Niezręczne sytuacje w Hogwarcie #11 Głosowanie. Wersja hard!


Razem z Hermioną, Ronem i Harrym wybieracie się do Pubu Pod Trzema Miotłami na cztery wielkie piwa kremowe. Kiedy kończysz pić, cała trójka się na Ciebie dziwnie patrzy. Nie wiadomo, dlaczego. Nagle Ron dotyka palcem Twoją wargę i oznajmia Ci, że masz wąsy od piany. Wyglądasz z nimi śmiesznie. Jak reagujesz?
"Jak widać, szybko się starzeję po piwie kremowym." - wybucham śmiechem.
Jak on śmie bezczelnie zwracać mi przy wszystkich uwagę?! Biorę do ręki jego piwo i wylewam mu je na głowę. Niech sobie nie myśli!
Szybko zmywam wąsy i uciekam od stołu. Ale się upokorzyłem! Ja i wąsy! Coś podobnego!
"Sio z tymi łapami! Dobrze wiem, gdzie mam wąsy! W dup*e!"
"A no, racja." - przyznaję Ronowi rację i zmywam wąsy. Nic się nie stało.
"To są moje wąsy! Nie oddam ich! Ronie, możesz sobie pomarzyć o takim zaroście."
Daję mu prosto w pysk.
Uu... Co za podryw. Puszczam do niego oczko.

Właśnie odwiedziłeś sklep Magicznych Dowcipów Weasley'ów. Zatrzymałeś się przy eliksirach miłosnych, amortencji. Właśnie przechodziła obok Ciebie Molly Weasley z Arturem, a tuż za nimi Fred i George. W tym samym momencie, kiedy chciałeś się przywitać, przypadkiem upuściłeś z ręki fiolkę eliksiru, która wylała się na podłogę. Chciałeś się nachylić i pozbierać szkło, ale kiedy to zrobiłeś, poślizgnąłeś się na substancji i rąbnąłeś prosto w cały regał tych eliksirów. Wszystko spadło i się potłukło, a Ty leżałeś na podłodze. Z góry patrzyła na Ciebie cała rodzina Weasley'ów. Nie wyglądają na zbyt szczęśliwych, wręcz przeciwnie. Jak się wytłumaczysz?!
"Przepraszam bardzo, ja naprawdę nie zrobiłem tego celowo, chciałem się z państwem przywitać, ale wtedy wypadła mi z ręki fiolka, rozlała się i poślizgnąłem się na niej... Przepraszam." - nerwowo się tłumaczę.
"Oto było wejście smoka! Brawa dla mnie!" - sam sobie klaszczę. Mimo, że zrobiłem źle, bracia uśmiechnęli się z mojego powiedzonka.
Szybko uciekam z miejsca zdarzenia i chowam się w jakimś starym, opuszczonym sklepie z wybitymi szybami. Tam mnie raczej nie znajdą!
"Dobrze wam tak, wy śmiecie!" - krzyczę. Co mi mogą zrobić?!
"Przepraszam. Oczywiście, zapłacę za wszystkie straty i pomogę posprzątać bałagan."
Puszczam przy nich zgona. Jeszcze nie nażarłem się takiego wstydu!

