dziennik nielegalnej działalności łuczniczej (¿a nie łucznickiej? psze pani, jak to się pisze?)
dzień 7
wiem, że pominęłam prawie cały tydzień, ale robiłam przez ten czas tylko wszelaki research, więc po prostu go tu podsumuję

przez ostatnie dni szukałam czegoś, z czego mogę zrobić łuk
poszukiwania znacznie przedłużyły się z powodu mojego nieogarnięcia, bo zamiast zajrzeć na prostsze poradniki, główkowałam, skąd wziąć leszczynę albo jak porąbać obrobione już drewno
wczoraj wieczorem pomyślałam, że zajrzę na pinteresta i moim oczom ukazało się plenty pomysłów
dużo ludzi robi łuki refleksyjne z nart
i ja mam narty
ale wolę się nie narażać, bo byłaby d***
więc pomyślałam, że poszukam dalej
i ogarnęłam, że aby łuk nie był zwyczajnym patykiem związanym na dwóch końcach, nie muszę wcale wycinać całego drzewa :>
mam tylko nadal trochę problemu z cięciwą, bo nie mam czegoś, czym mogę zastąpić dakron (taki sznurek do cięciwy :>)
dzisiaj dużo padało, co mnie cieszy oczywiście, ale nie mogłam niczego ogarniać związanego z łukiem, więc jutro wstanę zaraz po wschodzie albo wcześniej (jak ja się podniosę o czwartej, to nie mam pojęcia) i zabiorę się do roboty

joł

~ja