Coraz częściej zastanawiam się w jakim kraju żyje, gdy widzę co się dzieje. Jest epidemia, ludzie boją się o swoich bliskich, a nasz rząd chce to wykorzystać. Nie dość, że chcą przepchnąć wybory w sytuacji kryzysowej, bo nikt poza jedna osoba nie ma kampani wyborczych, to jeszcze zamiast walczyć z wirusem walczą z kobietami wyciągając absurdalną ustawę o powstrzymaniu aborcji w przypadku wad płodu. Bronią się tym, że działają w ochronie życia, czy zmuszanie kobiety do rodzenia dziecka bez głowy to jest obrona życia? Nie, to zwykła tortura, bo bez głowy nikt nie przeżyje. Najbardziej irytuje mnie w tym wszystkim hipokryzja rzekomych „obrońców życia”, nie zależy im na tych życiu, co wskazuję na to, że chcą narzucić innym swoje poglądy i ich kontrolować. Najlepsze jest to, że najczęściej to faceci maja z tym problem. Oczywiście są tak bardzo „prolajf”, ale życzenie śmierci innym w dyskusji to nie problem i życzą tego każdemu, kto nie zgadza się z ich poglądami. Jedna kobieta chora na raka miała wybór albo osierocić 3 dzieci albo zaopiekować się ta 2 i żyć dalej, ale już żaden facet, który pisze, że jest morderczynią ani słowa nie wspomni o tym, że była chora na raka, bo to ich nie obchodzi, tak samo jak nie obchodzi ich jak czułyby się osierocone dzieci. Sama straciłabym matkę, gdyby nie miała aborcji w trzeciej ciąży, ponieważ była pozamaciczna i właściwie trafiła wtedy niż na ostry dyżur, ale pewnie zaraz by się zlecieli samce alfa i zwyzywali ją od morderców. Nie znam większej hipokryzji od tego, co przedstawiłam wyżej, a tej pogardy jest z ich strony znacznie więcej.