Zenitu. No po prostu czuję, jak trafia mnie tu jasny szlak. Pani wstawiła mi nieobecność, chociaż byłam na lekcji. Najpierw miałam problemy z połączeniem, więc wyszłam i weszłam jeszcze raz na lekcję. Czekałam aż oani mnie wpuści, ale nie zdobyła tego. Poprosiłam koleżanki żeby powiedziały pani, że czekam aż mnie przyjmie, ale żadna nic nie powiedziała. Napisałam do kolegi i on na szczęście powiedział. Jak weszłam wreszcie na tą lekcje, to było już 15 po, więc połowa lekcji (świetnie kurna). Pami coś tam gadała i okazało się że dyktuje notatkę. Nie zapisałam tego, bo nie wiedziałam. Później coś tam opowiadała i znowu zaczęła dyktować. Tym razem zabrałam się za pisanie. Ale pani mówiła tak szybko, że ledwo co wyrabiałam i połowy z tego nie mam. No mówię Wam, to jest po prostu śmieszne te pier***ne zdalne!! Jeszcze do mamy napisałam o tej sytuacji i miała do mnie jakieś problemy. Nosz kurrrrrrrrrr

Przepraszam Was za to słownictwo, ale musiałam się trochę wygadać i wyzłościć.
Trzymajcie się! ❤