Niezręczne sytuacje w Hogwarcie #13 Głosowanie. BONUS ŚWIĄTECZNY!


Budzisz się rano. Tak, to ten dzień! Dzień świąt Bożego Narodzenia. To dzisiaj ma się odbyć wielki Bal Wigilijny w Hogwarcie, na który idziesz ze swoim wymarzonym partnerem/partnerką. Pierwsze co po wstaniu z łóżka to zjadasz ostatnią czekoladkę z kalendarza adwentowego. Niestety, nie zauważasz detalu smakołyku, więc bierzesz do ust i połykasz go z blaszką, którą był owinięty. Krztusisz się. Do dormitorium wbiega przerażona Sprout, która akurat usłyszała Twój niepokojący hałas. Od razu za nią wbiegają Puchoni robiący widowisko. Wśród nich jest Zachariasz Smith. Roześmiany siada na Twoim łóżku i pada taką głupawką, że przez przypadek posrał się na Twojej poduszce. W pokoju zaczyna śmierdzieć, a on już zaczyna uciekać, by nikt się nie zorientował, że to widać. Ty się nadal dławisz. Co dalej?!
"Hej, kolego, zostawiłeś coś na mojej poduszce! To mi wygląda na... kaszankę!" - Krzyczę do Puchona i zachęcam, by posprzątał po sobie.
"PASZOŁ WON SK********! I mi więcej nie srać na rzeczy, jasne?!" - Wkurzony jak byk wyrzucam go z dormitorium.
Nie miałem okazji go wypędzić, ponieważ w tej samej chwili pani Sprout klepała mnie po plecach i nie chciałem robić zamieszania.
Trudno, poświęcę dzisiejszy wieczór i zamiast pójść na bal, będę prać obesraną poduszkę. To się nazywa mieć życie!
Szybko biegnę złapać tego głupiego Smitha i wykręcam mu nos. Nie mi takie rzeczy robić i to na moich prywatnych rzeczach!
Bekam ze śmiechu i dzięki temu udaje mi się wypluć sreberko, którym się dławiłem. A poduszka? Wystawię ją na balkon, może to coś da...
"CRUCIO, TY PUCHOŃSKA SRA**UPO!"
Kiedy już wykrztuszę sreberko, wezmę brudną poduszkę do ręki i cisnę nią w okolicę stołu nauczycielskiego, gdy ci będą jeść śniadanie. Schowam się w tłumie i chyba nie poznają, że to ja...
"Pani profesorko Sprout, proszę wyjąć z mojej torby maski gazowe - powinny wystarczyć dla wszystkich w tym pomieszczeniu."
"Wesołych świąt Zachariasz" - Puszczam do niego życzenia, a on się zatrzymuje i wyciera chustką poduszkę tak, by nikt nie zauważył, co robi.
Nie reaguję. Poza tym mam poduszkę na zmianę.