Kiedy ostatni raz byłeś na imprezie u Slughorna, poczęstowałeś się drinkiem. Jako jedyny skusiłeś się na niego, bo inni poszli już do swoich dormitoriów, a Ty miałeś coś do omówienia z profesorem. Wtedy się napiliście. Jednak napój Ci zaszkodził. Spowodował u Ciebie drgawki i, gdyby nie Harry, który właśnie przypadkiem wszedł do Horacego i jego pomysł z podaniem Ci bezoaru, mógłbyś już nie żyć. Od tego czasu leżysz nieprzytomny w skrzydle szpitalnym. Odwiedzają Cię Neville, Dean, Thomas, Lavender, Padma i Parvati, a do tego doszło jeszcze kilku Ślizgonów - Teodor Nott, Marcus Flint, Vincent Crabbe i Gregory Goyle, którzy zapewne chcieli się trochę pośmiać. Kiedy cała gromadka zebrała się wokół Ciebie, zacząłeś majaczyć i opowiadać, że Slughorn sprzedaje na bazarze krowy i karmi je skwaszonym whiskey. Potem mówiłeś coś o jakiś menelach z proroka codziennego, a na końcu obraziłeś Neville'a, że na każdą lekcję eliksirów chodzi w staniku, ale się do tego nie przyznaje. Wszyscy byli oburzeni, a Ślizgoni drwili. Budzisz się przy nich i przypominasz sobie, co mówiłeś. Co dalej?!
Udaję, że nadal śpię i znowu majaczę o tych menelach. Jeden podobno to otworzył szpital psychiatryczny w mieszkaniu!
"Ach! Co wy tu robicie?! Jazda stąd!" - wyganiam nieproszonych gości. Co oni sobie myślą? Że mogą tak do mnie przychodzić i słuchać co ja gadam?
"Hej! Majaczyłem przez sen, wybaczcie mi. Neville, ciebie też przepraszam. Nie mówiłem tego na serio, tylko śniłeś mi się w staniku na eliksirach i dlatego." - tłumaczę się, ale Ślizgoni nadal się śmieją.
Otwieram oczy, robię minę, jakbym zobaczył ducha i wyskakuję nagle z łóżka. W nogi! Muszę się gdzieś skryć, by mnie nikt z nich nie złapał.
Obliviate w nagrodzie ode mnie dla każdego!
"Jak miło, że tu jesteście." - otwieram oczy i dostrzegam uczniów. To miło z ich strony, że przyszli.
"O ty głupi monciupanie Crabbie! To na stołówce tak słabo cię nakarmili, że postanowiłeś mnie odwiedzić z koleżkami?!" - wydzieram się.
"Powiedzcie mi dokładnie, co ja gadałem! Niezbyt pamiętam!" - mówię przez śmiech.
Krzyczę w stronę Pomfrey, żeby ich wszystkich stąd wyprowadziła.
Jestem bardzo zawstydzony i czekam, aż sami mnie zagadają.

Jest popołudnie. Po obiedzie zmierzasz do biblioteki wypożyczyć książkę o tajnikach zielarstwa, ponieważ profesor Sprout zadała wam ją jako lekturę. Opierasz się o regał, ponieważ ścierpła Ci noga i chciałeś się przytrzymać. Nie zdawałeś sobie sprawy z tego, że do szkoły wtargnęli Śmierciożercy, żeby być świadkiem zabicia Dumbledora. W jednej chwili jakiś męski, gruby głos zakrzyczał w Twoją stronę "bombarda maxima" i regał z książkami natychmiast przewalił się na Ciebie. Nikogo wokół Ciebie nie było. Co robisz?!
Próbuję się wydostać spod ciężkiego regału, a potem cały obolały biegnę do skrzydła szpitalnego.
"Ratunku, pomocy! Zostałem przyduszony regałem! RATUNKU!" - drę się, może mnie ktoś usłyszy i pomoże biednemu!
Auć! Moje jaja!
Nic mnie nie boli! Szybko wydostaję się spod regału i biegnę szukać tego, kto rzucił to zaklęcie! Dam mu popalić!
Odpowiednim zaklęciem przesuwam regał, żeby na mnie nie ciążył. Potem szukam skrzydła szpitalnego.
Czekam, aż mnie ten regał przydusi na śmierć.

