Słuchajcie towarzysze.
Mam w klasie takiego chłopaka, który całą lekcję siedzi z włączonym mikrofonem.
Pani mnie się o coś pyta, odpowiadam, a tam on się wydarł, tak okropnie do mikrofonu, gorzej niż jakby stał tuż nad moim uchem, to było coś takie jak „j**** szkołę” tylko wypowiedziane nie dokładnie. Przestaję mówić i pytam: Co?
On odpowiada: Eee… To był mój brat…

Robię kalendarz, i tam zdjęcie, a ja przypomniałam sobie ten dzień.
Rzucałam wtedy spritem, a jak rodzice powiedzieli, że to się źle skończy, to ja powiedziałam, że wiem co robię.
Otworzyłam i wybuchł…