Schodzisz na dół na śniadanie. Tam profesor McGonagall oznajmia, że dzisiaj Hogwart odwiedzi Święty Mikołaj. Po uczcie zmierzasz na lekcje, gdy zatrzymuje Cię Albus Dumbledore. Ma do Ciebie sprawę na osobności. Zamykacie się w jego gabinecie i ten oznajmia Ci, że ma dla Ciebie pewną misję. Ponieważ nie udało się zwołać Mikołaja, by przyjechał do szkoły, masz za zadanie go zastąpić. Musisz wypić mocny eliksir wielosokowy, który przygotował dla Ciebie Snape. W ten sposób zamienisz się w niego. O renifery się nie martw. Hagrid zaczął je hodować na święta. Wychodząc z jego gabinetu zauważasz Harry'ego Pottera, który właśnie wchodził zamienić słówko z dyrektorem. Mając okazję podsłuchania ich rozmowy, ukryłeś się za meblościanką tak, by nikt Cię nie zauważył i słuchałeś. Mówili cicho, ale dosłyszałeś tylko imię tego, którego imienia nie wolno wymawiać. Wtedy przypadkiem beknąłeś na tyle głośno, by mogli Cię zauważyć. Razem podeszli do Ciebie i zapytali się, co ma znaczyć z Twojej strony bezczelne podsłuchiwanie i niekulturalne bekanie?!
"Musiałem beknąć, ponieważ tak mi organizm nakazał, a podsłuchiwałem bo... Są święta? Myślałem, że podsłucham co Harry chciałby pod choinkę dostać, ale skoro jestem tak traktowany i od razu są skargi, że podsłuchuję, to ja wychodzę... Wesołych świąt
"Będę sobie bekać i podsłuchiwać kiedy mam na to ochotę."
"Ja myślałem, że pan dyrektor przekazuje Harry'emu, co ma mu kupić na gwiazdkę i chyba usłyszałem coś o szamponie DX2 na siwienie."
"GADAJCIE O VOLDEMORCIE! DALEJ! CO TAKIEGO ZMALOWAŁA TA BEZNOSA BESTIA?! PEWNIE CHCE ZNISZCZYĆ WSZYSTKIM DZIECIOM ŚWIĘTA!"
"Bardzo przepraszam. Miałem już wychodzić, ale zresztą... To ludzkie być ciekawym, nie? Pan rozumie."
Mówię im "NARA!" i idę sobie.
Nie mają mi co udowodnić, ja tylko patrzyłem na projekt tej ciekawej meblościanki. W trakcie przerwy świątecznej urządzę w domu remont i właśnie taką chciałbym mieć.
Szybko uciekam z gabinetu, nie ma się co tłumaczyć. Zresztą to nie na moje nerwy.

Południe spędziłaś przechadzając się po zamku. Wtedy minąłeś osobę, z którą miałeś iść na bal. Zagadała do ciebie i powiedziała, że z pewnych powodów nie możecie spędzić tego wieczora razem. Jak reagujesz?
Zaczynam ryczeć na cały korytarz. Co za bezczelna k***a z niej! Tak mnie zranić...
Mówię, że nic się nie stało. Trudno, skoro nie może...
Niczym prawdziwy rak kładę się na ziemię i walę w nią pięściami, cały się czerwieniąc ze złości.
Odchodzę w popłochu. Nie mam zamiaru z nią/nim rozmawiać.
Biegnę do łazienki się wypłakać, albo i nawet... Pociąć. Czuję się bardzo zraniony. Och, me biedne serce i ciało!
I dobrze, bo ja też nie mam ochoty iść z nim/nią na żaden bal. Będę mieć ważniejsze obowiązki tego wieczoru.
"Znalazłeś/aś sobie kogoś innego, tak?!"
Zadbam o to, żeby ta osoba dostała tego wieczoru rózgę. A tymczasem uciekam do swoich obowiązków.

Była już najwyższa pora obgadania ze Snapem planu zamiany Ciebie w Mikołaja i wysłuchania krótkiej regułki, jak masz się zachowywać w tej roli. Zmierzając do gabinetu profesora mijasz Hannę Abbott i Cedric'a Diggory'ego. Wtem nadeptujesz na coś zgniło zielonego i przypominającego smark gluta. A ponieważ nieznana Ci substancja była śliska, wpadłeś w poślizg i rąbnąłeś prosto w Cedric'a i Hannę, których popchnąłeś z takiej siły, że obaj upadli na ziemię. Cali czerwoni ze wstydu podnieśli się, jednak... Nie Hanna. Przez ten wypadek skręciła sobie kostkę. Jak się wytłumaczysz Puchonom?
"No nie gniewajcie się na mnie, ja chciałem was tylko shipować."
"Dobrze ci tak, ty głupia gnido! Masz tu jeszcze w tyłek ode mnie!"
Przepraszam Puchonów, że wywróciłem się prosto na nich.
Biorę pod pachę Hannę Abbott i zaprowadzam swoją małą baby do skrzydła szpitalnego.
"AA!! Co to za zielony smark był?! Pewnie to wasza robota!"
Proszę się tak na mnie nie patrzeć, bo zaraz ku*wicy dostanę.
"Ładny poślizg zrobiłem? Starzy mnie nauczyli."
Zamiast się tłumaczyć od razu podnoszę z ziemi Hannę i nastawiam jej kostkę. Na coś moje umiejętności się przydadzą.
Reklama

