Cześć,
Wiem, że już jest późno, ale kto będzie chciał przeczytać, zrobi to po prostu w wolnej chwili. Cały dzień myślałam nad tym, czy Wam o tym napisać, ale ostatecznie stwierdziłam, że tak. W końcu hej, prowadzę warsztaty pozytywnego myślenia, poruszałam tutaj tematy tabu, a z własnego życia taki zrobię?

Proszę, nie bierzcie ze mnie w tym momencie przykładu do naśladowania, ponieważ to było skrajnie nieodpowiedzialne. W listopadzie dostałam skierowanie na badania, które odkładałam, bo choroba, owulacja, bla, bla, bla, aż nadszedł marzec. Zadzwoniłam do innego lekarza z zupełnie inną chorobą i kazał mi zrobić badania, to było jakoś po ostatnim FameMMA. Miałam do zrobienia morfologię i cytologię (wyszło wszystko super) i gdy omawiałam wyniki z lekarzem, powiedziałam mu, że trochę mi głupio, ale kilka miesięcy temu dostałam skierowanie na badania, które mi przepadły. Nie robiąc problemu, dał mi nowe i poszłam w czwartek. (Swoją drogą znowu, gdy pobierali mi krew, myślałam, że wystrzelę z tego fotela szybciej, niż usiadłam). Wyniki dostałam dzisiaj i heh, mam niedoczynność tarczycy.

Gdybym wciąż to olewała, mogłabym być bezpłodna, otyła i mieć zaawansowaną depresję. Napisałam Wam o tym, abyście się badali i nie lekceważyli sygnałów, jakie wysyła Wam organizm.

Jutro quizu nie będzie, ponieważ muszę ogarnąć sobie dietę pod chorobę i pomyśleć nad jakimiś ćwiczeniami.

Trzymajcie się i weźcie to sobie jako przestrogę!
Buziaki, Avais