Jakby nie wiem dlaczego to piszę, może dlatego, że czuję potrzebę podzielenia się tym z kimś.
Ten cały festyn (wpis niżej) skończył się o 13.00. I tam na zakończeniu tego wydarzenia wszyscy się mieli zebrać na sali gimnastycznej. No to razem z dziewczynami poszłyśmy i oczywiście czekałyśmy tam miliard lat. I podszedł do mnie kolega, którego znam z konkursu, bo pisaliśmy razem i razem dostaliśmy się na wojewódzki. Bardzo go lubię, fajny koleś. No my tam sobie gadamy i jest super ale moje idiotyczne koleżanki (i tak je kocham), jako że on chodzi do 8 klasy to zaczęły robić dziwne miny i ciągle: "Uuu Nadia, kto to?" No to kurde mówię że kolega a ona dalej swoje. Boże mi tak wstyd było za nie, bo jedna z moich koleżanek stanęła obok mnie i mu tak machała. Jezu ja byłam tak zażenowana…
Ale i tak hitem jest taka inna dziewczyna z mojej klasy. Ogólnie ona raczej jest nie lubiana, ale doczepia się do mnie ciągle. I ona stoi obok i jak ja gadam z tym kolegą to ona mi się wcina w środek zdania i do tego mojego kolegi: "No a ja nie mogłam wziąć udziału w tych zawodach bo mnie kolano boli". Kur.. przepraszam, kogo to obchodzi??? Wcinała mi się co chwilę jak ja coś mówiłam. No do cholery! Ludzie ja chciałam tylko sobie pogadać z kolegą!