Doszedłeś do gabinetu Snape'a, jednak nie zastałeś go tam. Czekając w otwartym gabinecie już piętnaście minut, z nudy zacząłeś podśpiewywać kolędę "Przybieżeli do Betlejem". Kiedy się już rozśpiewałeś i nie zważyłeś na to, jak głośno grzmiał Twój głos, w gabinecie pojawił się profesor Snape i zagapił się krzywo. Pora na małe tłumaczonko, czemuś to jego gabinet zamienił w salę muzyczną.
"Och, wesołych świąt przyjacielu! Znaczy się... nauczycielu. Niech pasterze będą z tobą." - Rozweselony przytulam Snape'a, gładząc go po głowie.
"Czemu śpiewałem? Otóż w lochach jest najlepsze echo." - Tłumaczę się.
"A co? Nie lubisz słuchać moich piosenek? Panie, ja kiedyś na scenie wystąpię i Beyonce będę bił!"
"PRZYBIEŻELI DO BETLEJEM PROFESORZE! MÓWI TO COŚ PANU? NO, ŻE PRZYSZLI DO PAŃSKIEGO CHLEWU I KOLĘDOWALI!" - Robię sobie takie jaja, że aż się dławię.
"Przepraszam hahhah... Nie chciałem, by profesor to słyszał." - Głupio się czuję, że nakrył mnie na śpiewaniu.
"Niech pan Scrooge'a z Opowieści Wigilijnej nie udaje i da napiwek za moje kolędowanie!" - Wymuszam od Snape'a pieniądze.
"Czy ładnie śpiewam?" - Pytam się Snape'a o opinię.
Nie ma już żadnej sprawy. Powiedzmy, że nic się nie wydarzyło.

W gabinecie profesor wytłumaczył Ci podstawowe zasady zachowania się niczym święty Mikołaj. Aby sprawdzić Twoją umiejętność aktorską, zadał Ci test do zrobienia. Musiałeś założyć strój Mikołaja, po czym wejść ponownie do gabinetu i zaskoczyć go swoimi zdolnościami w udawaniu. W trakcie przymierzania za bardzo rozciągnąłeś kaftan i wystrzeliły z niego guziki. Jeden dał Snape'owi prosto w nos. Profesor był zirytowany tym incydentem, a Ty czułeś się strasznie głupio. Co dalej?
"A masz w ten długi nochal! Może wreszcie przestaniesz wtykać go w nieswoje sprawy?!"
"Ja... Przep... Przepraszam naj... Najmocniej!"
Śmieję się po cichu. Ups, on to chyba zauważył i jeszcze zrezygnuje, bym tego wieczoru wcielił się w świętego Mikołaja.
"Najwyżej utniemy panu nos i wtedy na miejsce nauczyciela eliksirów trafi Czarny Pan."
"Nic się panu nie stało?" - Pytam, po czym pomagam Snape'owi.
"Widzi pan... Mam tak wielką klatę, że jestem w stanie nią pana przygnieść. Gdzie ja świętym Mikołajem?"
"Nie można było kupić większego rozmiaru?!"
Reklama

