Koncert Katy Perry to była kolejna wspaniała muzyczna uczta w moim życiu! To co tam się działo nie opisze żadne słowo… Było latanie, skakanie, akrobacje, bieganie, tańczenie, ogień, śmiechy czy wzruszenia.

Katy Perry ma niesamowity kontakt z publicznością, nawet tą która siedzi najdalej od niej. Poznała kilka polskich słów jak m.in. "papuga", gdzie myślała że to jakaś nazwa klubu gejowskiego i dowiedziała się co po polsku oznacza "Peacock", co jest jednym z tytułów jej piosenki. Usłyszała o kilku polskich miastach jak Gdańsk, Warszawa czy… uwaga tu była mega beka na arenie Kędzierzyn-Koźle oraz Biała Podlaska (jej mina wtedy mówiła wszystko 🤣). Katy spróbowała również kilku polskich słodyczy. Zjadła wafelka Prince Polo, Delicje, cukierka z polską wódką (chyba jej nie podpasowała XDD) czy ptasie mleczko. Ewidentnie najbardziej smakowało jej Prince Polo oraz ptasie mleczko 😂.

Pięknym momentem koncertu było też zapraszanie na scenę kilku fanów z najlepszymi outfitami. Był to czas zarówno wzruszający, piękny, mega uroczy ale i momentami zabawny.

Koncert był niesamowitym widowiskiem. Katy Perry pokazała klasę poprzez niesamowity wokal, pomysł na trasę, widowisko, genialne wizualizacje, które moim zdaniem są najlepsze od czasów kiedy byłem na koncercie Beyoncé w ramach "Renaissance World Tour" czy kontakt z publicznością. Nie było nudy zdecydowanie. A kto nie był… niech żałuje bo ja nie będę żałować (w sumie nigdy nie żałowałem) żadnej złotówki wydanej na ten koncert.

Kolejne marzenie spełnione… kolejne marzenie, które zostanie ze mną w pamięci na zawsze i będę do niego wracać. ❤️❤️❤️