Jesteś w dormitorium swojego domu. Załóżmy, że jest nim Slytherin. Po ciężkim dniu siedzisz sobie na kanapie wprost Blaisa rozmawiającego z Draconem. Widać, że planują jakiś spisek, bo szepczą do siebie. Właśnie wróciłeś z kolacji, na której łakomie zjadłeś bigos, kozi twaróg, parmezan, kiszony ogórek z pomidorem, pastę z banana i popiłeś to gazowaną oranżadą z mlekiem. Czujesz delikatny ścisk w żołądku i robi Ci się niedobrze, więc kładziesz się na kanapie. Jednak ból narasta. Robi Ci się bardzo niedobrze i masz ochotę zwymiotować, jednak tak Cię skręca, że nie masz zamiaru się ruszać. Jest coraz gorzej. W chwili, kiedy podsłuchujesz, że Blaise rozmawia z Draconem o tym, jak wcisnąć w Ciebie eliksir miłosny i pokazuje Cię palcem, Ty podkurczasz się z bólu i wymiotujesz przy nich na podłogę. W dodatku obrzygałeś włosy i ubranie. Ślizgoni nie mogą przestać się patrzeć. Co dalej?!
"Nie patrzcie się tak, bo ujrzycie kolację w moim żołądku, a raczej już na podłodze."
"Mam chwilowe fermentacje w żołądku i nie mam apetytu na żadne eliksiry. No, chyba, że w Acidolacu Baby." - odpowiadam i nie sprzątając po sobie śpię dalej. Może przejdzie do rana?
Na co czekać?! Nie patrzę się na nich i biegnę do skrzydła szpitalnego po jakąś ziołową herbatę!
"Draco, Blaise, posiadacie może na pokoju czajnik? Chciałbym zaparzyć sobie miętę."
Od tego, czego dowiedziałam się od chłopaków nie zwracam uwagi na całą sytuację. Oby tylko po takim incydencie nie zmienili zdania! Chętnie spożyję, od któregoś z nich amortencję!
Wybiegam z lochów Ślizgonów co sił w nogach. Już się im nigdy nie pokażę! Ale ze mnie ofiara losu! Po co ja jadłem do cholery ten parmezan?!
"Sprzątniecie po mnie te rzygowiny? Ładnie proszę."
Rzygam dalej, aż przestanę. Trzeba się wyrzygać raz, a porządnie!
Duszę się ze śmiechu, czym powoduję jeszcze większe wymioty. "Hej, gadać, kto mi podłożył do kolacji wymiotki!"
Ryczę i jęczę, nienawidzę wymiotować!

Przenosimy się do ery Huncwotów. Spacerujesz sobie spokojnie po błoniach, gdy nagle spotykasz Snape'a proszącego Cię o pożyczenie swojej książki, którą dostałeś od swoich rodziców na urodziny. W tej samej chwili pojawiają się Huncwoci, James, Syriusz, Remus i Peter. Śmiali się z Ciebie, że zadajesz się z Severusem. Użyli na nim zaklęcia levicorpus, a Tobie było nieco przykro na to patrzeć. Palnąłeś im, żeby przestali, bo to nieładnie. Oni uznali to, jako żart i Ciebie również potraktowali tym zaklęciem. Obaj zawisnęliście głową w dół, a potem James zaprezentował na was, jak się ściąga gacie. Co robisz?! Pamiętaj, nie masz przy sobie różdżki, ponieważ zostałeś w dodatku rozbrojony.
Nic nie robię. Jestem idealnym manekinem do zaprezentowania, jak się ściąga gacie. A Snape? Szkoda mi go trochę...
Razem z Severusem przeżywamy wstyd i zażenowanie, ale cóż... Zawsze razem raźniej. Potem zastanowimy się, jak wspólnie zemścić się na Huncwotach.
O nie! Czemuż to mam na sobie gatki w serduszka?! Że też akurat musiałem je założyć!
Wyrywam się jak tylko mogę zanim mi ściągną gacie, a potem pokazuję tym idiotom, gdzie jest ich miejsce w Hogwarcie.
Śmieję się z żartu Huncwotów. Przecież to takie dobre!
Dobrze tak Snape'owi! Daję mu przy okazji porządnego kopniaka w tyłek.
Krzyczę tak głośno, jak tylko się da. Może ktoś usłyszy i pomoże?
Beczę jak dzieciak i wyrywam się. Może się zlitują?