Na szczęście nie działo się już nic strasznego z udziałem Snape'a. Udało Ci się wejść w ubranie i zanim się obejrzałeś eliksir był gotów do spożycia. Ostatni etap jego ważenia dobiegł końca, a musisz wiedzieć, że Severus przygotowywał go cały grudzień. Wypiłeś ohydną miksturę, a potem sam siebie nie poznałeś - postarzyłeś się o jakieś sto lat. No, to pierwsza misja - musisz wziąć worek z prezentami i wparować do sali od wróżbiarstwa, po czym rozdać prezenty swoim przyjaciołom i innym uczniom będących na tej lekcji. Kiedy wchodzisz przed długą drabinę, żeby dostać się do tego pomieszczenia, potykasz się i spadasz z całym workiem prezentów. Był wielki huk i od razu zwołałeś do siebie klasę. Wszyscy, nawet profesor Trelawney omal nie dostali zawału. Zeszli po drabinie i zastali Ciebie... Leżącego na brzuchu świętego Mikołaja, któremu przez ten wypadek rozdarły się spodnie. Co za zebranie obok Ciebie! Święty Mikołaju, co Ty tutaj wyprawiasz?
"Merry Christmas!" - Odwracam niezręczną atmosferę, podnoszę się z ziemi i z bólem udaję szczęśliwego. Później rozdaję wszystkim paczki świąteczne.
"O moja święta noga! O mój święty kark! PREZENTÓW W TYM ROKU NIE BĘDZIE, CZY TO JASNE?! A TERAZ WON NA LEKCJĘ!" - No co? Ja tu jestem najbardziej poszkodowany, a im się należy za moje cierpienie.
"Mogła sobie profesorka zrobić lekcję w jeziorze, co?! Kto normalny musi się wspinać po drabinie, żeby dostać się na jakąś lekcję! No, bierzcie te prezenty, są zaadresowane do każdego i dajcie Mikołajowi już spokój!" - Złośliwie krzyczę. Mogę sobie
Wybucham gromkim płaczem, ale nie z bólu, tylko ze śmiechu, po czym każdemu z osobna wręczam prezent.
"Patrzcie! To się nazywa być staruchem z krzepą!" - Przechwalam się swoim kocim upadkiem i z tego wszystkiego zapominam rozdać prezentów.
Płaczę i wrzeszczę z bólu. Wtedy profesorka orientuje się, że coś tu jest na rzeczy, skoro stary dziadek podający się za Mikołaja ryczy jak niemowlę, które nie dostało mleka na kolację.
"Pomimo swoich lat prosiłbym zabrać mnie do skrzydła szpitalnego... Źle się czuję i nie jestem w stanie rozdać wam teraz tych prezentów, ale obiecuję, że jak wyjdę to nikt nie pozostanie bez upominku."
"I CO SIĘ GAPICIE DZIADY?!"
Chyba właśnie ujrzałem anioła... Piękną niewiastę, którą okazała się Sybillą Trelawney. Zakochałem się! A przynajmniej sentyment, który narodził się do niej w ciele Mikołaja...
"TY GŁUPIA WIEDŹMO! PUŚCIŁAŚ NA MNIE JAKIŚ ZŁY UROK, ŻEBYM SPADŁ Z DRABINY!"

Niezależnie od tego, czy rozdałeś prezenty czy też nie, dostajesz kolejną misję. Musisz w trakcie przerwy obiadowej schować się w kominku, a potem wyjść z niego i nastraszyć Ślizgonów oraz wręczyć im prezenty. Kiedy już czekałeś tak w kominku na uczniów Slytherinu, nagle zapalił się ogień. Nie wiadomo czemu, być może miałeś w worku środek łatwopalny. Odganiasz się od ognia, ale tylko wywołujesz tym pożar. Pali się ich cały pokój wspólny, a zaraz potem wchodzą przerażeni Ślizgoni. Wszędzie śmierdzi dymem, jest pełno ognia, a Ty się palisz. CO DALEJ?!
"Draco, Blaise, Goyle ugaście to, zamiast tak stać bezczynnie!"
"Od teraz zostanę Freddym Kruegerem! Strzeżcie się!"
Tak się kończy dogadzanie szkole. I tak pewnie zaraz mnie tu nie będzie, więc nie ma co wołać o pomoc.
"MÓWIŁEM, ŻE TA WIEDŹMA OD WRÓŻBIARSTWA PUŚCIŁA NA MNIE JAKIŚ UROK! A TERAZ POMOCYYY!! RATUJCIE!!!" - Wrzeszczę cały spanikowany.
"Cała płonę, mrauu"
Poprzez zaklęcie aquamenti wyczarowuję doże ilości wody, które gaszą pożar.
Wychodzę z ognia i uciekam co sił w nogach, byleby uniknąć spalenia żywcem.
Przed śmiercią ratuję worek z prezentami i wynoszę najcenniejsze meble z pokoju, które jeszcze nie zdążyły spłonąć.
"Accio miotła!" - Wołam miotłę, po czym ona przylatuje, a ja wsiadam na nią i odlatuję jak najdalej. Niestety, zdążyłem się już trochę spalić.
Czy to znaczy, że... Że jeśli się spaliłem, to będę mieć opaleniznę?
Płaczę, krzyczę, wołam o pomoc i cały zlękniony omal nie wpadam w większy płomień ognia.

