Niedawno byłam na ognisku, takim gdzie się przypina sanki czy narty do konia, zajefajna zabawa.
Tam nam pani zaczęła opowiadać, jak to za kantar (czyli dobrze) zawiązała konia na bezpieczny supeł (też dobrze) zahaczyła niestety o gwóźdź. Z dachu spadł śnieg, koń się przestraszył, a to całkiem silny koń, a ogrodzenie drewniane, spróchniałe, ale mocne. On odskoczył do tyłu i całe ogrodzenie wyrwał i popędził w przód, z całym tym płotem, jakieś 50 metrów i jeszcze biegał.
Był tam jeszcze fajny koleś, który uczył psa zostawać. Bardzo miły. Pies do mnie podchodzi, że taki niby nie lubi obcych, ale wydawała (to była ona) się przyjazna, to głaszczę. Potem jeszcze był ten pies i koleś na ognisku, to pobawiłam się z psem goniąc go i UWAGA nie przewróciłam się