Autorskie

Gdyby Disney kupił Smerfy…

Recenzja ,,The Book of Boba Fett''
TBOBF jest serialem będącym mini kontynuacją 2 sezonu Mando, tym razem ze specjalnym udziałem Boby Fetta w niby roli głównej. Początkowo serial zapowiadał się naprawdę świetnie. Spełniły się moje oczekiwania, mianowicie przedstawienie wątku pobocznego Boby Fetta, zaraz po wydostaniu się z Sarlacca. Co więcej, serial przedstawił kulturę różnych ras; bardziej wgłębił się w świat George'a Lucasa z czego się również ucieszyłem, gdyż rzadko się z tym spotykamy. Szczególnie w nowym kanonie. I jak dla mnie odcinki 1, 2 i 4 były mega. 3, którego wyreżyserował Rodriguez, był średni. Nie podobał mi się ten gang z mechanicznymi częściami ciała oraz z kolorowymi skuterkami. Również nie podoba mi się nowy Boba Fett jako władca pałacu Jabby. W Legendach, po wydarzeniach z Powrotu Jedi, dalej funkcjonował jako łowca nagród. Tutaj zrobili z niego zamożnego stróża prawa, inaczej nazywanego Lord Fett. Niestety od 5 odcinka zaczęło się wszystko pogarszać. Wprowadzenie Mando oraz Grogu totalnie mnie rozzłościło. Scena treningu Grogu z 6 odcinka była zupełnie niepotrzebna. Wiele razy również wspominałem o tragicznym wyglądzie Cada Bane'a – mojego ulubionego łowcy nagród, który w finale zginął z rąk Boby Fetta (mojego drugiego ulubionego łowcy nagród).
Podsumowując: Serial miał duże szanse na wybicie się, jednak znikąd wprosił się The Mandalorian i wszystko poszło na marne. Odcinki 5-7 to po prostu 3 sezon The Mandalorian, a zwycięzcami finałowej potyczki są Din Djarin i Grogu. Czyli Jak zostać głównym bohaterem obu seriali.
I na koniec chciałbym dodać, że nie chciałbym 2 sezonu The Book of Boba Fett. Miał być hit, a jest wielki średniak.
Moja ocena – 5/10