W ostatniej chwili pojawił się Snape i zgasił pożar, chyba, że sam sobie poradziłeś lub ktoś ze Ślizgonów Ci pomógł. Cały osmalony szybko biegniesz do łazienki wziąć porządną kąpiel. Nagle zauważa Cię Jęcząca Marta i pyta, czy masz dla niej prezent, chociaż nic dla niej nie miałeś. Co odpowiadasz?
"Pewnie, dam ci ten prezent, ale pozwól mi się łaskawie wykąpać i nie podglądaj mnie, proszę."
"PREZENTY SIĘ SKOŃCZYŁY!" - Krzyczę w jej stronę wkurzony, po czym oznajmiam "A TERAZ WON Z ŁAZIENKI I TO JUŻ!"
"Jasne, masz tu, wybierz sobie jakąś paczkę." - Zdecydowałem, że w święta uciechę trzeba robić nawet duchom.
Po kąpieli daję jej jakiś drobiazg, powinien ją ucieszyć.
"Ja już mam dla ciebie idealny prezent. Wchodź do wanny lasencjo, będzie gorąco."
"Niestety, nie mam nic dla ciebie." - Tłumaczę się Marcie, a jej robi się aż przykro.
"Wal się ty wstrętny duchu, zaraz wezwę tu egzorcystę i dopiero będziesz patrzeć!"

Wyszedłeś z wanny i ponownie ubrałeś się w strój świętego. Aż dwie misje się nie powiodły, jednak miałeś okazję je odkupić trzecią ważniejszą misją. Polegała ono na odwiedzinach u Hagrida i testowaniu reniferów, którymi wieczorem wjedziesz do zamku robiąc show. Kiedy już znalazłeś się przy saniach, napoiłeś renifery i wsiadłeś do powozu. Sanie z reniferami uniosły Cię wysoko w górę. Przejażdżka nie trwała jednak długo, ponieważ zaraz potem musiałeś się zbierać by wręczyć Krukonom prezenty. Tam w zamku już na Ciebie czekali. Jednak nie mogłoby być misji bez niespodzianki, oczywiście musiałeś źle przeczytać i wręczyć Lunie prezent Rogera Daviesa. Luna odpakowała na Twoich oczach prezent, w którym znajdował się męski melonik, a... Daviesowi trafił się naszyjnik. Jak wytłumaczysz pomyłkę?
"Oj, wybaczcie, zaszła mała pomyłka w rozdawaniu paczek!"
"Luno... Nasz wielmożny Lockhart miał kopię takiego meloniku na pięćdziesięcioleciu ślubu swojej ciotki. Davies... Zawsze myślałem, że jesteś trans, dlatego dostałeś naszyjnik."
"Czy ja wam wyglądam na jakiegoś świętego Głupka? Tak zaadresowano paczki!" - Bacznie trzymam się swojego zdania.
"COŚ SIĘ WAM JESZCZE NIE PODOBA?!"
"Mam coś w stylu kurzej ślepoty, dlatego nie rozróżniam liter!"
Cisnę pod nogi wszystkim Krukonom ten wór z pierdołami, po czym rozzłoszczony wychodzę.
Szybko wyrywam im z rąk paczki, po czym je zamieniam i daję we właściwe ręce.

