Zbieram się, żeby napisać ten wpis już od kilku godzin i może wreszcie mi się uda.
Wolicie szczerą prawdę czy miłe kłamstwo? Ja bym wolała szczerą prawdę, ale jak kto woli, dla każdego jest odpowiedź. 🙃😉

🌸Miłe kłamstwo🌸: To był cudowny dzień, dowiedziałam się tylu nowych rzeczy i rozwinęłam się manualnie tworząc pewne ozdoby na ręce, używane w układzie tanecznym który tańczę. To był najlepszy dzień mojego życia…

🌩️Szczera prawda🌩️:
To był jeden z gorszych dni. Owszem dowiedziałam się paru rzeczy i rozwinęłam się manualnie ale te rzeczy to takie małe drobiazgi że nawet nie zwracam na nie uwagi. Ten dzień to był jeden wielki koszmar.
Mieliśmy klasowy piknik. Piknik, na polanie w środku lasu, wokół wszystkich pyłków które dałoby się zmieścić na tej wielkości polanie. Na łące przy której jest stajnia. Mogłoby się wydawał, raj, prawda? No nie za bardzo. Na pewno nie dla alergika, który uczulony jest i na pyłki i na trawy i na sierść i też na siano które było obok. W dodatku było ponad 30 stopni, a że moja alergia ma raczej objawy skórne, bo kichania, kaszlu i kataru się pozbyłam za pomocą miliardów tabletek branych codziennie, to oczywiście zadrapałam się na amen i mam jakieś pierdyliard ran na całym ciele od moich cudnych paznokci. Ale to nie był taki wielki problem. Moja przyjaciółka, która jest "trochę" aspołeczna, stwierdziła że jej się nie chce iść i zostawi mnie tam z tymi wszystkim dziewczynami, którym w głowie tylko tiktok i instagram. Także siedziałam tam sama, w słońcu rozdrapując się, przez ponad 3 godziny. ALE trochę przed tym jak poszliśmy poszłam do koleżanki i poprosiłam o jakieś tam ciastko czy inne gówno i zostawiłam telefon (który był moim wiernym przyjacielem cały ten cholerny piknik) na kocu mojej innej koleżanki (Oli). I Marta (bo tak się nazywała ta do której poszłam żulić) dała mi to ciasteczko, wszystko git, gdyby nie to, że Olka myśli, że może wszystko, więc wzięła mój telefon bez pozwolenia i jako że mam blokadę, w sensie kod, to nie mogła wejść jakby, do telefonu, ale ja na tapecie mam taki czarny napis "BLACKPINK". I się zaczęło. Moja klasa ogólnie jest BARDZO NIE tolerancyjna. I wszystkie dziewczyny zaczęły mi dokuczać. Naśmiewały się i dogadywały mi bo jestem "k-popiarą". I szczerze? Powinnam zignorować i próbowałam zabić obojętnością, ale w pewnym momencie miała po prostu dość i uciekłam sobie do lasu. Gdy wróciłam, temat trochę ucichł, poszłam i usiadłam sobie znowu na kocu i dosiadł się taki jeden Kuba (boże nienawidzę typa), który jest dla mnie WREDNY w każdym tego słowa znaczeniu. Zawsze musi mi dogadać. I wiecie było gorąco więc miałam krótkie spodenki, a on spojrzał na moje nogi i zrobił taką minę jakby zobaczył trędowatego i takie do mnie "O Boże Święty, CO CI SIĘ STAŁO?!?". Jakby wiecie, dla kogoś kto ma AZS taka uwaga jest trochę jak cios nożem. Bo to jest takie niemiłe, że po prostu automatycznie robi ci się przykro. Ech szkoda gadać.
Co myślicie o mojej klasie?
Dobra kochani, idę spaaaać. Jutro mamy poznać nowego ucznia który ma do nas dojść po wakacjach😬.
Dobranoc.

~ Angel