Dzisiaj jest ceremonia przydziału. Załóżmy, że jesteś pierwszoroczniakiem. Zostajesz wyczytywany na środek. Zakładasz na głowę czapkę, która przydziela Cię do Twojego upragnionego domu. Jesteś taki podekscytowany, że przez przypadek idziesz usiąść do stołu z tiarą na głowie. Wszyscy na Ciebie pokazują, a niektórzy śmieją się z Twojej pomyłki. McGonagall każe Ci ją natychmiast zwrócić. Co dalej?!
Śmieję się ze swojej wtopy i idę odnieść czapkę. Nic się takiego nie stało, ale rozweseliłem zestresowanych.
Uciekam do lochów z tiarą na głowie, a McGonagall biegnie za mną jak szalona. Powoduję zamieszanie. Nie oddam swojej czapeczki!
"Psorko, ta czapka to największy szyk mody. Mogę ją już zatrzymać?" - pytam z nadzieją.
Jestem czerwony jak burak i niezręcznie oddaję czapkę. Oby szybko to zapomnieli...
Nic się takiego nie stało! Oddaję czapkę i siadam ponownie do stołu.
"Pff... Bo ja bym zainteresował się jakimś starym czepkiem przeznaczenia?!"
Zachęcam wszystkich do zabawy w berka. Jeśli mnie złapią, czapka będzie ich!

Na lekcji zielarstwa kazano wam sadzić mandragory. Trzeba było założyć słuchawki, iż krzyk mandragory może doprowadzić do utraty słuchu. Jednak nie to było dla Ciebie problemem. Bez obaw wyjąłeś mandragorę mając na uszach słuchawki i już planowałeś ją przełożyć do doniczki i zakopać w ziemi, gdy ta nagle zaczęła obsikiwać Twoją szatę, a później skierowała swoją sikawkę ku Twojej twarzy. Jesteś cały w jej sikach. Każdy się śmieje, a sama profesor Sprout nie może się powstrzymać od śmiechu. Nie dość, że nie widzi potrzeby, aby Ci pomóc, to jeszcze śmierdzisz moczem mandragory. Co robisz?!
Najpierw zakopuję mandragorę w ziemi, a dopiero potem myślę o swoim ubraniu i twarzy. Jak mi profesor Snape pozwoli na następnej lekcji eliksirów wziąć prysznic, to ominie uczniów ten przykry zapach.
Uciekam z lekcji od razu pod prysznic. Użyję Old Space'a. Piorę też szatę i myję twarz. Muszę się jakoś pokazać! I nie obchodzi mnie, co pomyśli sobie Sprout. To przez te jej roślinki!
Błagam Hermionę o pomoc. Może zna jakieś zaklęcie, żebym był czysty i nie musiał iść teraz pod prysznic lub co gorsza na lekcję w tym stroju.
"Argh! Moje nowiutkie ubrania! Moja twarz! Co za mały bydlak!"
Mam gdzieś to, że jestem cały w sikach. I mam gdzieś opinię innych. Lekcja jest ważniejsza.
Mocno się rumienię i spuszczam wzrok. Nie mam pojęcia, jak ja się umyję przed eliksirami. A to wypadek!
"O ty siusiu majtku! Zesrałeś się na mój widok, no nie?! Aż taki jestem straszny?!"
"Gilu gilu beybe!"

60 Super!
Quiz w Poczekalni. Zawiera nieodpowiednie treści? Wyślij zgłoszenie

Komentarze sameQuizy: 5

Shaaba

Shaaba

Szkoda, że nie można dać więcej niż jedno serduszko 🥺😄🥰

Odpowiedz
Claudiaa_Sw_Hp

Claudiaa_Sw_Hp

Świetne 😚 czekam na kolejną część 😂

Odpowiedz
1
Ameliag

Ameliag

•  AUTOR

@Claudiaa_Sw_Hp Dzięki 😀❤ Następna we wrześniu, albo jak może zdążę to przed wyjazdem ☺

Odpowiedz
1

D...4

Jak przeczytałam o wymiotach, to mi się samej nie dobrze zrobiło… 😂
A ogólnie quiz jak zawsze cudowny i interesujący. 💗💗

Odpowiedz
1
Ameliag

Ameliag

•  AUTOR

@Daga57234 Dziekuję! 😍😊💗

Odpowiedz
1

Nowe

Popularne

Kategorie

Powiadomienia

Więcej