Miałeś już serdecznie dość. Ciągle jakieś gafy, niespodzianki... Doszedłeś do wniosku, że to nie jest dobra praca dla Ciebie, tym bardziej, że nie możesz schrzanić tego wieczoru. Wszystko musiało wyjść idealnie, inaczej będzie jedna wielka beka ze świętego Mikołaja i w końcu uczniowie pomyślą, że dyrektor zwołuje do zamku jakiegoś bezmózgiego i niezdarnego niedo*eba. Poprawiłeś swoje wąsy i pół godziny przed Balem Wigilijnym nakarmiłeś renifery. W końcu przyszedł czas wzniesienia się w górę i wbicia do zamku, ale... Znowu problem. Renifery były nieposłuszne i nie słuchały Twoich rozkazów. Nie chciały Ci pomóc tylko stały i żuły paszę. Co teraz?! Zaraz się zacznie bal!
Wkurzony tym, że zaraz mogę wyjść na kretyna i zrujnować uczniom ten wieczór podchodzę do reniferów i daję im batem. Mają ruszyć te swoje grube tyłki i mnie zawieźć!
"Już dobrze moje kochane reniferki, bądźcie posłuszne świętemu, bo inaczej zepsujecie niespodziankę."
Po co mi te durne nieusłuchane zwierzęta?! Czy muszę nimi wjechać do wielkiej sali? Sam sobie poradzę! Wystarczy, że wbiegnę do zamku bez nich.
"HAGRIDZIEEEE!" - Wołam Hagrida, może on coś poradzi, żeby renifery ruszyły z miejsca.
Poddaję się, mam serdecznie dość! JUŻ NIGDY WIĘCEJ UDAWANIA ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA!
Biorę ich karmę i wabię nią je, po czym same ruszają do biegu i pędzą w stronę zamku.
"ŁEEE!!! ŁEEE!!! AUUUUU!!! TE GNOJKI NIE CHCĄ MNIE ZAWIEŚĆ!" - Wrzeszczę cały zaryczany.

W ostatniej chwili pojawił się Hagrid i wytresował tak renifery, że pędem wzleciały w górę i zawiozły Cię prosto do Wielkiej Sali, gdzie wszyscy odświętnie ubrani siedzieli już przy stołach. Jednak złośliwość zwierzęcia nie zna granic... Zamiast wylądować na środku pomieszczenia, one wleciały z Tobą prosto w stół Gryfonów. Wszyscy Gryfoni zostali opryskani śmietaną oraz czekoladą z deserów, nie wspominając już o Tobie. Byłeś cały w grochówce. Od stóp do głów przemoczony zupą. Zamiast śmiać się, wszyscy przerażeni skierowali wzrok w Twoją stronę. Co dalej?! Jak uratujesz ten wieczór?!
WIGILIJNA BITWA NA ŻARCIE! O TAK! SZYKUJ SIĘ RONALD, ZARAZ BĘDZIESZ CAŁY W BIGOSIE!
"Kurde! A miało być takie wspaniałe wejście smoka i jak zwykle nie pyknęło..."
"Już tu po mnie! Przepraszam, że się na mnie zawiedliście. Wiem, okropnie zagrałem rolę świętego Mikołaja. Tak naprawdę jestem tylko zwykłym uczniem i waszym znajomym o imieniu (Twoje imię)." - Tłumaczę się i przy wszystkich uczniach ujawniam swoją
"Jingle bells, jingle bells, jingle all the way..." - Śpiewam przy wszystkich świąteczną piosenkę, żeby nieco rozluźnić atmosferę i naprawić swoje błędy.
Mam dosyć życia, dostaję świątecznej depresji. Nic nie mówię tylko szlocham pod nosem wiedząc, że wszystko poszło nie tak...
Nie... To nie może być prawda. Nie reaguję na zaczepki uczniów i siadam przy stole. I tak eliksir za chwilę przestanie działać.
Póki jeszcze eliksir nie skończył swojego działania zwijam się stąd... Uciekam, byleby jak najdalej. Nikomu nie przyznam się, że to ja byłem tegorocznym Mikołajem.
Mmm... Teraz pachnę ładniej od księżnej Elżbiety!
"Przepraszam, postaram się to posprzątać, naprawić..."

