Koncert Jennifer Lopez i zobaczenie jej na żywo to było moje największe marzenie od czasu kiedy zacząłem jej słuchać i zakochałem się w jej muzyce, czyli od mniej więcej 2017 roku.

Po prawie 10 latach (!!) udało mi się to największe marzenie w życiu spełnić! Show było niesamowite, usłyszałem wiele piosenek, które towarzyszyły mi zarówno w tych gorszych jak i lepszych dniach. Do samego wejścia J.Lo na scenę nie wierzyłem, że to się stanie. Były genialne choreografie, niekiedy rodem z jej największych klipów, było dużo śpiewania, darcia się, klaskania, piszczenia, tańczenia, ale były też i wzruszenia, jak to na przykład przy śpiewaniu artystce „Happy Birthday”.

Nowe piosenki są świetne! Czekam aż wszystkie pojawią się w streamingu, bo dalej jestem zakochany w „Save Me Tonight”, ale świetnie też wypadają „Regular” czy „Free”!

Zawsze podczas takich koncertów uwielbiam patrzeć na tłumy ludzi, którzy są na płycie, trybunach dolnych oraz górnych czy na lożach VIP. Oglądanie takiej masy ludzi, bo u Jennifer Lopez szacuje się, że było ponad 70 tysięcy ludzi jest też niesamowitym przeżyciem. Każdy przyszedł tam w jednym celu… zobaczenia artysty którego się kocha lub po prostu lubi i bawieniu się w rytm jego największych hitów. To też jest za każdym razem równie piękne i w pewnym sensie wzruszające.

Jennifer mówiła podczas koncertu „I Love You Warsaw!” czy „I Love You Poland!”, a ja mówię „I Love You Jenny!” i czekam na jeszcze jakaś trasę koncertową i to że znowu odwiedzi nasz kraj! ❤️❤️❤️

I dalej nie mogę uwierzyć, że widziałem ją na żywo i spełniłem swoje największe w życiu marzenie! 🥰❤️