Cóż... Plan z Tobą jako świętym Mikołajem nie wypalił, ale teraz nie pora się tym zamartwiać. Dalej, ruszaj na parkiet! Pora się trochę zabawić!
I tak byłem ekstra Mikołajem. Nikt nie pobije mnie w moich dzisiejszych numerach!
Bez-na-dzie-ja... Wyszedłem na totalnego kretyna!
Najważniejsze, że przeżyłem ten dzień. Nie należał on do najlepszych, ale też jakoś ujdzie.
Moje dzisiejsze mikołajowe wybryki zostaną chyba opisane w historii Hogwartu, ha-ha!

Reklama
88 Super!
Zauważyłeś literówkę lub błąd? Napisz do nas.

Komentarze sameQuizy: 16

KOTELECZKA

KOTELECZKA

Wszystkie części najlepsze👍😂

Odpowiedz
Yuk_i

Yuk_i

świetne 😂😄😆😍

Odpowiedz
1
Ameliag

Ameliag

•  AUTOR

@Yuk_i Dzięki😊❤😀❣

Odpowiedz

BartekZRT

Super quiz!
Zrobisz 2 część np. Sylwestrową? ;D

Odpowiedz
1
Ameliag

Ameliag

•  AUTOR

@BartekZRT Dzięki! :D Nie wiem tylko, czy uda mi się zrobić na czas, ponieważ wyjeżdżam, ale jakby co pojawi się już w nowym roku hehe😊

Odpowiedz
SweetCheryPL

SweetCheryPL

śmiałam sie do łez haha ! jezuu super!

Odpowiedz
1
Ameliag

Ameliag

•  AUTOR

@SweetCheryPL Hahhah dzięki! 😀😀❤💝

Odpowiedz
aley

aley

„PASZOŁ WON SK********! I mi więcej nie s*** na rzeczy, jasne?!”

„No nie gniewajcie się na mnie, ja chciałem was tylko shipować.”

„A co? Nie lubisz słuchać moich piosenek? Panie, ja kiedyś na scenie wystąpię i Beyonce będę bił!”

Chyba pierwsze niezręczne sytuacje na których nie czuję się… niezręcznie 😂💕

Odpowiedz
2

A...a

hmm… kiedyś była opcja ,,avada kedavra” czy coś w tym stylu – użyłabym jej na zachariasza😈

Odpowiedz
1
Lillies

Lillies

Ja bym złapała jakoś od boku tą poduszkę i rzuciła w niego 😂💚

Odpowiedz
1
Ameliag

Ameliag

•  AUTOR

@PastusiaMalfoy Haha😂👌

Odpowiedz
1
czarnywolf

czarnywolf

Kocham 'niezręczne sytuacje' 😂 Zawsze mnie rozśmieszają 😆

Odpowiedz
2
Ameliag

Ameliag

•  AUTOR

@czarnywolf Dziękuje😍 A ja kocham je dla wszystkich robić😘 Też mnie rozśmieszają nawet w najgorsze dni hahhah❤

Odpowiedz
TheLittleCat

TheLittleCat

Świetne 😂😂😂

Odpowiedz
1
Ameliag

Ameliag

•  AUTOR

@TheLittleCat Dzięki ahahhah😊😉😀💗💘❤

Odpowiedz
TheLittleCat

TheLittleCat

@Ameliag Nie ma za co 😍

Odpowiedz
1

Nowe

Popularne

Kategorie

Powiadomienia

Więcej